środa, 26 czerwca 2013

#015 - Blask

Nastia oglądała trening Anne, na który ją wcześniej odprowadziła. Oczywiście, Anne nie chciała być niańczona przez rywalkę, ale cóż mogła zrobić? Była pewna, że to jej brat kazał Anastii jej pilnować.

- Chanto kocchi muite Baby, No nante iwasenai wa - dwa długie, niebieskie kucyki zwisały z głowy przemęczonej, zgrabnej dziewczyny w różowej kamizelce, uciętej do poziomu stroju kąpielowego, który został przyozdobiony puszkiem na występ. Czarne szorty z poprzyszywanymi kolorowymi guzikami pasowały idealnie do pomarańczowych okularów. Dziewczyna zgrabnie ruszała rękami w różowych rękawiczkach, spoglądając na trenerkę.

Kobieta zaklaskała, chwaląc dziewczynę. "Tylko tak dalej, jest idealnie!" - mówiła. Anne wyłączyła grające radio.

- Mogę zrobić lepiej, zobaczy pani! - krzyknęła, rozpoczynając od nowa.

+-+-+-+-+-+-+

- Kogo my tu mamy... - pięć postaci w kapturach pojawiło się na sali.
- Nareszcie przyszliście, czekaliśmy na was! - krzyknęła kobieta ucząca je tańca i śpiewu.
- Może pani na chwilę pójść? Damy sobie radę! - zanuciła jedna z postaci. - Dawno się nie widziałyśmy, Anne. - gdy nauczycielka wyszła, mówiąca postać ściągnęła kaptur. Oczom Anne ukazały się różowe, długie włosy.
- N-Nagisa... - szepnęła niebiesko-włosa, której oczy jakby zmniejszyły się. Sama nie wiedziała skąd zna jej imię, czyżby miała w bazie danych wspomnienia prawdziwej Anne?

Reszta postaci po kolei również ściągała okrycia głów, witając się. Anne z szeroko otwartymi oczami patrzyła na dawnych chyba-przyjaciół. Blondwłosa Alice, jej brat Felix, Wspaniała Nagisa,Wysoki Will.

- To ja, moja droga. A teraz coś nam wytłumaczysz. - podeszła do niej i złapała ją za podbródek. - Możemy wiedzieć, kochana, dlaczego żyjesz? Albo raczej, jakim cudem?
- Ja...Nie jestem Anne którą...Ekhem...Khe, khe...Znacie. - zakrztusiła się, z powodu małego problemu z oddychaniem, przez trzymanie jej w niewygodnej pozycji.
- Nie? Więc wytłumacz nam dokładniej kim jesteś. - Z grupki wystąpiła Alice.
- Nie wchodź w drogę Nagisie, Alice. - brat złapał ją za rękę.
- Ja...Ja...Jestem po pro...khe...ostu ro-robotem. - powiedziała trochę ciszej.
- Myślisz że się nabierzemy na twoje głupie żarty? - zaśmiała się Nagisa.
- Powiedz mi, czemu zabiłaś prawdziwą Anne? - niebieskowłosa spojrzała na Alice, gdy Nagisa ja puściła.
- Na moje polecenie. - powiedziała różowowłosa, zanim koleżanka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
- Ale dlaczego?! - zapytała.
- Cztery lata temu...Nie pamiętasz? - powiedziała poważnym głosem.
- N-Nie... - zawahała się Anne.
- Zabiłaś ich...Moi rodzice zginęli w pożarze. To ty podłożyłaś ogień.
- To nie możliwe, Nagisa!
- Tak mówiła policja.
- Ale to nie ja, przyżekam!
- Ty nie, ale Anne tak.
- Nagisa, ja nie mogłam! - krzyknęła. Po chwili zobaczyła wizję. Wszystko było rozmazane, lecz widziała ogień, zajmujący duży budynek. Dorosły mężczyzna uciekał - mała dziewczynka o niebieskich włosach próbowała go zatrzymać, ale ten tylko popchnął ją na ziemię, zostawiając jej paczkę zapałek przy ręce. - To był on!
- Kto?!
- Mężczyzna w czarnej kurtce, skurzanej! - krzyknęła, jakby ją olśniło.

Alice się zaśmiała.

- Na prawdę masz nas za idiotów? - zachichotała.
- Mówię serio!
- Alice, nie wtrącaj się. - skarciła ja Nagisa. - W sumie też widziałam...tego mężczyznę...
- To on, rzucił mnie na ziemie, zostawiając zapałki! - upierała się Anne.

+-+-+-+-+-+-+

Chłopak usłyszał pukanie do drzwi, pewnie siostra wracała z treningu. Otworzył, a jego oczom ukazała się Nastia.

- Cześć, gdzie Anne?
- Została jeszcze, by poćwiczyć.
- Mówiłem jej by nie zostawała tak długo.
- Niedługo ma koncert...
- Wiem.
- A ja wiem, jak ciężkie ma treningi. Stawia barierkę wyżej, niż może przeskoczyć. 

+-+-+-+-+-+-+

Muzyka -First- Romeo And Cinderella

Koncert miał właśnie się zaczynać - światła były zgaszone, ledwo było widać kontur dwóch wież i sceny między nimi. Fani już zaczęli wymachiwać kolorowymi, świecącymi pałkami. Trzeba było przyznać, że tłok był, i to jaki - Nastia musiała stać na stopach Nathana. Nagle światło się zapaliło - Ale tylko na jednej z wieżyczek, na których stała...Anne.

Po zaśpiewaniu jednego zdania, zapaliło się światło na drugiej wieżyczce, gdzie stała Alice. Następnie zza niej wyszedł Felix, śpiewając kolejne zdanie. Później, zza Anne wychyliła się Nagisa.

Tłum szalał - od dawna nie śpiewali w komplecie. Głośne krzyki, transparenty z napisami "Powrót", "Witamy cały komplet" i tym podobne można było wyraźnie zobaczyć. Kolejne kilka zdań miał zaśpiewać Will, który stał niżej, na scenie. Wszyscy śpiewali odpowiednim głosem, nie mylili tekstu, jak to na piosenkarzy przystało. Tańczyli płynnie i pięknie, patrzyli na siebie jak na przyjaciół, nie jak na rywali - to był dobry znak. Wszyscy powoli zaczynali "Błyszczeć"...

Muzyka -Second- Promise

Na scenę zeszły Alice i Anne - obie miały teraz śpiewać piosenkę "Promise". Nie tak dawno śpiewały to razem, a teraz robiły to jeszcze lepiej. Były niczym...gwiazdy na niebie? Świeciły światłem podobnym do świateł reflektorów, zawieszonych nad sceną. Wymagało to oczywiście od nich wielkiego wysiłku, a do tego nie udałoby im się, gdyby teraz ze sobą ostro rywalizowały, lub gdyby się nie lubiły.

Muzyka -Third- Magnet

Były na prawdę blisko siebie - w sukienkach na bazie kimon wyglądały przepięknie. Raz przy sobie, raz wirowały na scenie, śpiewały wyraźnie i powoli, lecz w rytmie. Zwracały wyraźną uwagę na ruchy rąk i nóg. Te pierwsze ciągle były w ruchu, blisko rąk drugiej osoby, jednak nie dotykały się. Trochę jakby pomiędzy nimi była szklana ściana. Nogi również pracowały odpowiednio, podobnie jak głowa, która co jakiś czas odwracała się w drugą stronę.

Muzyka -Fourth- Melody

Anne błyszczała już wyraźnie bardziej od innych, gdy śpiewała kolejną piosenkę. Melody w jej wykonaniu zawsze było piękne i przyciągało uwagę słuchaczy. Świeciła mocno, osiągnęła już chyba swój ostateczny blask, jednak czuła, że może zrobić lepiej. "Muszę błyszczeć bardziej, mogę to zrobić!" - krzyczała w głowie, jednak nie przerywając występu, co było trudne kiedy karciła się w myślach.

Zobaczyła na niebie coś jaśniejszego od gwiazdy, to coś leciało w stronę sceny, po woli ukazywała się czyjaś sylwetka, co trochę przeraziło piosenkarkę. Ale musiała śpiewać dalej.

Muzyka -Final- Tell Your World

Zamknęła oczy, słysząc finałową muzykę. Uśmiechała się, i to z własnej woli, nie mogła tego nie robić, czuła, że ma ochotę uśmiechać się. Śpiewała. Powoli ruszając rękami. Dopiero przy refrenie poruszała się po scenie. Czułą się inaczej niż zwykle, zresztą tak jak obserwatorzy.

W pewnym momencie, rozbłysła bardziej, niż myślała, ze mogła. Za nią pojawiła się druga, identyczna postać, wyglądająca identycznie jak ona. "Prawdziwa Anne ze swojego ostatniego koncertu?!" - zdziwiła się piosenkarka, jednak kontynuowała. Słuchacze zaczęli wskazywać scenę i krzyczeć do siebie. "Anne!", "Druga!", "Patrzcie jak świecą!". Za kulisami, reszta piosenkarzy dziwili się. "Udało jej się przywołać prawdziwą Anne...To prawie niemożliwe! Widzieliście jak błyszczała?!". Obie śpiewały i tańczyły. Anne czuła, że jej cel się realizuje - zawsze chciała spotkać tamtą prawdziwą imienniczkę. Pod koniec piosenki, Anne ponownie zamknęła oczy, a prawdziwa siostra Nathana powoli znikała - obie były teraz jednością... Anne świeciła jak nigdy...

+-+-+-+-+-+-+

Po występie, gdy Anne już zbierała się do wyjścia, Will złapał ją za rękę.

- Anne... - szepnął. - Masz chwilę?
- Tak jakby się spieszę.
- Poczekaj. - poprosił. - Czy ty nadal mnie kochasz? - zapytał, tak od razu.
- Że co?!
- Bo kiedyś mi to mówiłaś, tak jakoś mi się przypomniało... - podrapał się po głowie.
- Wiesz, to było kiedyś... - zanim zdążyła cokolwiek jeszcze powiedzieć, już czuła jego usta na swoich. - Cz..Czekaj...! - odepchnęła go od siebie. - Nawet nie myśl, że teraz jest tak samo! - krzyknęła, biegnąc w stronę taksówki, nawet nie podpisując autografów fanom po drodze...


Jeju, nareszcie. Od dawna chciałam go napisać. Obiecałam Starunnie że będzie wczoraj, ale było trochę więcej roboty niż się spodziewałam...Hehe. Przepraszam bardzo, w ramach moich przeprosin dedyk daję Tobie <3
Mam nadzieję że się podobało. Pod koniec pisałam trochę na szybko, bo teoretycznie miałam już wyłączać komputer ^^"
Wiecie że was kocham? <3
Dziękuję za wszystko <3

piątek, 21 czerwca 2013

#014 - Jakie sa powody Alice?

- Ona żyje. - przyznała, klękając przed postaciami w kapturach.

Nie odzywali się, ale czuć było że są zdenerwowani.

- Wcześniej mówiłaś coś innego. - niższa postać wyszła z cienia. - Czyżbyś śmiała skłamać?
- Oczywiście, że nie, Mistrzyni Nagiso...

+-+-+-+-+-+-+


- Onii-chan, powiedz, jak Ci się podobał koncert? - spytała Anne entuzjastycznie.
-  Był fajny. - powiedział, trochę obojętnie.
- Co nie, co nie? Zaskoczyłyśmy Cię z Nastią-senpai? - była wyraźnie podekscytowana.
- Swoją drogą, gdzie Anastasia? - zapytał w pewnym momencie.
- Tu jestem, tu! - krzyknęła, nadbiegając. - Podobał Ci się finał?
- To była duża niespodzianka. - stwierdził, z cichym śmiechem.
- Onii, onii! Dlaczego do niej się śmiejesz a do mnie nie? - zapytała z wyrzutem, gdy skręcali w stronę wielkich drzwi do klatki schodowej.
- Wpadniesz na herbatę? - Nathan kompletnie zignorował Anne.
- Chętnie. - wesoły uśmiech towarzyszył jej praktycznie cały czas.

Nathan otworzył drzwi. Dziewczyny weszły za nim, trochę zdziwione brakiem państwa Swiftów. Zresztą, niebieskowłosy chłopak również był zaskoczony. Odruchowo ruszył w stronę kuchni, prosząc Nastię o rozgoszczenie się. Na lodówce zastał, przywieszony magnesem z Anne, jasną kartkę papieru. Odpiął ją, wracając do salonu, po drodze włączając czajnik z wodą.

- Drogie dzieci... - zaczął czytać.
- Nie jesteśmy dziećmi. - skomentowała Anne, która już wiedziała, że jej brat czyta list pozostawiony przez rodziców.
- ...przepraszamy, ale musieliśmy pilnie wyjść...
- Taa, jasne. Na pewno pilnie. - ręce skrzyżowała na piersi, do tego jej mina się skrzywiła.
- ...zostawiamy więc was całkiem samych...
- Właśnie widzimy. - mruknęła.
- ...nie róbcie nic niebezpiecznego, wasi kochani rodzice. - skończył czytać chłopak.
- Nie myślcie że zostawię was samych, nie chcę żeby stało się coś między wami. - zaśmiała się piosenkarka.
- Co miałoby się stać?! - oburzyli się, prawie podskakując, Nastia i Nathan.
- Cokolwiek co dałoby przewagę Anastii. - powiedziała poważnie Anne, głosem zdenerwowanej nauczycielki.
- Idę po herbatę. - Cały czerwony, brat idolki wyszedł z pokoju.
- Nareszcie same. - siadła dziewczyna obok adoratorki swojego brata. - Musimy porozmawiać. 
- O-O czym? - nadal zarumieniona dziewczyna spojrzała na siostrę swojego chłopaka.
- O czymś bardzo ważnym, czego nie możesz powiedzieć mojemu bratu. - Powiedziała. Mina Anastasii zmusiła Anne do powiedzenia jeszcze czegoś. - Al-le to nie tak, że jesteś moją prz-przyjaciółką, czy coś! To tylko dlatego, że też się pewnie o niego martwisz czasem no i-i...No bo że każdy inny by mu to powiedział! - oburzyła się i odwróciła, trochę czerwona.
- Chętnie wysłucham, ry-wal-ko~. - Nasta wiedziała, że to słowo doda Anne pewności.
- Pamiętasz Alice? - zapytała pewniej, cicho, odwracając się powoli w stronę rozmówczyni. - Miałam z nią dość dziwną rozmowę. - przerwała na chwilę, patrząc czy jej brat jest dość daleko i dość zajęty, by nic nie usłyszeć. - Spytała się, dlaczego żyję. I powiedziała...Że przecież mnie zabiła.

Anastasię zatkało. Pamiętała rozmowę z Nathanem, pamiętała, że śmierć Anne był wielką tajemnicą, nawet dla najlepszych detektywów i policji. 

- Ale czemu miałaby to robić?!
- Tego właśnie chcę się dowiedzieć. I jesteś mi... jakby to...po-potrzebna. - znów zarumieniona się odwróciła.

Anastia nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż w momencie, gdy otwarła usta, chłopak wrócił, niosąc filiżanki z herbatą, którą wszyscy po chwili zaczęli pić. Nagle Anne wstała, oznajmiając że musi na chwilę iść. A więc Nastia z Nathanem zostali sami, o czym Anne przypadkiem zapomniała. W każdym razie, Nath odprowadził siostrę wzrokiem, nasłuchując: tamta gadała z kimś przez telefon.

- Szybko ni skończy, menadżerka informuje ją o nowym koncercie. Najprawdopodobniej z Alice w duecie. - oznajmił. Na imię morderczyni, Anastasia zakryła buzię, co nie wyglądało dobrze, jakby nic się nie działo. - Co się dzieje? - spytał zaniepokojony pomocnik.
Nic, źle się przez chwilę poczułam, ale już dobrze. - skłamała różowowłosa. Nie było jej dobrze wiedząc, że kłamie, ale nie miała wyjścia. Dla dobra Nathana wszystko.

Przysunął się do dziewczyny, przykładając rękę do jej czoła.
- Masz gorączkę. - szepnął jej do ucha, choć o mały głos i by to wykrzyczał.
- Mówię przecież, że jest dobrze! - upierała się.
- Zaraz wrócę. - powiedział, ruszając w kierunku swojego pokoju. Za chwilę znów siedział obok Nastii, przykrywając ją kocem. - Odpocznij. - poprosił, przytulając ją do siebie.

Dziewczyna, czując, że nie ma wyboru, uśmiechnęła się lekko i, kiwnąwszy głową, położyła się na ramieniu obejmującego ją gimnazjalisty.

+-+-+-+-+-+-+

- Miej się na baczności, może być niebezpieczna dla nas wszystkich. - Postać w kapturze przemówiła ponownie, spoglądając na klęczącą blondynkę.
- Zrozumiałam, Mistrzyni.


Sory, że taki krótki i że tak długo czekaliście - czasowy brak weny + egzaminy ;/ Ale już się skończyły i poszły dobrze <3 Dokładnie będę wiedzieć w przyszły czwartek c:
Zakochałam się w piosenkach Fujity Maiko (wiem że Fujita się nie odmienia, ale dziwnie brzmiało.).
W każdym razie, to nowy pościk, którego dedykuję Keshi, Starunnie i Keiszy. Czyli wszystkim którzy ostatnio komentowali <3  Macie trochę więcej o Alice. I nie pytać czemu zawsze daję nowe postaci na A :o *sama zauważyła to dopiero 21/06/2013 o godzinie 21:58*
Lubię ten rozdział, nie wiem jak wy. Jest nawet fajny, tylko bardzo, baaardzo krótki. A miał być krótszy, bo miałam przerwać kiedy Anne mówiła "Miałam z nią dość dziwną rozmowę" a najpierw na "Musimy porozmawiać" ale było za krótko. Później na siłę wcisnęłam miłosny wątek, kiedy już myślałam że skończyłam na "którą wszyscy zaczęli pić.". A po gorączce miałam zaprzestać, ale widzicie że musiałam coś jeszcze wcisnąć xD

piątek, 14 czerwca 2013

#013 - Rywalki

- Dobra robota!
- Wygraliśmy 4:1, to dużo!
- Tylko tak dalej!
- Następnym razem też się uda!

Krzyczeli. Szatnia wielkiego stadionu narodowego w Tokio, to właśnie tam grali. Do szatni wparowały zdenerwowane dziewczyny.

- Pospieszcie się! - wykrzyczała Silvia z wyrzutem.
- Zaraz będzie koncert! - spojrzała na nich Celia.
- Spóźnimy się! - Stwierdziła dość głośno Nastia.
- A wy nawet się nie przebraliście... - gest "zaraz zemdleję" był gestem coraz częściej używany przez Nelly.

Czyżby zapomnieli? Oczywiście że...tak! Natychmiast przyspieszyli tępo, ubierając się w przygotowane wcześniej ciuchy. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie i wyszły, by poczekać na korytarzu.


W tym czasie niebieskowłosa dziewczyna stała za zasłoniętą na ten moment sceną. Nie denerwowała się, przecież nie raz śpiewała na ważnych koncertach. Martwiła się jedynie, że jej brat nie przyjdzie: kilka osób z jego dróżyny już przyszło, a jego dalej nie było.

- Nathan, gdzie idziesz? Mamy miejsca tam! - ręką wskazała zarezerwowane dla piłkaży miejsca.
- Dostałem lepsze od siostry. - powiedział, przepychając się przez tłumy. Wiedział również, że tamta pewnie zapomniała o specjalnym miejscu i będzie się martwić jego nieobecnością.

W końcu usiedli, wpatrując się w scenę. Nastia głośno przełknęła ślinę. Koncert zaczął się głośną muzyką, dochodzącą "znikąd". Tell your World i Weekender Girl były pierwszymi piosenkami solowymi. Zaraz potem zaśpiewane zostało "Sayonara Goodbye" a na scenę wkroczyła piękna blondynka o jasnych, na ten moment oczach, spoglądająca złowrogo i trochę zdziwiona na Anne, schodzącą z miejsca występu. Miała różowo-białą sukienkę z falbankami i kokardę o tych samych kolorach we włosach. Jej głos również był niczego sobie - słodki i specyficzny.

Zasłony sceny się zamknęły, a ludzie pragnęli bisu. Nastia wstała i zaczęła przedzierać się przez ludzi, idąc w stronę schodów.

- Nastia, co ty robisz?! - zapytał cicho Nathan.
- Muszę...iść na chwilę. - odpowiedziała szybko i, nie tracąc czasu pruła dalej.

Usiadł, trochę zaniepokojony i spojrzał na scenę, na której powoli zapalało się światło. Gdy muzyka zaczęła grać, usłyszał Anne. Chwilę potem zasłony powoli odsłaniały dwie dziewczyny stojące na scenie.

- Kabosoi hi ga kokoro no hashi ni tomoru, itsu no ma ni ka moehirogaru netsujou Watashi no chou fukisoku ni tobimawari, anata no te ni rinpun o tsuketa... - zaśpiewała Anne, po ostatnim słowie na dosłownie kilka sekund wyłączając mikrofon. - Gdzie Nathan?! Karamiau yubi hodoite
Kuchibiru kara shita e to, tam. - wskazała głową. Ostatnie słówko zostało wypowiedziane przy wyłączeniu mikrofonu.
- Nastia?! - Nathan wstał, gapiąc się na scenę.
- Ciii! - uciszyli go inni.

Ostatnie zdania zostały wypowiadane przez dziewczyny, sukienki powiały na sztucznym wietrze, gdy puściły swoje ręce i odbiegły na dwie różne strony sceny. Zagrzmiały brawa i okrzyki, a także gwizdy. Nastia uśmiechnęła się i spojrzała na Anne, od kilku sekund stały na środku, kłaniając się. 

- Dobrze zaśpiewałaś. - szepnęła do jej ucha Anne.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś moją rywalką, Anastasio~ - zaśmiała się cicho.

+-+-+-+-+-+-+

- Jakim cudem żyjesz? - zapytała bezpośrednio w szatni blondynka.
- O co Ci chodzi, Alice? - odpowiedziała pytaniem Anne, zakładająca podkolanówki.
- Nie udawaj że nie wiesz... -  mruknęła niemiło, czesząc włosy.
- Nie udaję. O co Ci chodzi, rywalko?
- Przecież wtedy Cię zabiłam... - parsknęła...


Nareszcie 13 rozdział, minna~
Cieszycie się? Dla Kochanej Keiszy, która chciała wiedzieć więcej o Anne.

środa, 12 czerwca 2013

#012 - Urodziny Kapitana

Powoli zbliżał się koniec lata, ważny okres dla każdego, kto urodził się w sierpniu - czyli dla Marka również. Biegał po całym domu, rowieszając przeróżne ozdoby i plącząc się pod nogami matki robiącej tort.

- Mark! Przestań, nie możesz go widzieć! - krzyczała za każdym razem.

Zawsze po chwili odbiegał. Widać, że był zadowolony z aktualnego dnia. Spoglądał na kalendarz, potem na zegar, za każdym razem odliczając godziny, minuty i sekundy do przyjścia gości. Zostawało coraz mniej czasu, co bardzo go cieszyło. Wreszcie zadzwonił pierwszy dzwonek do drzwi. Pobiegł otworzyć; za nimi stał Axel, jego siostra i kuzyn, a za nim Jude z Celią. Niedługo potem nadszedł Nathan, trzymający Nastię za rękę, za nimi skradała się Anne, uciszając Ellie. Nie minęło dużo czasu, a zlecieli się inni. Każdy w rękach trzymał prezent, każdy przy wejściu wręczał go kapitanowi, składając życzenia. Menadżerki tuż po wejściu pobiegły do kuchni, by pomóc gospodyni, a chłopcy rozsiedli się w udekorowanym salonie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, gdy nagle zgasły światła, tylko kilkanaście świeczek oświetlało kuchnię. Dziewczyny uśmiechnęły się, czego nie było widać.

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! - niektórzy chłopcy szybko zrozumieli i zreflektowali się, śpiewając.

Po zjedzeniu tortu wyszli z domu kapitana, by udać się w kierunku najbliższego salonu karaoke. Wiedzieli, że będą mieć ubaw. Lista piosenek przedstawiała się tak:

Mark - Mamotte Miseru
Anne -  Out of The Gravity
Jude - Hitomi No Naka No Shouri
Anne - Refrain Loop
Axel - Honoo no Riyuu
Nathan - Mai Agare
Anne -  Aoharu
Razem - Mata Ne...No Kisetsu
Anne - Star Story
Razem - Saikyou de Saikou
Ellie - Nagisa no CHERRY
Anne - Tell Your World 
Anastasia - Just Be Friends
Anne -  Weekender Girl
Anastasia - Blue Rose
Anne&Anastasia - Magnet
Anne - Sayonara Goodbye
Julia - Flover

A to tylko te początkowe...Spędzili tam co najmniej kilka godzin. Śpiewaniu Marka towarzyszyły chichoty, nic dziwnego, każdy by się roześmiał, słysząc w tamtej chwili jego głos i widząc twarz.

- Pokażę Ci, jak się to robi. - zaśmiała się Anne, gdy Kapitan skończył.

Wskoczyła na podest i bez wahania włączyła piosenkę, wykonując ruchy identyczne do tych, których używała na koncercie przy tej piosence. Po głośnych oklaskach zeszła, oddając mikrofon Jude'owi.

- Połamania nóg! - szepnęła, dość głośno by każdy to słyszał.

Jude tylko przytakną i zaczął śpiewać. Po nim znowu była kolej na Anne, która oddała mikrofon Axelowi.

- Czy on i Jude zawsze są tak poważni? - zapytała niezbyt zadowolona, słysząc jego tonację i głos przy piosence.

Oddał mikrofon Nathanowi.

- Powodzenia, onii-chan! - uśmiechnęła się przesłodko do brata, machając mu.
- Dasz radę, Nath, wierzę w Ciebie. - uśmiechnęła się równie słodko, okazując Anne swoją rywalizację.
- Ten to ma szczęście... - szepnął Jude do Axela.
- Mhm. - potaknął głową białowłosy.

Gdy niebieskowłosy oddał mikrofon siostrze i usiadł koło swojej dziewczyny, Anne wstała i pochwaliła brata.

- Śpiewałeś pięknie~ - wypowiedziała powoli i słodkim głosikiem.
- Idealnie wręcz. - dołączyła się Nastia.
- Dziękuję. - spojrzał na dwie dziewczyny, gdyby to było anime a nie życie, to teraz pojawiłaby się przy jego głowie tradycyjna kropelka.

Po Anne wszyscy weszli na scenę ze swoimi mikrofonami, śpiewając wspólnie śmiejąc się potem. Po kolejnej solówce niebieskowłosej, znów wdreptali na parkiet, śpiewając. Wreszcie, zadowolona, siostra Nastii została sama na podwyższeniu.

- Powodzenia, siostrzyczko. - uśmiechnęła się Nastia.
- Cherry Cherry Boy, Cherry Cherry Girl~ - nie zwracała na nią zbytniej uwagi siostra.

Mina Anastii nie wskazywała wtedy nic dobrego. Po następnej piosence Anne postanowiła zaśpiewać jeszcze lepiej swoją, tak samo następną.  Wreszcie nadszedł czas na duet. Anne i Nastia miały zaśpiewać Magnet, piosenkę przywołującą tyle wspomnień Nathanowi. To była piosenka z ostatniego koncertu jego biologicznej siostry. Ostatnia, ta na bis, śpiewana razem z jej najlepszą przyjaciółką, rywalizującą z nią równie dobrą piosenkarką, Nagisą. To po tej piosence wróciła do hotelu, a później już nigdy nie zobaczono jej żywej...Przełknął ślinę patrząc na dwie, piękne dziewczyny. Jedną niebieskowłosą, a drugą różowowłosą. Anne rozpuściła włosy - w identycznych sukienkach wyglądały prawie jak bliźniaczki. Długo planowały ten "finał", dlatego były tak dobrze przygotowane. Koncertowe ruchy dziewcząt ledwo mieściły się na parkiecie sali, choć byli w największej tego salonu. Wyglądały pięknie, jakby świeciły. Niestety wszystko co piękne i dobre ma swój koniec: piosenka zakończyła się zejściem Nastii ze sceny i pożegnaniem przez Anne swoich solówek piosenką "Sayonara Goodbye". Wtedy postanowiła zaśpiewać siostra Axela. Po długich godzinach świetnej zabawy wrócili na kontynuowanie poczęstunku u Marka.  Gdy było już całkowicie ciemno, Anastasia przypomniała sobie, ze miała wrócić o wiele wcześniej.

- Ellie, idziemy. - powiedziała stanowczo, zakładając sweter, tak na wszelki wypadek, gdyby było zimno.
-  Co? Już? - jej siostrze wcale się ten pomysł nie podobał.
- Tak, teraz, mama będzie na nas zła. Zakładaj buty.
- Odprowadzimy was. - zaproponował Axel, widząc minę swojego kuzyna i wstał, zmierzając do korytarza.

Nathanowi przypomniała się postać w cieniu i jego zazdrość, kiedy Nastia przebywała z Axelem. Natychmiast wstał, kierując się w stronę Anastii.

- Ja je odprowadzę. - powiedział, patrząc złowrogo na Axela. Przez głowę przeszła mu bowiem myśl, że to on mógł być tą postacią.
- N-Nath...? - Nastia spojrzała na niego przerażona jego wzrokiem.
- Tak? - spytał serdecznie, miło patrząc na dziewczynę.
- Nie nic...Chodźmy już. 
- Mhm. 
- Nie, siostrzyczko kochana! - buntowała się Ellie.
- Teraz kochana, a co robiłaś wcześniej, co? - mruknęła, wychodząc. - Dziękujemy za gościnę, wychodzimy.
- Bezpiecznej drogi! - pożegnali ich inni.

Gdy wyszli, a Ellie wlokła się gdzieś z tyłu, Nastia w mroku wyszukała rękę Nathana.

- Nie musiałeś tak wyskakiwać z tym wszystkim... - szepnęła, spuszczając głowę.

Nic nie odpowiadał. Usłyszał idącą za nimi Anne, gadającą z siostrą Anastasi.

- Po prostu mi powiedz jeśli wolisz przebywać z nim niż ze mną. - mruknął cicho, jakby z wyrzutem.
- To nie tak, Nathan! - krzyknęła za chłopakiem który puścił jej dłoń i skręcał w jakąś boczną uliczkę z rękami w kieszeniach. - Nath! - pobiegła za nim.
- Anne-neesan, pośledźmy ich trochę! - zaproponowała Ellie.
- Dobry pomysł, Eli-chi.

Za którąś z kolei nieświecącą latarnią zgubiła go. "N-Nathan!" - krzyczała w myślach. Tylko tego zawsze się bała, że go straci. Nie przypuszczała że stanie się to tak szybko. Opadła na ziemię. Patrzyła przed siebie, mając nadzieję, że chłopak jednak stoi tuż przed nią. Że uśmiecha się jak kiedyś.

- Nathan! - krzyknęła z płaczem.

Chłopak stał za latanią, patrząc na nią, nie chciał jej opuszczać, ale także nie miał jej nic do powiedzenia. Znaczy, tak myślał dopóki nie zobaczył jej w takim stanie. Zagryzł zęby i kucnął, zbliżając się do dziewczyny; przytulił ją.

- N-Nath? - jej oczy jakby powiększyły się, odwróciła trochę głowę i uspokoiła się, widząc twarz niebieskowłosego pomocnika.
- Przepraszam, nie powinienem był. - szepnął, ściskając ją trochę mocniej niż wcześniej. - Kocham Cię. - wyszeptał cicho, jakby dla uspokojenia jej.

Chwilę później oboje się uśmiechnęli i znów ich twarze zbliżyły się "niebezpiecznie". W końcu ledwo musnęli się swoimi ustami, co jednak niedługo przeobraziło się w ich pierwszy pocałunek, który trwał zaledwie kilka sekund, bowiem tę wspaniałą i ważną chwilę przerwał Nathan, który zauważył czarną sylwetkę za budynkiem niedaleko...


Tak, Starunno, musiałam. Musiałam. No i dedykuję ci ten rozdział <3 Obiecałam chyba? Czy to nie brzmiało jak obietnica? xD Mam nadzieję że Ci się spodobał i dziękuję Ci za śledzenie mojego bloga <3

Tak samo chcę podziękować moim MASTER(K)OM! Oklaski dla Keshi i Amber, które na zawsze będą mieć najlepsze opowiadanie o Inazumie c:

No i na koniec, dziękuję wszystkim bez wyjątku, każdemu komu chciało się choćby włączyć tego bloga, bo mam na nim już ponad 1100 wyświetleń (czyli ponad 3 razy więcej niż mój główny blog) i 30 komentarzy (5 razy więcej niż na głównym) (nie licząc moich i powiadomienia o szablonie)! Arigato minna~!

Ciesze się, że większości się podoba. Chciałam również poinformować o zakładce "Zwiastuny" gdzie piszę informację o przyszłych fanficach. Jeśli macie pomysły i trochę czasu, to poświęćcie te kilka sekund na napisanie proponowanego tytułu, czy propozycji fanficów, jeśli sami nie mielibyście czasu go pisać, lub nie umiecie, a chcielibyście coś takiego przeczytać.

To chyba tyle. Teraz leci rozdział za rozdziałem xP

wtorek, 11 czerwca 2013

#011 - Pierwsza randka?

Czekała przed drzwiami Nathana, ubrana w jasną, białą sukienkę z falbankami. Jaj palec wreszcie natrafił na dzwonek. Chwilę czekała, aż otworzyły się drzwi sąsiada. Nath przywitał koleżankę lekkim i niezdecydowanym uśmiechem.

- Onii! Przestań się wstydzić~ - krzyknęła Anne, obserwująca scenę.
- Anne, przestań mnie pouczać! - mruknął, jednak dość głośno jak na mruknięcie.

Nastia zaśmiała się, wypowiadając ciche "Idziemy?". Oboje czerwieni jak buraki, czy raczej pomidory, szli w stronę rzeki.

- Ł-Ładna dziś pooogoda, nieprawdaż? - przerwał niezręczną ciszę Nathan.
- M-Mhm! - przytaknęła dziewczyna.

Znowu nie zdawali sobie sprawy że są śledzeni - niebieskie włosy robota powiewały na wietrze, zdradzając jej kryjówkę. "On jest beznadziejny, zagadać nawet nie umie!" zachichotała. Stała tak, czasem chowała się w innych miejscach, obserwując świeżą parę.

Gdy doszli na miejsce, usiedli tuż przy wodzie. Różowowłosa ściągnęła buty i zamoczyła nogi w niebieskiej wodzie. Nic nie mówiła, chciała nacieszyć się każdą chwilą spędzaną z ukochanym członkiem zespołu. Chłopak również się nie odzywał, nie chciał zepsuć przypadkiem atmosfery. Rozmyślał, więc na początku nie zdał sobie sprawy z tego, że dziewczyna trochę się przybliżyła; kapnął się kiedy położyła głowę na jego ramieniu.

- Anast...? - spojrzał na nią zdziwiony.

Ale nikt mu nie odpowiedział. "Zasnęła?" zapytał sam siebie. Zaciskając zęby podniósł rękę i położył na jej włosach, delikatnie je głaszcząc. Anastasia uśmiechnęła się lekko, jednak dalej udawała, że śpi. Nathan po chwili zmienił minę: na jego twarzy było widać uśmiech, a jego oczy...błyszczały? Jednym słowem, był szczęśliwy.

- Kocham Cię, Nast... - jak łatwo było to wypowiedzieć, gdy myślało się że spała.

Spojrzał na jej niepomalowane wargi i zbliżył swoją twarz do niej. Anastasia nawet się nie poruszyła, choć była na prawdę bardzo ciekawa, co Nathan zrobi w tej sytuacji, choć to było chyba oczywiste, ale czy na pewno?

- O czym ja myślę?! - otrząsnął się, szybko odwracając głowę w drugą stronę.

"A było tak blisko" - pomyśleli oboje.

- Ja Ciebie też. - wyszeptała, podnosząc głowę.
- Co? Ty nie...
- Nie spałam. - uśmiechnęła się lekko.

Niebieskowłosy miał ochotę zapaść się pod ziemie. Anne zaśmiała się za latarnią, obserwując scenę. Chłopak odwrócił się, a za sobą, gdzieś niedaleko, w drzewach, zobaczył postać w cieniu. Tę samą, wysoką, co ostatnio. Anne podążyła za jego wzrokiem, zdziwiona i trochę wystraszona. "Prześladowca? Gapowicz?" rozmyślał chłopak, gdy postać zniknęła z szelestem liści. "Myszę bardziej pilnować Nastii." - stwierdził...

#010 - Pozegnanie

- Gdzie Celia? - zapytał Jude, stojąc przed menadżerkami.
- Dziś znów nie przyszła... - powiedziała ze smutkiem Silvia.
- Rozmiem. - mruknął i pobiegł na trening.
- Myślisz, że to on jej coś powiedział? - zapytała Nelly.
- Bardzo możliwe. - Odparła Nastia.

Po treningu, w domku klubowym, Jude odchrząknął głośno.

- Myślę, że czas wam o tym powiedzieć.
- O czym? - spytał Kevin ze zdziwioną twarzą.
- Wyjeżdżam. Odchodzę.
- Kiedy, gdzie, jak, po co?!
- Wyjeżdżam jutro o ósmej. Chcę się pożegnać.
- Ale przecież niedługo zaczyna się Football Frontier!
- Wiem. Przykro mi że opuszczam was w takim momencie.
- Ale Jude...
- On już podjął swoją decyzję. - Nagle wtrącił się Axel.

Na tym skończyła się rozmowa; nikt nie chciał się sprzeciwiać obu geniuszom zespołu. Ale Jude ciągle w głowie miał ostatnie zdanie konwersacji: to które wypowiedział Axel. "On już podjął swoją decyzję." - tylko czy na pewno dobrą... Rozmyślania przerwał mu dzwoniący telefon. Biip, biiip! Jude odebrał bez wahania, widząc nadawcę sygnału.

- Właśnie o Tobie myślałem... - mruknął cicho.
- To nie w twoim stylu, mówić taką rzecz.
- Masz rację.
- Humm.
- Czy nie myślałeś właśnie tak jak ja teraz myślę?
- Czyli jak?
- Powiedziałeś, że już podjąłem decyzję, ale zastanawiałeś się czy na pewno i czy uważam że dobrą...
- A czy moje zdanie się tu liczy? - zapytał, słychać było krótkie i ciche "hym" oznaczające, że lekko się uśmiechnął. Po tym, chłopak rozłączył się.
- Axel? - zdezorientowany Jude stał na środku pokoju, patrząc w wyświetlacz telefonu: nie chciał dzwonić do niego, by mu nie przeszkodzić.
- Synu! Twoja Babcia dzwoni! - krzyknął z korytarza przybrany ojciec stratega.


+-+-+-+-+-+-+

- Hai. - wypowiedział głośno i odłożył słuchawkę.

Rozległo się pukanie.

- Pójdę otworzyć! - krzyknął Jude, zmierzając w stronę wielkich pokaźnych i rzeźbionych drzwi.
- Ohayo Gozaimasu. - szepnęła granatowowłosa dziewczyna, wchodząc do hallu o białych ścianach.
- Co tu robisz? - zapytał sucho, odwracając wzrok.
- Onii-ch... - wyciągnęła rękę ku jego ramieniu.
- Wracaj do siebie. Żegnaj. - wymamrotał stanowczo i wyruszył ku swemu pokoju.
- Ale Jude! - krzyknęła za nim ze łzami w oczach.

Nic nie odpowiedział, nie mogła nic zrobić; czuła się winna. Z płaczem wybiegła przez otwarte drzwi na zimne podwórko. Wiał wiatr i już było ciemno - chmury przysłaniały gwiazdy i księżyc, ponura noc. Ruszyła ku rzece, gdzie usiadła na trawie, chlipiąc cicho. Nie obchodziło jej, że rodzice będą się martwić, musiała wszystko sama przemyśleć - niedługo po tej myśli zasnęła, opadając na zieloną trawę, ostatnią rzeczą którą zrobiła, to przygładzenie zmarzniętą dłonią szkolnej spódniczki.

+-+-+-+-+-+-+

- Trzymaj się, Jude. - pożegnał go tata, gdy gimnazjalista wsiadał w autobus.
- Do zobaczenia, ojcze.

I pojechał, daleko, aż do Sapporo...

piątek, 7 czerwca 2013

#009 - Zazdrosc

Był piątek, dwa tygodnie po zakończeniu wycieczki. Anastia szła po Ellie i Ryana, który od niedawna był chłopakiem trzecioklasistki. Nastia uważała, że jej siostra jest za młoda, by mieć ukochanego, ale nie odważyła się tego powiedzieć. Najprawdopodobniej siostra obraziłaby się na nią i powiedziała, że Ana jest tylko zazdrosna, bo sama jeszcze nigdy chłopaka nie miała. Gdy doszła pod próg szkoły podstawowej , przywitała się z siostrą i grzecznie spytała o imię i chwilę pogadała z znajdującym się obok chłopakiem, z kolorem włosów zaskakująco podobnym do Axela. No tak, o wilku mowa...myślenie? Axel stał obok, serdecznie witając się z menadżerką.

- Cześć, Axel.
- Cześć, Anastasia.
- Nie możesz skrócić?
- Cześć Anast?
- Może być.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że twój kuzyn będzie...

Chłopak wzruszył ramionami - ruszyli w kierunku dość wysokiego bloku, widocznego na horyzoncie.

Tak mijały kolejne dni. Cała czwórka, czasem piątka, bo Nathan spotykał ich po drodze, wracali do bloku Nastii, po około godzinie chłopcy wychodzili do siebie. Nathan miał więc coraz mniej okazji do gadania z różowowłosą, siedział u siebie w pokoju, musząc dużo przemyśleć. Najgorsze dla niego było, że Nastia coraz bardziej zbliżała się do Axela, było to zbyt niepokojące. Jak to zaczynał sobie wmawiać: po burzy, czy deszczu, którym była Anne, nie zawsze przychodzi tęcza.

Co do śpiewającego robota, ta zdążyła już pogodzić się z bratem, który starał się traktować ją jak najlepiej - wszystko stało się tuż po powrocie z wycieczki. Dziewczyna wybiegła przytulić go na powitanie, płacząc w jego kurtkę. Przepraszała go, a później powiedziała coś, co chłopak zapamięta na zawsze: "Kocham Cię, onii-chan" - tyle mu starczyło, by zdać sobie sprawę z uczucia, jakim darzył prawdziwą siostrę, jak i tą która ją zastępowała.

+-+-+-+-+-+-+
Nathan zmierzał w stronę starej księgarni, gdzie były głównie wiersze i mangi - dziwny sklep. Był umówiony z brązowowłosą dziewczyną, chodzącą do Aliea Academy. Dotarł na miejsce 10 minut przed godziną spotkania, to dobrze - Emily nie lubi gdy ktoś się spóźnia, nie wybacza tego nawet Bryce'owi.

- Witaj, Nath.
- Cześć, Mily.
- O czym chciałeś pogadać?
- Potrzebuję porady, a polegam zwykle tylko na twoich.
- Więc słucham... - uśmiechnęła się fioletowo oka, czytając czasem w głowie, czasem na głos wiersze. - Bywa właśnie tak, inni ludzie obwiniają nas...Chodzi o Anastasię? - zapytała, gdy tamten nie mógł wykrztusić ani słowa.
- Mhm...
- Pokłóciłeś się z nią?
- Nie! 
- Wytłumacz mi więc...
- Bo widzisz, po wycieczce okazało się, że kuzyn Axela i siostra Nastii chodzą ze sobą...I Nastia spędza coraz więcej czasu z Axelem...
- Jednym słowem: jesteś zazdrosny. - podsumowała, nie robiąc żadnych komentarzy typu "przecież to trzecioklasiści." 
- Ja nie...Znaczy...Może trochę...
- Nie trochę, tylko bardzo. - uśmiechnęła się lekko. - Zazdrość budzi w ludziach lęk, myśli w głowie mają pęk...
- Co mam robić...?
- Nie możesz jej obwiniać. Przypuszczam że nawet nie powiedziałeś jej, co czujesz. Bo miłość, jest jak pierwszy śnieg...
- Ale ona...
- Jeśli chcesz powiedzieć, że wie, to się mylisz...
- Dziękuję, Mily.
- Nie ma za co, Nath. Trzymaj się, i powiedz jej to wreszcie! - uśmiechnięta pożegnała chłopaka, gestem dłoni, gdy ten wychodził z księgarni.

- Nii-san, gdzie byłeś? - Anne znów rzuciła się na brata
- Po pewną poradę. - pogłaskał ją po włosach, po czym poszedł do swojego pokoju.

+-+-+-+-+-+-+

W sobotę wieczorem, chłopak zadzwonił na komórkę Anastii. Dziewczyna zgodziła się zejść na podwórko.

- Przejdziesz się? - zapytał chłopak.
- Mhm.

Szli powoli i nie rozmawiając, gdy Nath przypomniał sobie o tym, co miał zrobić. Siedli na ławce.

- Nast. Gdybym miał Ci do powiedzenia coś bardzo, ale to bardzo ważnego, wysłuchałabyś mnie?
- Jasne.
- Więc słuchaj: trochę już czasu minęło o...odkąd z...zda...ałem so...so...sobie sp...p...p...rawę, że c-c-ci-cię-c-c-c-cię...cię...K...K... - nie dał rady tego wykrztusić, ale Anastasia patrzyła na niego ze łzami w oczach. Najwyraźniej rozumiała o co chodzi.

Przytuliła się do niego szybko, zanim zdążył zareagować. Przez chwilę przypominała zapłakaną Anne.

- Ja...Ja Ciebie, też, Nathan.

Kontynuowała płacz. Nath uśmiechnął się lekko i objął dziewczynę, przytulając do siebie. Oboje już byli zarumienieni, ale co tam. I tak nikt ich nie widział...Chyba...Nath zauważył uciekającą zza słupa czarną sylwetkę.


_____________

Mam nadzieję że się podoba <33
Nie mam komu dedykować posta, ale chyba coś się znajdzie:

Dla Amber i Keiszy, za wstawienie nowego, 18 rozdziału u nich, zapraszam:
 http://inazuma-eleven-us-story.blogspot.be/

środa, 5 czerwca 2013

#008 - Cala prawda

- Celia... - chłopak w pelerynie złapał siostrę za ramię.
- Słucham, onii-san. - uśmiechnęła się granatowo włosa, odwracając się tyłem od koleżanek.
- Musimy dokończyć naszą rozmowę. - szepnął. Zadzwonił dzwonek. Kolejna szansa przepadła.

+-+-+-+-+-+-+

Nelly spoglądała ukradkiem w stronę Marka.Celia i Silvia, razem z Nastią poszły szukać pierwszego trenera Hillmana. Gdy wróciły, trening dobiegł końca. Anastia zawołała wszystkich piłkarzy, na odpoczynek przy pikniku, w wynagrodzeniu za ciężką pracę. Ciężko było jej utrzymać w sekrecie co miało się niedługo stać.

+-+-+-+-+-+-+

Kilka dni później, chłopcy dowiedzieli się o planie dziewczyn. Nie było to nic innego, jak obóz. Wycieczka klubowa. W piątek rano wszyscy, z wyjątkiem Nastii, Natha i Nelly byli na miejscu spotkania: pod szkołą, ze swoimi walizkami.

- Anne, wyjdź chociaż się pożegnać! Spóźnię się przez Ciebie! - krzyczał do drzwi niebieskowłosy. - Anne! - mówił z pretensjami w głosie.
- Nie wyjdę, idioto! - krzyczała ze szlochem. Jej zachrypnięty głos ledwo było słychać przez poduszkę do której tuliła twarz.
- Anne... - szepnął cicho. - Wychodzę! - krzyknął, schodząc po schodach, a następnie wychodząc z mieszkania.
- Itte rasshai* - wyszeptała Anne, gdy była pewna że jej brat wyszedł.

Nerwowo wciskał dzwonek do mieszkania Anastasii. Po około dziesiątym razie słychać było "Już idę!", dźwięk kroków, przekręcenie klucza. Za chwilę Nath zobaczył uśmiechniętą lecz zakłopotaną twarz Nastii. Była ubrana w bladoróżową, może białą sukienkę z czarnymi koronkami, jej walizka była podobna, bladoróżowa z czarnym uchwytem.

- Idziemy? Spóźnimy się! - powiedziała Ana, gdy jej sąsiad stał jak oniemiały.

Pokiwał głową, ruszyli. Na miejsce dotarli tuż przed czarnym samochodem wiozącym właścicielkę klubu. Wsiedli do autokaru - każdy na swoje miejsca. Trener z menadżerkami z przodu, a zawodnicy według swoich pozycji na boisku.

+-+-+-+-+-+-+

Zatrzymali się przy hotelu. Byli niedaleko plaży, jednak teraz mieli czas wyłącznie na rozpakowywanie się. Dziewczyny jako pierwsze weszły do pokoju, wcześniej stojąc przy recepcji, by zameldować drużynę.

Pokój był ładny i typowo dziewczęcy, nawet łóżko Silvii, mimo zielonego koloru pościeli. Każda miała swoje łóżko, swoją szafę i swój stolik nocny z lampką. Silvia zaczęła od odhaczania wszystkich zameldowanych na swojej liście, Celia ułożyła się wygodnie na łóżku, by odpocząć po podróży. Nelly i Anas rozpakowywały swoje rzeczy.

Następnie wszyscy mogli spokojnie iść na plażę. Dziewczyny miały stroje kąpielowe już na sobie, wystarczyło ściągnąć sukienki, czy szorty i bluzki. Nie zapomniały również o kremach i okularach przeciwsłonecznych, ani o ręcznikach.

Brązowowłosa menadżerka kontrolowała wszystkich z odległości około dziesięciu metrów - leżała na kocu, opalając się. Inni chlapali się w wodzie, śmiejąc się. Każdy był już przemoknięty do suchej nitki...

+-+-+-+-+-+-+

- Wyjeżdżam. - tylko tyle powiedział, łapiąc w korytarzu Celię.
- Teraz, gdzie?!
- Nie, to chciałem Ci wcześniej powiedzieć...
- Ale gdzie?! - rozpaczliwie spytała dziewczyna.
- Moja...Znaczy nasza babka już nie wyrabia sama, jadę jej pomóc. 
- Nie jedź, Jude!
- Muszę, dobrze o tym wiesz. - Szepnął cicho, spuszczając wzrok. Po chwili pogłaskał ją po granatowych włosach, i skręcił do swojego pokoju.

Celia zaś odbiegła ze łzami w oczach, na podwórko.

Mieli czas wolny, więc nie tylko ona wyszła z hotelu. Nathan z Anastasią wyszli do lasu, jakiś czas temu.

+-+-+-+-+-+-+

- Nast, patrz. Świetliki. - ręką wskazał kilka świecących kropek tuż przed nimi.
- Rzeczywiście. - podążyła wzrokiem za jego ręką.
- Wiesz, Anne i ja...
- Co do Anne: zdziwiłam się, gdy się dowiedziałam, że masz siostrę...!
- Bo nie mam... - mruknął cicho
- Jak to nie masz? Ale Anne...
- Chciałem Ci powiedzieć, że to nie moja prawdziwa siostra...
- Jak to? Ale jeśli przyszywana, to też się liczy...
- Nie o to chodzi, Anast.
- No to o co?
- Kilka lat temu moja biologiczna siostra o imieniu Anne, młoda piosenkarka, umarła w hotelu, tuż po występie zasłabła. Była miła, piękna, naprawdę bardzo ją...kochałem. Jak to siostrę... Po jej śmierci wszyscy byli w rozpaczy. Pewna firma postanowiła poeksperymentować i stworzyła dla nas robota - tym jest teraz Anne. Sztuczna inteligencja w sztucznym ciele. 
- A-Anne jest...sztuczną inteligencją?
- Dokładnie. - W tym momencie Nathan zamilkł, westchnął i schował głowę w ramionach.

Anastasia znów nie wiedziała, co może zrobić. Więc tylko spojrzała na niego.

- Przejdziemy się? - zapytała cicho.

Wstali i przypadkowo złapali się za ręce...



-------------------------------------
*Bezpiecznej podróży
-------------------------------------
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał <33

Dedykuję go Amber i Starunnie. Mam nadzieję że jesteście zadowolone z 8 rozdziału <33

niedziela, 2 czerwca 2013

#007 - Prawda

Nathan wrócił do domu i powiesił przemoczoną kurtkę w korytarzu. Rozejrzał się po salonie, gdzie cała rodzina siedziała na kanapie, z poważnymi minami. Nath przełknął ślinę, wiedząc że to nie oznacza nic dobrego.

- Gdzie Anne? - zapytał.
- W swoim pokoju. Wróciła z godzinę temu, przebiegła z płaczem przez dom i zamknęła się tam. - odpowiedzi udzielił ojciec Nathana.
- Zastanawialiśmy się...Czy nic jej nie zrobiłeś? - to z kolei pytanie matki.
- Nie! To ona śledziła mnie z... - Ojciec przerwał synu, więc chłopak nie mógł dokończyć.
- Wiesz, synu, ona zna prawdę.

To zdanie sprawiło, że niebiesko-włosy zamarł. Czyli Anne już wiedziała...? Ale od jak dawna? W głowie chłopaka roiło się od pytań, a jego rodzice chyba to wyczuli.

- Kilka lat temu ciotka Liza jej powiedziała. Podobno przypadkiem.

Nathan ruszył w stronę schodów, a dotarłszy do drzwi pokoju siostry, zapukał. Nikt mu nie odpowiedział, jeśli nie liczyć cichego, ledwie słyszalnego szlochu. Wiedział, że dziewczyna mu nie otworzy, więc wybiegł z mieszkania na klatkę schodową. Zadzwonił do drzwi sąsiadów. Gdy mama Nastii go wpuściła, Nath musiał być bardzo zdziwiony.

Na brązowej, materiałowej kanapie, siedział białowłosy chłopak w pomarańczowej bluzie. Nikt inny jak Axel. Patrzył na dywan, gdzie Ellie, młodsza siostra różowowłosej menadżerki, bawiła się z jego siostrą, Julią. Anastasia właśnie podeszła do stołu przed kanapą, stawiając tam cztery lemoniady i talerz z ciasteczkami. Uśmiechnęła się miło i spojrzała na bawiące się pierwszoklasistki, które od razu przybiegły by pożerać słodycze.

- Dzień dobry...? - niepewnie powiedział pomocnik drużyny Raimona, wchodząc do głównego pomieszczenia.
- Cześć, Nath. - uśmiechnęła się Nastia.
- Nathan? - Axel, dość zdziwiony, spojrzał na kolegę.
- Rozgość się. - dorzuciła menadżerka.
- O! Przyszedł chłopak siostry! - przywitała się, i to jak grzecznie, Ellie.
- Ell, mówiłam Ci, że to nie mój chłopak. - poprawiła Ana swoją siostrę.

Axel wstał i podszedł do niebieskowłosego. Wziął go za ramię i poprowadził do korytarza.
- Czemu to wszystko wygląda jakbyś był członkiem rodziny? - spytał napastnik.
- Nie, to nie tak...Ja po prostu jesem ich sąsiadem i musiałem poważnie porozmawiać z Anas...
- Poważnie porozmawiać, tak? A o czym, jeśli mogę wiedzieć? Czy to że jesteś sąsiadem znaczy że wchodzisz tu sobie w każdej chwili? - podejrzliwa mina Axela trochę przerażała chłopaka.
- A czemu tak się gniewasz, spokojnie...
- Po prostu byłem ciekawy.

Konwersację przerwała ich koleżanka, która właśnie postawiła piątą szklankę z lemoniadą na stole i zawołała chłopców do salonu. Jednak Nath nie miał już ochoty opowiadać Anastii co się stało.

Następnego dnia (-(-(+)-)-) w szkole.

- Nast, możesz na chwilkę? - Nathan właśnie miał szansę na porozmawianie z menadżerką.
- Mhm! 
- Słuchaj, wczoraj po powrocie do domu Anne zamknęła się w pokoju.
- Dlaczego?
- To właśnie chciałbym wiedzieć. Ale jest coś co muszę komuś powiedzieć.
- Zamieniam się w słuch.
- Bo ona...
- Kochani, zaczynamy trening! - krzyknął Mark.


~~~~~~~~~~
Tak, wiem że znów krótki, ale nie krzyczcie .-. Dedykuję go...Komu go dedykuję? No nie wiem.
Keiszy na pocieszenie, bo ostatnio była strasznie zabiegana c:
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony