czwartek, 29 sierpnia 2013

#021 - Wakacje!

Tego dnia, wszyscy przyszli do szkoły. Musieli w końcu pożegnać się, czy umówić z kolegami, czy koleżankami gdy ktoś z nich nie miał telefonu, czy też po prostu rodzice kazali im przyjść. Kończył się pierwszy semestr, trwający od kwietnia do lipca. Wakacje miały trochę potrwać, jeden miesiąc to nie tak mało. No ale nie będą mieli wiele czasu dla siebie: po wszelkich apelach by się nie utopić i uważać na samochody, wszyscy członkowie klubu piłkarskiego, łącznie z menadżerkami mieli zebrać się w domku klubowym. Był on teraz wypchany do brzegów, a kapitan stanął przy tablicy, bazgrząc coś na niej czarnym pisakiem. Dziewczyny były uśmiechnięte, najwyraźniej wiedziały o co chodzi. Gdy Mark z wielkim bananem na ustach wgapiał się w kolegów, tamci próbowali rozczytać szyfr, wiadomość zakodowaną na białej tablicy. Niektórym szło lepiej, niektórym gorzej, ale nikt nic nie zrozumiał do końca.

- OPUS? Będzie grał u nas? Gdzie? - zaczął Kevin.
- Jaki znowu opus? - zapytał Mark.
- No, właśnie o nim napisałeś... - tłumaczył napastnik.
- Nie! - Mark stuknął ręką w tablicę. - Na całe wakacje jedziemy na wspólne wczasy!
- Co? - na początku Todd trochę się zdziwił.  - Na całą przerwę letnią?!
- Tak! - wyszczerzył się kapitan.
- A gdzie jedziemy? - zapytał Nathan.
- Nad ocean! Cieszycie się?
- Nad...ocean? - spytał Jude.
- Dokładnie, nad ocean! - Mark, dalej uśmiechnięty, wyraźnie cieszył się wyprawą. - Ponownie zagramy z Hurley'em! I będziemy trenować na piasku...! - rozmarzył się kapitan.
- Ale Mark...A co jeśli ktoś z nas ma inne plany? - zapytał Axel.
- A ktoś ma inne plany...? - jakaś ciemna i złowroga aura otoczyła Marka.
- No bo widzisz... - zaczął Axel, ale nie dokończył, aż przeszły go ciarki gdy świecące na czerwono oczy Marka przeszywały go wzrokiem.
- To zaciągnę Cię siłą! - zaśmiał się wesoło. Axel był wyraźnie zdziwiony nagłą zmianą wyglądu przyjaciela.
- Iluzja? - szepnął cicho równie przerażony wcześniej Jude.
- A nie zgadniecie kto jedzie z nami! - ucieszył się kapitan Raimona.
- Ktoś jeszcze oprócz nas?  - zdziwili się zawodnicy. Drzwi nagle się otworzyły, a za nimi stali...
- Tori, Sue, Eric i Bobby! - krzyknął Mark. - I Shawn, i Xavier, i Jordan!
- Coooo?! - zawodnikom opadła szczęka aż na samą ziemię.
- Czeeeść! - przywitali się znajomi.
- Liczę na to, że jutro na lotnisku zobaczę was wszystkich! Do jutraaa! - zawodnicy rozeszli się do domów.

+-+-+-+-+-+-+

Gdy już dotarli do domków letniskowych, tuż nad brzegiem oceanu, każdy rozszedł się do wcześniej ustalonych mieszkań.

- Niech żyje plaża! - Hurley pojawił się tuż przy nich. - I moi przyjaciele!
- Racja, nii-san! - odpowiedziała jakaś łososiowowłosa dziewczyna. - Niech żyje surf!
- Hurley, kto to? - zapytał Mark, podbiegając do kolegi.
- Oto moja młodsza siostra, Inoe! - uśmiechnął się surfer.
- Miło mi poznać! - uśmiechnęła się miło. - A teraz wszyscy do wody! - krzyknęła, a jako, że była w stroju kąpielowym, od razu pobiegła w stronę jasnoniebieskiego oceanu po białym piasku.
- A trening? - zapytał Mark.
- Trening będzie później! - oznajmiła Tori, która poszła w ślady Inoe.
- Kochanieee! - z domku dziewczyn wybiegła Sue, od razu przylepiając się do Erick'a.
- Łał, Nelly... - zaczął Mark, gdy zobaczył Nelly wychodzącą w bikini na plażę. Zaraz za nią wyszła Silvia.

Erick na chwilę odwrócił wzrok od Sue i spojrzał na Silvie, która razem z Nelly i Camelią kierowała się w stronę Marka. Silvia na chwilę popatrzyła w jego stronę, lecz potem odwróciła się, biegnąc do wody. Teraz już prawie wszyscy się w niej pluskali.

Nelly siedziała na słońcu, uśmiechając się co jakiś czas, widząc że zawodnicy dobrze się bawią. Zobaczyła Marka biegnącego w jej stronę.

- Nelly, dlaczego nie idziesz do wody? - zapytał.
- No bo... - dziewczyna zaczerwieniła się, lecz natychmiast przybrała surową minę. - To nie twoja sprawa.
- Ale chodź, jest świetna zabawa! - złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wody. Puścił ją dopiero w wodzie, gdzie miała oceanu po szyje.
- Mark, chodź do nas, pogramy w siatkę w wodzie!
- Tak, już idę! - krzyknął, płynąc w stronę kolegów. Nagle Nelly poczuła jak coś ciągnie ją w bok. Próbowała stanąć, ale było za głęboko. Fala zepchnęła ją głębiej, a teraz zbliżała się większa.
- Ratunku! - krzyknęła wystraszona, ledwo trzymając się ponad taflą oceanu.  - Ratunku! - wielka fala była coraz bliżej. Mark usłyszał wołanie, jako że był najbliżej. Spojrzał za siebie i zobaczył panicznie machającą rękami menadżerkę. Nie zastanawiając się popłynął w jej stronę. Z daleka zobaczył jak przytapia ją fala...

+-+-+-+-+-+-+

Otworzyła oczy, wpatrując się w pokój w którym się znajdowała. Usiadła, po czym zakaszlała. Rozglądnęła się i zobaczyła, że ktoś trzyma głowę na łóżku. Mark, klęczący na podłodze najwyraźniej nie doczekał się pobudki Nelly, bowiem teraz chrapał. Dziewczyna smutno się uśmiechnęła, wystawiając nogi spod kołdry, spróbowała wyjść z łóżka, nie budząc przy tym kapitana. Gdy już była na zewnątrz usiadła na brzegu, gdzie nie było nikogo - była noc. Księżyc odbijał się pięknie w jasnej wodzie oceanu. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że ma na sobie czyjś sweter, zapewne Marka. Mimo to, było jej nieco zimno gdy powiał nocny wiatr.

- Dziękuję. - szepnęła.


Dziś dość (a nawet bardzo) krótki rozdział, szczególnie w porównaniu z dwoma poprzednimi. Gdy nam wakacje się kończą (przynajmniej tym, którzy jeszcze chodzą do szkoły, gimnazjum, liceum....I na studia chyba też, więc żebyście jeszcze trochę tego słońca i wolności poczuli, to macie wakacje jeszcze tutaj, razem z całą ekipą Raimona. Do tych którzy Nelly nie lubią - przepraszam że jej nie zabiłam, ale ja osobiście ją lubię (mimo tego, że na jakiś czas nie była menadżerką Inazumy, przez co się na nią wkurzyłam.)

Do mojej kochanej Keiszy i kochanej Liny: KIEDY WY WSTAWICIE TEN ROZDZIAŁ?! T.T Daje wam czas do niedzieli. Inaczej się wkurzę. *dość...bezużyteczny (?) szantaż*

Runnuś, Keshi, dziękuję za pomysły~ Dzięki wam odzyskałam wenę i dwa z pomysłów zrealizuje jeszcze na tych wakacjach Raimona. Po jednym pomyśle od każdej z was~

niedziela, 25 sierpnia 2013

#020,5 - Bonus II

Amber nie zeszła od razu po gwizdku. Dopiero gdy Mark podszedł do niej, klepiąc dziewczynę po ramieniu, by się ocknęła, ruszyła w stronę reszty. Jude spojrzał na trenera.

- Ustalę formację na drugą połowę. - powiedział trener, gdy tylko wszyscy się zebrali. Menadżerki rozdawały bidony z wodą i ręczniki. - W bramce, oczywiście, Mark Evans który dalej będzie pełnił rolę kapitana zespołu. Na obronie Nathan, Jack, Starunna a Amber zastąpi Shawn...
- Schodzę?! - zdziwiła się poruszona Amber. - Dlaczego?!
- Na razie jesteś zbyt zdekoncentrowana... - zaczął Jude, ale Amber już nie słuchała. Zajęta była piorunowaniem wzrokiem trenera polskiego zespołu.
- Caleb, Xavier, Keshi i Jude będą na na miejscu pomocników. - kontynuował Percy Trevis. - I na koniec, Nuka i Axel, mam nadzieję że spiszecie się w roli napastników, czekam na kolejne bramki.
- Tak jest! - krzyknęła Nuka.

Po wycieczkach do toalety i po rozmowach strategicznych z Judem, Calebem, Markiem i momentami z trenerem, wszyscy udali się na swoje miejsca na boisku. Amber, siedząca na ławce rezerwowych, patrzyła na Nukę, wzrokiem, mówiącym chociażby "zabij je swoim strzałem!". Druga połowa się rozpoczęła. Jedna z napastniczek reprezentacji polski zaczęła podaniem do koleżanki obok, która cudem wyminęła Axela i Nukę. Niebieskowłosa odwróciła się zdziwiona. "Tej techniki nie pamiętam!" - pomyślała. To samo mówiła teraz sobie Amber, ale skupmy się na meczu. Szybimi ruchami wyminęła również Jude'a, ale Starunna była na tyle szybka, by odebrać jej piłkę. Wykopała ją do Xavier'a, który teraz pędził trochę bliżej bramki. Dryblując ominął napastników wrogiej drużyny, po czym przygotował się do strzału.

- Miecz Meteoru! - krzyknął numer 18.

Piłka skierowała się do bramki, jednak bramkarka, chuda dziewczyna o pomarańczowych włosach, wypowiadając coś cicho złapała piłkę. Wszyscy, prócz Polskich zawodniczek, rzecz jasna, zdziwili się. Dziewczyny wyraźnie poprawiły się od pierwszej połowy. Chłopak biegiem wrócił na miejsce, kiedy bramkarka rzucała do pomocniczek. Tamte podały do wysokiej napastniczki o zielonych włosach, która zaczęła biec w towarzystwie drugiej napastniczki, niskiej brunetki. Podawały do siebie, tym samym mijając kolejnych zawodników Inazumy Japan. Japońska drużyna, nie wiedząc, co robić, stała w miejscu, aż Nuka ruszyła się, chcąc odebrać piłkę dawnym koleżankom.

- Dalej Nuka, uda Ci się! - krzyczała Amber, która co jakiś czas patrzyła na trenera i na menadżera Polski.

"- Dobry wieczór, mówi Amber Stourt... - powiedziała Amber do słuchawki telefonu. Była noc, wszyscy spali, mogła wreszcie spokojnie zadzwonić.
- Czekałem na telefon od południa, co tak długo? - odezwał się znajomy głos w słuchawce.

- Słuchaj, powiem krótko i zwięźle, nie będę powtarzać.
- Zamieniam się w słuch.
- Jutro mecz. Jeśli wygracie, wracam. Jeśli nie, macie nawet nie próbować ze mną rozmawiać. - powiedziała stanowczo.
- Tak prosto, na prawdę? Lepiej już zaczynaj się pakować. - zaśmiał się.
- Wierzę w nich. Wierzę w moich przyjaciół. - mruknęła Amber, rozłączając się.
- Amber, co tu robisz? - Nuka spojrzała na kontur przyjaciółki, ledwo widoczny w ciemności.
- Nuka?! Ja...Szłam po picie."

Włosy dziewczyny falowały na wietrze, gdy biegła do bramki. Amber wstała, w momencie kiedy kopnęła do bramki, wykonując jedną ze starych technik. Niestety piłka została zatrzymana przez bramkarkę. Dziewczyna wykopała futbolówkę do koleżanek z pierwszego rzędu, które pobiegły w stronę bramki japońskiej drużyny. Mała napastniczka uderzyła piłkę do góry, a ta wyższa wyskoczyła w powietrze kopiąc ją odwrócona do góry nogami. Piłka wpadła do bramki mimo refleksu Marka w postaci Ręki Majina. Jeden do jednego.

- Zmiana? - zdziwił się Mark.
- Kto wchodzi? - popatrzył na wyświetlone numerki Jack.

Na boisko weszła Amber, a Shawn zszedł. Zamieniając się, przybili piątkę.

- Dasz radę? - spytał szeptem, szybko szarowłosy.

Dziewczyna przytaknęła i ustawiła się na swojej pozycji.

- Nuka, potrzebna mi będziesz! Wiesz o co mi chodzi! - krzyknęła do przyjaciółki, patrząc na trenera dziewczyn zdecydowanym wzrokiem. - Nie przegram. - szepnęła.

"Niecała minuta do końca meczu! Polska ciągle ma 80% posiadania piłki. Dziewczyny ciągle ruszają w stronę bramki. Na szczęście w pomocy bardzo pomogła Amber Stourt która po dłuższej nieobecności w drugiej połowie wreszcie wróciła na boisko! Co?! Amber pędzi u boku Nuki Lonbery która przygotowuje się do kopnięcia i..."

- Jesteś pewna? Możesz po tym nie wstać. - spojrzała na Amber.
- Nie możemy przegrać. - odpowiedziała.

"...goooooooool! Panna Stourt i Panna Lonbery strzeliły! Ale o co chodzi? Czemu brązowowłosa nie podnosi się z ziemi na którą przed chwilą nieszczęśliwie spadła? O co chodzi?"

- Amber! - krzyknęła Nuka, klękając obok koleżanki.
- Co jej jest? - Mark przybiegł do leżącej na ziemi dziewczyny.
- Amber?! - Shawn również przybiegł do przyjaciółki, mającej zamknięte oczy.
- Wszystko... - ruszyła ręką. - Jest dobrze. - powiedziała, otwierając oczy. Wstała, choć przyniosło jej to trochę trudu.

Słychać było gwizdek, mający zakończyć pierwsze spotkanie Football Frontier International, w skrócie FFI.

+-+-+-+-+-+-+

Gdy wyszła z szatni, Amber ruszyła w stronę toalet. Po drodze natknęła się na jedną z dawnych koleżanek z zespołu.

- A kogoż tu widzę? - spojrzała na nią. - Amber!
- Lilly, możesz mnie zostawić? - poprosiła spokojnie.
- Ależ zarozumiała się stałaś odkąd wyjechałaś. - "oburzyła" się fiołkowowłosa.
- Zostaw mnie. - powiedziała wyraźniej i jakoś...inaczej.
- Aleś ty śmieszna, nawet z koleżanką nie pogadasz?

+-+-+-+-+-+-+

- Axel...Możesz poczekać? - zawołała Keshi do wychodzącego z męskiej szatni napastnika.
- Mhm. - podszedł do niej. - Słucham?
- Ja...Ten no...Chciałam Ci coś powiedzieć. - powiedziała cicho.
- Tak?
- Bo ja ten...Chciałam Cię spytać...Czy...Albo inaczej. Co byś zrobił...gdyby się okazało że Cię k...k...koch-cham...?
- Zrobił bym o tak. - powiedział, po czym złapał ją za podbródek i pocałował ją.
- To Ci powiem, że Cię kocham. - uśmiechnęła się zaczerwieniona.
- Chciałabyś być moją dziewczyną? - uśmiechnął się.
- Eee. Tak... - powiedziała odwracając wzrok, po czym odbiegła zanim Axel zdążył cokolwiek zrobić bądź powiedzieć. - Amber! - krzyknęła, chcąc podzielić się swoim szczęściem z koleżanką. Dopiero gdy bardziej zbliżyła się do przyjaciółki, usłyszała czyjś śmiech i zobaczyła czerwony ślad na policzku brązowowłosej. - Zostaw ją! - krzyknęła do nieznajomej z przeciwnej drużyny, która najwyraźniej uderzyła Amber.

Keshi uderzyła Lilly w twarz, zdenerwowana. Syknęła coś i groźnie się popatrzyła, spoglądając za uciekającą dziewczyną.

- Coś jeszcze Ci zrobiła? - zapytała z troską w głosie.
- Nie, nic...

Kurcze ludzie, wiem że nudny!
Wiem wiem
Ale dodałam agresji Keshi. No i już jest dziewczyną Axela. No i skończyłam mecz. I trochę Amber było. Możecie się spodziewać niespodzianki w trzeciej części bonusu xp Sama jeszcze się zastanawiać co z pomysłów wybrać.

Byłam dziś na dniach Mielca. I grali Golec uOrkiestra. No i było fajnie. A wyszliśmy koło 17, a wcześniej był obiad a przed obiadem spacer i kurde nie miałam kiedy rozdziału pisać. Więc sorry że krótki, ale obiecałam że go wstawię dzisiaj i wstawiłam dzisiaj. Szczegółem jest że gdybym o dziesięć minut się spóźniła to już nie byłoby dzisiaj a jutro. Ale to szczegół...

Kocham was. Buziaki i czekam na komenty i impressions~

sobota, 24 sierpnia 2013

#020 - Nastepnym razem bardziej uwazaj.

Nastia stanęła w jednej z ciemnych, wąskich, ślepych uliczek. Właśnie wracała z zakupów, z kilkoma ciężkimi siatkami. "Oby Nathan  był w okolicy. Ojciec w pracy a matce nie chcę się naprzykrzać..." - pomyślała, wyciągając telefon. Zaczęła wybierać numer do Nathana. 5...9...14...Przyłożyła komórkę do ucha, jednak włączyła się poczta głosowa. Anastasia mruknęła coś pod nosem, i już miała próbować drugi raz, gdy ktoś zaczął coś do niej mówić.

- Chłopak nie odbiera? - zapytał. - Może pomóc z tymi zakupami?

Chłopak był wysoki, miał czerwone włosy i zielone oczy. Zielonej koszulki prawie nie było widać pod czarną, skórzaną kurtką. Na szyi miał naszyjnik z rzemyka i koralików.

- Gdybyś mógł... - zaczęła ale nie skończyła, gdy chłopak wziął jedną siatkę. Nastia sięgnęła po drugą, ale czerwonowłosy ją uprzedził.
- Akinori Hirasawa jestem. - przedstawił się.
- Anastasia...Anastasia Rain. Miło mi.

Rozmawiali na przeróżne temat, w drodze do domu bloku w którym mieszkała gimnazjalistka. Szli po dość zaludnionych ulicach, ale Akinori nie przejmował się możliwością spotkania któregoś ze znajomych różowowłosej. W pewnym momencie, z kieszeni spódnicy wypadł jej telefon. Gdy dziewczyna nie patrzyła, Akinori podniósł go i szybkim ruchem palca wyciszył, po czym oddał dziewczynie.

- Wypadł Ci...

+-+-+-+-+-+-+

Nathan wyszedł z łazienki. Miał mokre włosy, ale nie lubił ich suszyć suszarką. Już wolał zrobić parę rundek wokół boiska, wtedy zawsze szybciej się suszyły. A jego włosy się nie niszczyły. Spojrzał na telefon. 1 nieodebrane połączenie.

- Czego Nastia mogła chcieć? - pomyślał, oddzwaniając.

Nikt nie odbierał. Nathan trochę się zdziwił, ale ledwo odłożył telefon a już komórka wydała z siebie jakiś odgłos, dokładniej piosenkę, którą ustawił sobie jako dzwonek. Dzwonił Axel.

- Słucham? - Nathan zdziwiony był, że tamten do niego dzwonił. Rzadko gadali przez telefon.
- Niepokojące wieści. - mruknął Axel poważnym głosem. - Widziałem jak Hirasawa z Nastią wchodzą do bloku...
- Że jak? - przestraszył się Swift. Miał nadzieję że to tylko żart ze strony przyjaciela...Chociaż on nigdy nie żartował w ten sposób. Ba, nigdy w ogóle nie żartował...
- Przed jakimiś dwoma minutami, Akinori Hirasawa z liceum Raimona, prześladowca naszej menadżerki, wszedł do bloku pomagając Twojej dziewczynie nieść zakupy. - powiedział wolniej i wyraźniej.
- Czyli po to dzwoniła...Ale dlaczego nie odebrała ode mnie telefonu?!
- Nie czas na takie pytania, otwórz mi drzwi, pomogę Ci. - pospieszył go Blaze.

Nathan rozłączył się, otworzył drzwi od klatki schodowej domofonem po czym wybiegł na schody.

+-+-+-+-+-+-+

- Przytulnie tu. - stwierdził czerwonowłosy, wieszając kurtkę na wieszaku, co oznaczało że nie zamierza się stąd zmywać jak najszybciej.
- Herbatę, kawę? Wczoraj robiłam ciasteczka z czekoladą... - jak każda dobra gospodyni, zapytała się o posiłek.
- Kawę poproszę, jeśli to nie problem. - uśmiechnął się przyjaźnie i usiadł na kanapie.
- Łazienka jest tam, jakbyś potrzebował. Będę w kuchni. - wskazała palcem białe drzwi prowadzące do łazienki a następnie zniknęła za barkiem.

Akinori z chytrym uśmiechem rozglądał się po wnętrzu. Musiał mieć plan, zanim Nastia wróci. Podszedł do drzwi wyjściowych i sięgnął po klucz, który, z tego co pamiętał, różowowłosa kładła na trzeciej półce szafy. Tak też było. Włożył klucz do zamka, i jak najciszej zamknął drzwi na jeszcze jeden raz. Górny zamek również na dwa razy (Anastasia zamykała zawsze na jeden raz, i nigdy górnego zamka). Klucz zaś odłożył na najwyższą półkę, do której dziewczyna teoretycznie nie mogła dosięgnąć. Wrócił na kanapę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Nastia już wychodziła z kuchni, ale Akinori ją zatrzymał.

- Mama napisała że przyjedzie za cztery dni, siostra powinna być jeszcze w szkole a taka w pracy...Kto to może być? - zdziwiła się.
- Sprawdzę kto to. - powiedział. Dla dobra jego planu nie mógł nikogo wpuścić do domu.

Podszedł do drzwi i spojrzał przez wizjer. Zobaczył twarz o brązowych oczach, wokół której sterczały mokre, niebieskie strąki, z których jeszcze skapywała woda. "Znowu on?" - pomyślał. "Mógł bardziej uważać na swoją dziewczynę." - stwierdził, po czym ruszył z powrotem na kanapę.

- Kto to był? - zapytała, niosąc kawę, której o mało nie rozlała, potykając się o buta Akinoriego, który podłożył jej nogę (czego Nastia nie zauważyła...).
- Reklama. - odpowiedział, trochę zły dość dobrym zmysłem równowagi u młodszej o rok dziewczyny. - Jakieś tablety za 10000 yen...

+-+-+-+-+-+-+

Nathan zobaczył w wizjerze zielone oku. Wydawało mu się? Zielone oko...To które tak błyszczało w tamtą noc, gdy pierwszy raz go widział. To nie mogła byc pomyłka, Akinori był w środku i starał się zrobić...zrobić...Co on właściwie chciał zrobić Nastii?

- Jestem. - Axel przybiegł na prawie samą górę, było to 3 piętro.
- Hirasawa...On jest w środku, widziałem jego oko w wizjerze.
- Pukałeś? - zapytał.
- Tak. Ale do drzwi podszedł on, nie Nastia...
- Wiesz jaka ona jest, pewnie robiła kawę. - stwierdził Axel.
- Racja. Ale skoro oni nas nie wpuszczą... 
- ...To sami się wpuścimy, masz wsuwkę? Albo agrafkę? - uśmiechnął się chytrze.
- Hm... - niebieskowłosy pomocnik zaczął grzebać po kieszeniach. W kieszeni bluzy na szczęście miał jedną wsuwkę. Podał ją napastnikowi. - Masz. Myślisz, że się uda?
- Musi się udać. Z tego co widziałem, Anastasia nie ma jakichś mocnych, czy skomplikowanych zamków w drzwiach. 

Axel odgiął spinkę i włożył ją do dolnego zamka. Zaczął nią kręcić, wyciągał ją, zakrzywiał i takie tam. W końcu przekręcił ją jeden raz i spróbował otworzyć drzwi. Nie dało się.

- Ale ona zawsze zamyka na jeden! - Nathan popatrzył na przyjaciela, zdezorientowany.
- Myślę, że Hirasawa maczał w tym palce... - Przekręcił drugi raz i znów spróbował otworzyć. Znowu klapa.
- Co jest nie tak?!
- Myślisz że zamknął też na górny zamek?
- Nic już nie wiem. - Nathan, mimo iż bardzo starał się nie panikować, jakoś nie mógł nie pokazać swojego zdenerwowania.

+-+-+-+-+-+-+

Nastia również siadła na kanapie i zaczęła powoli sączyć zieloną herbatę.

- Au! - krzyknął nagle chłopak.
- Co się stało? - zapytała przestraszona Ana.
- Poparzyłem się w rękę kawą, to nic takiego...
- Zaraz przyniosę apteczkę! - zerwała się na równe nogi.

Akinori rzeczywiście miał na ręce krople kawy, ale Nastia chyba zapomniała, że przed podaniem, kawę zawsze studzi. Szczególnie, że Akinori poprosił ją o zimną... Przybiegła z apteczką i woreczkiem z lodem. Mokrą chusteczką najpierw obmyła rękę życzliwego chłopaka, po czym do ręki przyłożyła mu lód, i kazała go tam trzymać, dopóki nie znajdzie bandaża. Otworzyła apteczkę.

- Przepraszam, ze Ci to powiem, ale to dla twojego dobra... - zaczął. Nastia odwróciła się zdziwiona. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale...Nathan to mój dobry przyjaciel...Nie spodziewałem się po nim czegoś takiego...
- O co chodzi?! - Ana nie miała pojęcia o co chodzi Akinoriemu.
- Ostatnio powiedział mi, że poznał taką fajną laskę...Powiedział, że już mu się znudziłaś...
- Co?! 
- Też się zdziwiłem...Kiedyś był inny...
- Nathan nie mógł tego powiedzieć. Ani zrobić. Nie...Nie mógł, prawda? - Nastia już sama nie była pewna. W sumie ostatnio rzadziej się do niej odzywał, rzadziej przychodził...A dzisiejsze nie odebranie telefonu...Łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
- Przykro mi. - powiedział, głaszcząc dziewczynę po włosach. - Ale wiesz, tego, co potrzeba gimnazjalistkom, to troska i miłość, prawda? Ja Ci to wszystko mogę dać. - szepnął, zbliżając swoją twarz do jej twarzy. Nastia nie mogła cofnąć głowy, ponieważ za nią była kanapa, a policzki były teraz trzymane przez ręce chłopaka.

W momencie, gdy swoją głowę przybliżył jeszcze bardziej, Do domu wparował Nathan. No i Axel, ale kto by się nim teraz przejmował.

- Zostaw ją, kłamco! - krzyknął niebieskowłosy, podbiegając do kanapy. Ze złością odepchnął czerwonowłosego, który spadł z siedziska. - I ani mi się waż ją dotknąć! - krzyknął, gdy Axel wyprowadzał licealistę. Białowłosy uśmiechnął się do kolegi, patrząc na niego wzrokiem "wszystko będzie dobrze", po czym wyszedł, zamykając drzwi.
- Czemu... - zaczęła Nastia, ale więcej nie powiedziała.

Chłopak wytarł jej łzy palcem, po czym uśmiechnął się z miną "ale mnie wystraszyłaś" i pocałował ją. Jego dalej mokre włosy w części dotykały gorących policzków Nastii, która szeroko otwarła oczy. Nathan oddalił się od jej twarzy i usiadł obok niej na kanapie. Przytuliła się do chłopaka.

- On kłamał, prawda? Powiedz, że tak, proszę. - wtuliła głowę w bluzę zawodnika Raimona.
- Tak. Na następny raz bardziej uważaj... - pogłaskał ją po włosach.
- Przepraszam, że zwątpiłam. - przeprosiła a Nath objął ją i przyciągnął jeszcze bliżej. Bliżej już się nie dało.


Kocham <3 Ale was, nie ten rozdział. Chociaż ten rozdział też. Od siedzenia kość ogonowa mnie teraz boli, będziecie się składać na leczenie. A miałam z godzinę temu zaczynać ciastka formować >.>"

No nic. Bonus pojawi się. Jutro, a może dziś. Będzie to druga część, jak wiadomo. Rozdział 20,5. Dwadzieścia i pół, jakby ktoś liczb nie umiał czytać.

Kurde

Wstać nie mogę bo kość za bardzo boli.

Mam nadzieję ze się podobało i małe pytanko do mojej kochanej Keiszy i Amber bo im komenta nie będę osobno przecież nowego pisać. Kiedy nowy rozdział u was?

Nie pytajcie czemu Akinori jako jedyny ma japońsko brzmiące imię. I japońskie nazwisko. Bo kurcze sama nie wiem. Jakoś to imię chyba mi do niego pasowało.

Wiecie że was kocham?

piątek, 23 sierpnia 2013

#019 - Prawdziwy football

- Jude... - szepnął wyraźnie zmartwiony Mark, podchodząc do okna.

Jego łóżko było po prawej stronie parapetu, Axel spał po lewej. Pokój był mały, bo ledwo kończyły się łóżka nad którymi wisiały obrazy a już zaczynała się ściana z drzwiami, dokładnie na przeciw szyby, a po obu stronach wyjścia były półki. Mark siadł na parapecie, o mało nie rozlewając wody ze swojej szklanki na komputer napastnika swojej drużyny. Wtedy wpadł na pomysł. Otworzył klapę laptopa i zaczął poszukiwania adresu Jude'a. Uśmiechnął się sam do siebie i w ostatniej chwili powstrzymał się przed okrzykiem radości gdy po godzinie czy może dwóch znalazł dokładny i numer telefonu do aktualnego miejsca pobytu kolegi. Spisał dane na kartkę którą miał pod ręką, w tej chwili nie ważne było, że to bilet na łódź płynącą w drogę powrotną.Axel wstał i spojrzał na Marka, śpiącego w poprzek łóżka. Pokręcił głową z lekkim uśmiechem i przykrył go swoją kołdrą, w końcu sam już nie będzie spał. Siadł na swoim łóżku i włączył laptopa. Musiał zmrużyć oczy gdy zapalił się ekran. Zdziwiony przeczytał na głos tytuły nagłówków włączonych stron.

- Wielki piłkarz, kapitan Królewskich, taktyk Raimona i reprezentacji Japonii wyjechał! ; Kwiaciarnia Pani Muffin...Że jak?

No tak. Nasz zmęczony (co rzadko się u niego zdarza) i roztargniony kapitan zapomniał zamknąć "podejrzane" karty. Axel domyślił się o co chodzi.

- Och, Mark. - mruknął, zamykając okno.

Z tego wszystkiego zapomniał co chciał zrobić. Tymczasem jego wzrok padł na kartkę która spadła z łóżka kapitana. Wyłączył komputer, podniósł ją i przeczytał ręcznie pisane napisy, były to najprawdopodobniej dane pobytu Jude'a. Następnie przejrzał drukowane czarnym atramentem litery i zorientował się, że Mark w pewnym sensie unieważnił ich bilety.Było południe kiedy białowłosy obudził kapitana. Mark ospale wyjął ubrania z torby i poszedł do łazienki się przebrać. Gdy wrócił w stroju bramkarza Raimona, Axel zmrużył oczy, by zobaczyć czy dobrze widzi, czy może pogorszył mu się wzrok.

- Mark?- Tak? - odezwał się kapitan.- Wytłumacz mi czemu wziąłeś w naszą podróż swój strój bramkarza?- Eee...Nie wziąłem... - A co masz na sobie? - zapytał, teraz już ledwo powstrzymując się przed śmiechem.

Mark spojrzał na rękawy koszulki i na nogawki spodni. Wydał z siebie ciche "Cooo?" po czym przetarł oczy i spojrzał na siebie jeszcze raz. Ponownie się zdziwił, teraz trochę głośniej... Podszedł do torby w poszukiwaniu innych ubrań lecz...Znalazł tylko dwa zestawy na kolejne dni. 

- Już nigdy więcej nie pozwolę mamie mnie pakować. - mruknął. - Co ona planowała, że dała mi ten strój?

No właśnie, co ona planowała? Jak zwykle zaradna, mama kapitana, tak, ta sama która podpisała bieliznę syna po to, by na obozie nie pomylił swoich bokserek z bielizną Jack'a, najwyraźniej przewidziała to, co miało się niedługo stać...

+-+-+-+-+-+-+

Ktoś zapukał do drzwi Pani Evans. Gdy otworzyła, okazało się, że to tylko Silvia.

- Przepraszam, czy jest Mark? - zapytała, spoglądając za siebie, gdzie czekały pozostałe menadżerki.- Niestety nie, pojechał przedwczoraj do Sapporo.- Co? - Camelia była wyraźnie zdziwiona.- Axel pojechał również przedwczoraj. - oznajmiła Celia.- Myślicie, ze co planowali? - zapytała Anastasia.- Wiecie co, a raczej kto im tak drogi wyjechał właśnie tam... - powiedziała Nelly. - Dziękujemy bardzo i przepraszamy za kłopot. Wiemy już wszystko, dziewczyny chodźcie. Musimy zorganizować małą wycieczkę...

+-+-+-+-+-+-+

Będąc już pod szkołą, Mark i Axel zobaczyli, że drużyna Jude'a gra mecz. Podeszli bliżej. Zobaczyli jak piłka trafia pod nogi ich dawnego przyjaciela. Ten przygotował się do kopnięcia.

- Zdecydowaliście się już? - uniósł lekko brwi, spoglądając na leżącego na ziemi kapitana przeciwników. 

Ten ledwo dał radę cicho odpowiedzieć "poddajemy się". Na twarzy chłopaka w niebieskich goglach pojawił się szyderczy uśmiech. Zamachnął się nogą i kopnął mocno w futbolówkę uderzając w brzuch ostatniego stojącego zawodnika. Tamten upadł na ziemię, trzymając się za brzuch, a sędzia przyłożył gwizdek do ust, chcąc zagwizdać, gdy Mark przerwał mecz, zaczynając krzyczeć.

- Jude, dlaczego?! Na prawdę zapomniałeś co to football?! - kapitan Raimona był wyraźnie zdenerwowany i jednocześnie smutny zaistniałą sytuacją. Chłopaki nie płaczą, powtarzał sobie. - Mam Ci przypomnieć, czym jest piłka?!

Jude przestał się uśmiechać i cofnął się kilka kroków. Wszyscy, bez wyjątku, patrzyli się na Marka. Do dawnego przyjaciela kapitana Raimona podszedł Mike. 

- Jak chcesz zostać staranowany to proszę bardzo. - zaśmiał się.

Mark tylko bardziej się zdenerwował i pociągną za sobą Axela. Teraz stali już na boisku. Chłopak z pomarańczową przepaską na czole, razem z przyjacielem, najpierw pomogli zejść z boiska poranionym piłkarzom. Mark założył rękawice bramkarskie po czym ustawił się przed bramką.

- Axel, pokażmy mu, co zrobił źle! - krzyknął głośno.

I zaczęło się. Mike zaśmiał się po czym kopnął piłkę prosto w głowę Marka. Ten upadł na ziemię, wpuszczając piłkę do siatki. Mimo bólu wstał i wykopał piłkę do Axela. Ten wykonał ogniste tornado ale bramkarz złapał piłkę bez trudu. Axel zauważając to, ledwo utrzymał równowagę i o mało by nie spadł na plecy. Dwie godziny później dalej nie chcieli się podać, chociaż Marka bolało już chyba wszystko. Dodatkowo krwawiła mu ręka i nos. Axel'a zaś bolała kostka, ale co to dla niego było...

- Axel, łap!!! - krzyknął kapitan Raimona, rzucając mu piłkę. 

Napastnik skoczył i złapał ją w locie, następnie na ziemi przytrzymując nogą. Skrzywił się z bólu.

- Chłopacy, potrzebujecie pomocy?! - krzyknął ktoś z boku.- Na prawdę aż tak ze mną źle, że słyszę głos Nathana? - Nie, wszystko z Tobą dobrze. - powiedział trochę zdziwiony Axel. - Nasi tu są...- Jak wy się tu... - Mark otworzył szerzej oczy. - Ładnie to tak, jechać na wycieczkę po kolegę bez nas? - uśmiechnęła się Silvia.- Masz. - Nelly rzuciła Axelowi jego koszulkę z numerem jedenaście.

+-+-+-+-+-+-+

- Jude, łap! - jeden z chłopaków podał piłkę Jude'owi, który kopnął mocno. Na prawdę mocno.

Piłka przeleciała nawet obok najszybszych zawodników i teraz leciała prosto na bramkarza. Markowi zakręciło się w głowie. Upadł, ale na poddawanie się nie było czasu. Musiał jakoś przekonać kolegę do powrotu. Nie mógł dłużej patrzyć jak wyżywa się na innych. Wstał, mimo bólu. Musiał to zrobić, tylko on mógł to załatwić. Otworzył dłoń i wystawił ją do przodu, rozsuwając nogi.

- Boska...Rękaa!!! - krzyknął. 

Zielone światło oślepiło wszystkich, bez żadnego wyjątku.Trwało to tak ze dwie minuty, po czym wszyscy padli na ziemię. Dopiero po około godzinie ocknęli się, choć nie wszyscy na raz. Pierwszy obudził się Axel, następnie jeszcze kilku zawodników Raimona. Chwilę po nich wstał Jude. Mark podszedł do niego i pomógł wstać.

- Przepraszam. - powiedział chłopak. - Przepraszam. - powtórzył.- Teraz już rozumiesz, prawda? - Ja po prostu...Musiałem się wyżyć na czymś...na kimś...I sam nie zauważyłem, co robię... - tłumaczył się.- Nic się nie stało...Zapomnij. Dobrze, że już sobie przypomniałeś co to jest football. - Mark uśmiechnął się.- Czy mógłbym...Wrócić? - zapytał, odwracając wzrok.- A co z Twoją babcią?- Właściwie niedawno wyzdrowiała...- No to...Witaj z powrotem, Jude! 

Jeeeeeeeeeeeeeeeej! Radujmy się! Jude wraca! Jupi! I ja też <33 Kocham was. Wiecie? Muszę wam znowu podziękować. Wszystkim, za to, że komentujecie, a Keiszy i Linie (Amber znaczy się) za ten wątek Nathan Amber na ich blogu <33Mam nadzieję że się podoba, już jestem w trakcie pisania kolejnego, już 20 (!!!) rozdziału. Zdradzę, że będzie o Nastii i Nathanie...No i kimś jeszcze... C:
Całuskii~ 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

#018 - Po zlej stronie...

- Mata nee, Alice ~ - Anne odłożyła swój telefon.
- I jak? - Brat piosenkarki spojrzał na nią zza oparcia kanapy.
- Jej menadżerka ją już poinformowała. To znaczy że na pewno zaśpiewamy wszyscy razem! - wyraźnie uszczęśliwiona popatrzyła na brata.
- Anne...Wolałbym żebyś nie brała udziału w tym koncercie. - Nathan westchnął.
- A-Ale...Onii-san! - już zaczęły jej się szklić oczy.
- Powinnaś bardziej na siebie uważać... - kontynuował.
- O co Ci chodzi, Nathan-niisan?!
- Will... - mruknął cicho. - Chodzi o tego chłopaka. O Will'a.
- Will...Will'a? - Anne odsunęła się trochę od brata. Czy on wiedział o zajściu po koncercie? Jeśli tak...to skąd?!
- Nie...Nie ważne. - Nathan odwrócił głowę. - Nie mogę się doczekać twojego koncertu, Anne. - uśmiechnął się sztucznie.
- Onii-san? - zdziwiła się zachowaniem brata.
- Idę do Nastii. Wrócę wieczorem, chyba. - powiedział, wychodząc.

Wyszedł na klatkę i zadzwonił do drzwi sąsiadki. Otworzyła Anastasia. Powitał ją zatroskaną miną i ruchem ręki. Dziewczyna zaprosiła go do środka. Nathan rozejrzał się i z ulgą stwierdził że nie ma u niej Axela.


- Co się stało? - zapytała z troską różowowłosa, gdy już przyniosła herbatę i ciasteczka na stół.

- Chodzi o Anne. Dokładniej... - spojrzał na filiżankę z herbatą. - ...O Will'a.
- O tego chłopaka z zespołu? - Anastasia siadła obok swojego chłopaka.
- Mhm...Wiesz...Ostatnio czekał przed blokiem... - zaczął opowiadać.

"- Czeka Pan na kogoś? - Niebieskowłosy spojrzał na 19-latka. 

- Jesteś bratem Anne, prawda? - spojrzał na chłopaka stojącego przed nim. 
- Eee...Tak. - potaknął głową Nathan.
- Mam dla Ciebie małą radę. Lepiej zacznij jej pilnować, bo niedługo wpadnie w moje ręce. - powiedział, podając Nathanowi zdjęcie Anne w damskiej przebieralni. Następnie ruszył w stronę agencji."


- Mhm. Teraz rozumiem.  - Ana upiła trochę herbaty. - Boisz się o nią, prawda?

+-+-+-+-+-+-+



- Największym pytaniem jest to, skąd on miał takie zdjęcie. Może ma kamery wszędzie?! 
- Nie martw się, nic jej się nie stanie. - Nastia uśmiechnęła się, jakby miała plan. - Mam ją jutro odprowadzać sama, czy może idziesz z nami? - różowowłosa uśmiechnęła się lekko.
- Pójdę. - stwierdził chłopak.
- Mhm. Czyli nie muszę nic tłumaczyć, jutro się dowiesz. Wracasz już, czy zostajesz? 
- Zostaję, jeszcze trochę.


Zenzen tsukamenai kimi no koto, zenzen shiranai uchi ni ie~ - Alice zgrabnie ruszała się obok Anne.
- STOP! - krzyknęła trenerka, widząc co robi Neru, dziewczyna z zespołu UTAU. - To nie ten ruch! - 
zatrzymała muzykę.
- Tak jest! - Neru wyraźnie się przykładała, jednak zespół UTAU nigdy nie był tak wyćwiczony jak zespół 
do którego należała Anne.
- To jeszcze raz! - uśmiechnęła się Alice. Lubiła tą piosenkę, szczególnie że to była jedna z nielicznych piosenek gdzie była główną wokalistką.

+-+-+-+-+-+-+


- Oboretai no itoshi no, Melancholy! - zaśpiewała, unosząc rękę do góry. Niedługo potem, gdy piosenka 
się skończyła, przybiła piątkę z Anne. - Żeby tak tylko na koncercie! 
- Udało się wam! - uśmiechnęła się Anastasia. Wstała i podeszła do Anne. - Nie martw się swoim bratem,
 zaraz wam to wytłumaczę. - szepnęła.
- Mhm. - Anne przytaknęła. Nastia musiała to wszystko załatwić zanim chłopcy przyjdą na próbę. A mieli
 przyjść już niedługo.
- Powiem chłopakom żeby już się przebierali. - powiedziała trenerka, wychodząc za drzwi. - Widział ktoś 
Will'a? Przebierajcie się już, a jakby się pojawił to mu przekażcie że jak jeszcze raz się spóźni to 
wylatuje. Ja muszę na chwilę iść, poradzicie sobie?
- Dziewczyny, słuchajcie... - zaczęła Anastasia kiedy trenerka poszła. - Will próbuje się dobrać do Anne.
- Czyli teraz ona go kręci... - mruknęła Nagisa.
- Miał to zdjęcie... - Nathan wstał i wyjął z torby na ramię zdjęcie które dostał kilka dni wcześniej.
- S-Skąd on je miał?! - krzyknęła Anne.
- Nie wiadomo. - mruknął Nathan.
- Od ojca? - rzuciła Neru. 
- Rzeczywiście. Jak mnie prześladował to dowiedziałam się że jego ojciec sprawdza wszystkie kamery
 swojej firmy. - powiedziała Teto.
- A Will dostaje często kamery do testowania, może je zawiesić gdzie tylko chce... - stwierdziła Defoko.
- Nie możecie jej puścić samej ani na krok podczas koncertu, jak i przed. A ja z Nathanem 
odbierzemy ją przy parkingu, gdy ją odprowadzicie do tamtego miejsca...
- Spoko. - uśmiechnęły się dziewczyny, przygotowując już do Ai kotoba.

+-+-+-+-+-+-+

- Mark, jesteś pewien? Możemy jeszcze oddać bilety... - spytał Axel z miną jakby bał się, że kolega 
zrobi im pranie mózgu.
-Chciał, żebyśmy przyjechali... - zaczął Mark.
- Dobra, dobra. - Axel wsiadł do autobusu, najwyraźniej nie chcąc wysłuchiwać tłumaczeń kolegi. 

Wyjechali więc, daleko na północ. Mieli być na miejscu już na pewno kolejnego dnia, tylko musieli po 
drodze zrobić dwie przesiadki, przez co Axel dokładnie pilnował by nie zasnąć, co niestety nie oznaczało, że 
mu się udało...Obudziły go wyboje na drodze, gdy byli już przy porcie...Obudził Marka i wyszli z autobusu,
kierując się na mostek o numerze 11. Axelowi płynęło się dość dobrze, jeśli nie wspominać o wyrzutach sumienia, 
że powiedział o woli Jude'a kapitanowi zespołu, który podczas rejsu latał, a raczej biegał, od barierki na 
pokładzie do toalety, z powodów znanych osobom, mającym chorobę morską. W zasadzie, Mark wcale jej
nie miał, tylko na łódce trzęsło bardziej niż bramkarz przypuszczał. Gdy wsiedli już do autobusu, do którego
musieli dojść ze trzy kilometry na piechotę, co jakiś czas robiąc zaproponowane przez Marka wyścigi, 
kapitan i napastnik nie mogli zasnąć, zapełnieni i targani emocjami. Myśleli o Judzie, o jego nowej drużynie.
Miał na pewno pełno kolegów, może nawet kilku przyjaciół, a kto go tam wiem, mógł mieć nawet dziewczynę! 
Dobrze, że o niczym nie poinformowali Celii. Na pewno chciałaby jechać z nimi, zaczęłaby dawnemu
kapitanowi Akademii Królewskiej zarzucać pełno rzeczy a następnego dnia wybaczyłaby mu i wypłakałaby 
się w ramionach brata. Axel westchnął. Bał się. Bał się, że Jude się odmienił. A nie byłoby to nic miłego dla 
dawnych przyjaciół tego świetnego stratega, widzieć, że ma nowych, najlepszych przyjaciół. 

+-+-+-+-+-+-+

Następnego dnia, już o 12 godzinie stali przed Akademią Suchiru. Axel spojrzał na wyraźnie zdecydowanego Marka.
Zza bramy widać było trening drużyny piłkarskiej, duży basen w którym aktualnie pływał klub pływacki oraz
boisko do koszykówki, zaś trochę dalej mały park z zadbanymi ławkami, gdzie uczniowie w białych mundurkach o 
granatowych zdobieniach wypoczywali i jedli. Napastnik Raimona z niezdecydowanym wyrazem twarzy
pchnął granatową bramę, wlepiając wzrok w chłopaka z granatowymi goglami na oczach, w granatowej pelerynie i 
białej koszulce. Dawni przyjaciele tego właśnie chłopaka, szli w jego stronę niespiesznym krokiem. Nie 
uprzedzali go, że przyjdą, ale...Oboje stwierdzili, że Jude się nie zdziwi. Gdy już weszli an teren szkoły, nie trudno
było tych "intruzów". 

- Stać! To teren prywatny! - krzyknął Jude, zanim jeszcze zauważył twarze i fryzury chłopaków. Gdy
trochę się zbliżył, zamurowało go, więc się uciszył. 
- Kim oni są, Jude? Wygoń ich, to twoja rola! - zaśmiali się zawodnicy jego drużyny, rzucając mu piłkę.
- Aaa...Taak... - chłopak przełknął ślinę i mocno kopnął w futbolówkę. Nie stety, albo na szczęście, strzał, 
dość lekki, był złapany przez Marka.
- Jude! - krzyknął kapitan Raimona, a Axel spojrzał mu w oczy. Znaczy, spojrzałby, gdyby przez gogle Jude'a
było coś widać. 
- Cz-Cześć, M-Mark. - usta Sharp'a zadrżały. Nie wiedział co zrobić, mimo że sam chciał by przyjechali. 
- Znasz ich? - zapytał jeden chłopak w białej koszulce z krótkim rękawem. 
- To moi koledzy z dawnej drużyny, bramkarz, Mark Evans i napastnik, A-Axel Blaze...
- Ach, to oni! - chłopak o zielonych włosach, wyglądających trochę na rozczochrane, wystawił rękę do 
chłopaków.
- Mark, Axel, poznajcie mojego najlepszego przyjaciela, to Mike Dowell.
- Miło poznać. - burknął Axel, po czym skierował się w stronę wyjścia. - Mark, musimy iść, mamy 
rezerwację...
- Rezerwację? Jaką rezerwację? - nie załapał Mark, który bardzo chciał porozmawiać z dawnym przyjacielem.
- Ej, Axel, czekaj!!! - krzyknął, odwracając się do tyłu a następnie biegnąc za białowłosym. - Gomen, muszę
lecieć!

+-+-+-+-+-+-+

- O co Ci chodziło, Axel?! - spytał Mark kiedy już go dogonił, po jakimś barem.
- Wchodź. - powiedział. - Jude się zmienił...Poproszę dwie wody...Sam widziałeś jak odstraszają innych...
Dziękuję... - mówił na przemian do Marka, na przemian do barmana, gdy już usiedli.
- Hum... - zaczął siorbać wodę kapitan.
- Teraz się zastanawiam...Czy kiedykolwiek zgodziłby się...Wrócić do Raimona?



Ha! Udało mi się, kochaniii <3 Powiedzcie, że idealny miałam plan z Jude'em! Hehehehhehehehhehehheheh
*banan na buzi* A coś się z bloggerem zepsuło, kiedyś samo przenosiło do kolejnej linii, a teraz muszę entery zrobić
bo nigdy linia się nie kończy, a na podglądzie buh! Za okienko wychodzi :/ Więc może być nierówno i nie ładnie, 
gomenne. Kocham was, wiecie? 3500 wyświetleń c'': Kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam <333333
Rozdział dla...Dla was wszystkich, dla tych którzy mnie wspierają i dzięki którym nie zamknęłam jeszcze bloga.
Dla tych, którzy wywołują na mojej twarzy łzy wzruszenia, kiedy czytam komentarze...Dla tych, dla których
prowadzę to opowiadanie, Dla tych, którzy aktualnie są dla mnie wszystkim...

Jude przeszedł na złą stronę mocy. Czyżby klon Ray Darka? xDDD Choć nie wolno się śmiać. Przy śmierci 
Darka w trzecim sezonie,  płakałam gdy ta dziewczynka tak beztrosko grała w piłkę, chcąc mieć wspólne
tematy do rozmowy z nim a Jude ściskał w ręku mocno okulary swojego "nauczyciela". :'((

A to z Anne...To było bo nie miałam na początku pomysłu na rozdział >.>"" Srry...xD

Kocham was i czekam na komenty <33

niedziela, 11 sierpnia 2013

#017,5 - Bonus I

Był wieczór. Zawodnicy Raimona zbierali się do domów, po ustaleniu godziny pojawienia się na lotnisku. Amber z Nuką szły już główną drogą, zmierzając w stronę ich ulubionej lodziarni. O ile była jeszcze otwarta. Nagle, Nuka poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. To Starunna, z wesołym uśmiechem stała za nią.

- Możemy, Keshi i ja, przyłączyć się? Trzeba uczcić przyjęcie do drużyny!
- Im nas więcej, tym lepiej! - stwierdziła zadowolona Nuka.

Niestety, gdy doszły do budki, okazało się, że była zamknięta.

- Hm...Teoretycznie mogłybyśmy iść do mnie. Tylko najpierw musiałabym pójść do sklepu. - Nuka zastanawiała się nad czymś.
- Ja chętnie! - dwóch brązowowłosych dziewczyn i jednej blondynki, czyli Amber, Starunny i Keshi nie trzeba było namawiać.

Dom Nuki był na lewo od lodziarni. Był to średniej wielkości dom rodzinny, pomalowany z zewnątrz na biało. Dziewczyny zachwycały się jej domem, prócz Amber która przyjaciółkę odwiedzała dość często. Niebieskowłosa zaprowadziła koleżanki do swojego pokoju.

- Pójdę po napoje i ciasteczka. Rozgośćcie się! - uśmiechnięta dziewczyna wyszła z pokoju.

Sypialnia Nuki miała jasne, żółte ściany i niebiesku sufit, na którym powieszona była lampa z okrągłym, materiałowym abażurem. Drewniane łóżko o miękkim materacu było pięknie zaścielone. Dziewczyny usiadły na błękitnej poszewce od kołdry przyglądając się towarami na półkach. Były nimi głównie mangi i anime shoujo. Sportowe też się znalazły. Nie zabrakło również książek, polskich jak i japońskich. Z boku leżało kilka gier a na nich pudełko ze słodyczami. Amber wyglądała przez okno, znajdujące się na długości łóżka. Odsłonięta przez nią biała, koronkowa firanka nie zasłaniała już ładnego widoku miasta. Wysokie budynki było widać tuż za pełnym zieleni parkiem, obok którego znajdowała się lodziarnia.

- Nocą wygląda ładniej, nie, Ami? - nagle, niczym ducha, Nuka znalazła się przy przyjaciółce.
- Aaaa! A, to tylko ty, Nuka. Racja. 
- Dziewczyny, a może zostaniecie na noc? Będzie fajnie! 
- Co? Ja w sumie mogę...Ale muszę uprzedzić rodziców. - Starunna spojrzała na korytarz, gdzie stał stolik z telefonem.
- Telefon jest w korytarzu. - "gospodyni" uśmiechnęła się wesoło.

+-+-+-+-+-+-+

Dziewczyny śmiały się, słuchając nawzajem swoich opowieści. Zajadały ciasteczka i piły herbatę, która została zrobiona między wypiciem jednej a drugiej puszki Coca-Coli. Jako że herbata była z fusami, Nuka popatrzyła na Amber, która już wiedziała, że niebieskowłosa ma jakiś pomysł.

- Powróżymy z fusów? - Nuka przerwała Keshi opowiadającej właśnie o tym, jak to rozmowa z Markiem była śmieszna.
- Wspaniały pomysł! - wszystkie dziewczyny dopiły herbatę.

Nuka postanowiła zacząć jako pierwsza. Obróciła naczynie dwa razy w prawą stronę, i już miała wypowiadać życzenie, już kładła ręce na kubku, ale upmniała ją Amber, mówiąc, że kubek powinno się obracać trzy razy. Gdy już poprawiła swój błąd, dziewczyna zamknęła oczy, a gdy je otworzyła, przyglądnęła się fusom.

- Nie uważacie, że to przypomina anioła? - zapytała.

Koleżanki pochyliły się nad kubkiem, spoglądając na dziwny kształt. Było to jak patyk z główką i kokardką, lub skrzydłami, z tyłu. Po chwili rozmyślań i cichych kłótni, dziewczyny zgodziły się z Nuką, która najwyraźniej niedługo dowie się czegoś dobrego. Starunnie zaś udało się zobaczyć fontannę co oznaczało wiele miłych chwil w gronie przyjaciół. Keshi zobaczyła gitarę. Zajrzała do książki którą posiadała Nuka, p czym nie uwierzyła definicji. 

- Z-Zakocham się?
- Gratulacje! Na pewno to będzie ktoś wspaniały. I nie będzie mógł Cię odrzucić! - Nuka zaczęła skakać po pokoju. Była po prostu szczęśliwa, że przyjaciółka kogoś sobie znajdzie.

Keshi zaczerwieniła się i odwróciła wzrok od filiżanki. Fusy trochę kłamały. W sumie, ona już była zakochana, ale po zobaczeniu wróżby, postanowiła wziąć się w garść i mu to powiedzieć. Nagle Amber odskczyła od swojej filiżanki, jakby przerażona przepowiednią. W filiżance znajdowało się kółko z postrzępionym konturem, co było chyba kapustą. Ktoś posądzi Cię o zdradę - to właśnie fusy chciały jej powiedzieć. Amber jakby wiedziała o co chodzi, szybko pomachała filiżanką na różne strony, chcąc zapomnieć o kapuście. Zobaczyła klepsydrę, więc szybko sięgnęła po książkę.

- Zdecyduj się na coś, bo obecnie jesteś jakby w zawieszeniu, ktoś oczekuje konkretnej odpowiedzi. - przeczytała, otwierając szerzej oczy. - T-To są zwykłe bzdury! - Oburzyła się ale jej głos drżał. - Zaraz wrócę! - wybiegła z pokoju, zmierzając w stronę łazienki.
- Co jej się stało? - Keshi spojrzała na drzwi.

+-+-+-+-+-+-+

Stała, patrząc w lustro. "Jakim cudem? Chciałam chociaż trochę się odprężyć! Czemu nawet tu wszystko musi mi to przypominać?!" - Brązowowłosa wpatrywała się w swoje odbicie, dokładnie w swoje oczy. Starała się uspokoić, a gdy jej się udało, wróciła do dziewczyn, które grzebały w książkach Nuki.

- Amber, wszystko dobrze?! - właścicielka pokoju podbiegła do najlepszej przyjaciółki, zmartwiona.
- Tak, tak, nic mi nie jest. - uśmiechnęła się, po czym ruszyła w stronę półki z mangami.

+-+-+-+-+-+-+

Było coś koło pierwszej, gdy dziewczyny rozpoczęły próby zmieszczenia się we czwórkę na łóżko Nuki. Nie było to proste na łóżku jednoosobowym. Popychały się ze śmiechem i  cichymi "Au!". W końcu umieściły się w poprzek materacu, A Nuka zgasiła światło. Plotokwały jeszcze jakiś czas, aż w końcu po kolei zaczęły usypiać.

+-+-+-+-+-+-+

Pierwsza wstała Amber, która w nocy budziła się rzez koszmary. Gdy wstała, przykryła Nukę która w nocy najwyraźniej się odkryła. W domu wcale nie był tak strasznie ciepło, więc odkryta być nie powinna. Wieczorem gospodyni stwierdziła, że rano będą mogły pożyczyć jej ciuchy, jeśli się zmieszczą, więc brązowowłosa otworzyła szafę i wyciągnęła z niej jedną z licznych sukienek, ale spoglądając na metkę, stwierdziła, że się nie zmieści. Wygrzebała więc dżinsy i koszulkę na ramiączkach, na co zarzuciła cienki sweter. Ruszyła do łazienki, gdzie założyła pomarańczową opaskę i wymyła zęby i ręce. Gdy wróciła do pokoju po torbę, dziewczyny dalej spały. Amber uśmiechnęła się lekko i zeszła do kuchni, gdzie wyjęła po dwie kromki chleba dla każdego i posmarowawszy je dżemem truskawkowym, położyła na talerzach przygotowanych przez nią wcześniej na stole. Do szklanek wlała mleko i wyszła do domu, po swoje rzeczy. Reszta miała czas na obudzenie się i pójście na zbiórkę. 

+-+-+-+-+-+-+

- Hej, gdzie jest Amber? - Starunna rozejrzała się po pokoju.
- Chodźcie na dół! Ktoś przygotował śniadanie! - zawołała Keshi.
Amber najprawdopodobniej wyszła już do domu a wcześniej przygotowała nam śniadanie. - stwierdziła Nuka.

+-+-+-+-+-+-+

- Ami, dziękujemy za śniadanie! - krzyknęła niebieskowłosa napastniczka reprezentacji Japonii, przerywając przyjaciółce rozmowę z jej przyjacielem, Shawn'em.
- Nie ma za co. - Amber odwróciła się w stronę bliskiej koleżanki z uśmiechem.

Sala była pełna gimnazjalistów z walizkami. Wszyscy, bez wyjątku rozmawiali. Keshi właśnie podchodziła do Axela, kiedy trener otworzył drzwi. Wszyscy zaniemówili i podbiegli do niego.

- Gotowi do drogi? - zapytał, a słysząc entuzjastyczną odpowiedź, ruszyli w stronę autobusu, zaparkowanego na poboczu. W nim mieli dolecieć na lotnisko.

+-+-+-+-+-+-+

Kilka dni później, do ich hotelu na wyspie, w dzielnicy japońskiej zadzwonił telefon. Odebrał Mark.

- Dzień dobry! - wypowiedział do słuchawki.
- Witam, czy mogę poprosić pannę Stourt do telefonu? - odpowiedział męski głos.
- Przepraszam, ale Amber wyszła na spacer z przyjacielem. Ale mówi jej kapitan, przekażę wiadomość.
- Kapitan? Więc pewnie już Pan wie. Chciałem z nią ustalić datę wylotu do Polski. Może ją Pan poprosić o oddzwonienie w jak najszybszym czasie? 
- Wylotu do Polski? Ale o co chodzi?! - kapitan miał spytać się o więcej rzeczy, ale głos z telefonu mu przerwał.
- Czyli Pan nie wie. - mruknął. - Dziękuję z góry. - rozłączył się.

+-+-+-+-+-+-+

- Chciałam Cię o coś zapytać... - Amber spojrzała na Shawn'a a następnie na ziemię.
- Słucham więc pytania. - Chłopak o szarych oczach przeniósł wzrok na Amber.
- Bo wiesz...Chodzi to że...No...Pamiętasz że pochodzę z damskiej drużyny z Polski, prawda?
- No.
- I ostatnio...Tuż przed naszym meczem który miał pomóc trenerowi wybrać najlepszych z najlepszych...Menadżer tamtej drużyny zaproponował mi... - przełknęła głośno ślinę. - Powrót do Polski...Nie chcę żeby inni się o tym dowiedzieli...
- Nie mów mi, że się zgodziłaś! - Przyjaciel brązowowłosej stanął w miejscu, przyglądając się jej.
- Oczywiście że nie! - krzyknęła, zdenerwowana. - Wracajmy już. - mruknęła, odwracając się.
- Ale dalej nie znam pytania. - przytrzymał ją za rękę.
- N-Nie ważne, wracajmy! - zatrzymała się, nie odwracając głowy.
- Chcę je znać. - powiedział stanowczym głosem, zupełnie nie jak on, jednak puścił jej rękę. 
- Co...C-Co... - na ziemię skapywały jakieś krople. Shawn rozejrzał się, ale nie padało. Nie musiał długo się zastanawiać, co się stało. Podszedł do  Amber i przytulił ją przyjacielsko.
- Już dobrze, nie masz nad czym płakać. - uśmiechnął się lekko do niej. Amber wtuliła się w przyjaciela, jak to czasem robiła, gdy płakała niedaleko niego.
- Co mam zrobić?! - krzyknęła, zapłakana.

+-+-+-+-+-+-+

Zapukała do drzwi, a wchodząc zauważyła że najwyraźniej coś przegapili. Czyżby jakieś zebranie? W stołówce siedzieli bez wyjątku wszyscy, przerwali rozmowę gdy tylko Amber z Shawn'em weszła do pomieszczenia.

- Amber, jak mogłaś?! - Kevin, wyraźnie zdenerwowany wstał z krzesła, i najprawdopodobniej podbiegłby z przygotowaną pięścią, gdyby nie Nuka z Markiem go nie zatrzymali.
- Kevin, uspokój się! - krzyknęła Nuka. - Mówiłam Ci, ze Amber nie mogłaby nam tego zrobić!
- A-Ale czego zrobić? - Amber przestraszona stała w drzwiach stołówki, mając przed oczami myśl, że się dowiedzieli. 
- Przestańcie, to jest jej decyzja... - zaczął Mark. - Amber, dzwonił jakiś mężczyzna, pytał się o datę twojego powrotu do Polski, masz do niego zadzwonić... 
- To nie tak jak myślicie! -  odsunęła się trochę do tyłu.
- Mówiłaś że się nie zgodziłaś... - Shawn zatrzymał ją ramieniem, by nie uciekła.
- No bo się nie zgodziła! - Nuka krzyknęła na cały hotel, wstając i podbiegła do Amber. - Prawda, Ami? Nie wyjeżdżaj!
- Nie wyjadę... - uśmiechnęła się lekko, przytulając przyjaciółkę. 

+-+-+-+-+-+-+

"I wielki mecz się zaczął. Pierwszy mecz FFI, Inazuma Japan vs. Polish Butterfly. Inazuma Japan zaczęła podaniem Axela Blaze do Nuki Lonbery która kopnęła do tyłu. Co?! Już na początek bramkarz, Mark Evans, zaprezentuje nam swoje umiejętności na boisku, z dala od bramki? Numer 1 biegnie właśnie w stronę wrogiego zespołu! Zaraz, zaraz, podał do napastnika o numerze 11. Axel Blaze przyjął podanie, nie oglądając się za wracającym na swoją pozycję kapitanem drużyny! Czyżby to wyjście na środek boiska miało zmylić lub dać do myślenia polskim piłkarkom?" - mówili komentatorzy. 

- Amber, do Ciebie! - krzyknął po jakiejś chwili trwania meczu Jack.

Amber, jakby głucha, stała przyglądając się menadżerowi swojego dawnego klubu, który chytrze się uśmiechał. "Co on knuje?!" - myślała, zapominając o meczu. Piłka przeleciała obok niej, trafiając pod nogi kapitana, który na szczęście nie przepuścił ją do bramki. Jude spojrzał porozumiewawczo na Caleba. Ten kiwnął głową i podniósł rękę, by kapitan mu podał piłkę. Gdy ją dostał, podał do dawnego kapitana Akademii Królewskiej. 

- Powiemy im w czasie przerwy, teraz nie ma czasu. - szepnął Jude do kolegi, biegnącym obok niego. 

Ten kiwnął głową, nie miał innego wyboru jak się zgodzić. Sharp podał do Nuki, która biegła w stronę bramki. Mijała dawne koleżanki z zespołu. Znała jak nikt inny ich dawne techniki, a nie nauczyły się, najwyraźniej, żadnych nowych. Albo trzymały niespodziankę na później. Gdy dobiegła do obrony, kopnęła...ale do tyłu, pomiędzy Shawn'a i Axela, którzy kopnęli ją w tym samym czasie. Crossfire wleciał do bramki zanim dziewczyny się obejrzały.

- Co?! - zdziwiły się dziewczyny, gdy bramkarka nie zdążyła wykonać swojej techniki. 

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-0 dla Inazumy Japan...



Opisałam pierwszą połowę meczu, a drugą opiszę w drugiej części bonusu <33 Sorki, czasem zachowania mogły nie pasować do charakteru (a nawet cały czas). A, i nie myśleć że zmieniłąm informacje miedzy Shawnem a Amber, po prostu to była przyjacielska reakcja :x Chciałabym mieć takiego przyjaciela ^.^

Jeśli będziecie chcieli dodać sobie przyjaciół, wrogów czy kogokolwiek do swojej postaci, możecie do mnie pisać, bo będzie kilka części bonusów. 

Kocham was za ponad 3 000 wyświetleń. 

Dziękuję i przepraszam że tak długo czekaliście!
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony