wtorek, 31 grudnia 2013

#028,5 - Sylwester

Uśmiechnęłam się. Był to najweselszy uśmiech, jaki kiedykolwiek pokazałam światu, a teraz i tak tylko jedna osoba mogła go zauważyć. On również był uśmiechnięty. Lżej, ale był. Do tego, ten uśmiech tak dobrze mu pasował...


+-+-+-+-+-+-+



  • Spóźnimy się przez twoją sukienkę, Anne!
  • Cicho, lepiej biec niż gadać!
  • I co to za pomysł żeby zakładać sukienkę zamiast kimona, i to dzisiaj?!
  • Szybciej!!!

Po ulicach Tokyo biegło stado dzikich dziewczyn...A nie, to były tylko uczennice gimnazjum Raimona! Nastia, w różowej yukacie, Silvia w zielonej, Celia w niebieskiej, Camelia w fioletowym kimonie, Nelly zaś założyła biało-czarne z różowym obi. Tylko Anne wyróżniała się z grupy: miała na sobie białą sukienkę, podobną do stroju baletnicy.

  • Na koncert się spóźnię przez te wasze pomysły z kupieniem sobie nowych kimon.
  • Tak? A kto tu z dwie godziny przymierzał różne sukienki bo nie mógł się zdecydować?!

+-+-+-+-+-+-+

  • Nathan, nie tak szybko!
  • Ale ja biegnę wolno...
  • Hej, a może zagramy w piłkę przez chwilę? Mamy jeszcze czas a jesteśmy już w połowie drogi...
  • Mark, żartujesz sobie z nas, prawda?
  • No...Ja...Hehe...Em...Czyli że nie zagramy...?
  • Oczywiście że nie!

Kapitanowi odpowiedział głośny i poważny chórek, złożony z całego klubu piłkarskiego Raimona, ubranych w tradycyjne japońskie stroje.

  • Eeeeeh? Dlaczego?

+-+-+-+-+-+-+

  • I jak wyglądam?
  • Olśniewająco!
  • Onii-san...Nie patrz na nią takim wzrokiem!

Nelly zaśmiała się, po czym usiadła na jakiejś ławce, wpatrzona w Mark'a który już pobiegł łapać złote rybki. Celia podeszła do Jude'a i zaciągnęła go do oglądania sprzedawanych masek, Axel zaś poszedł kupić coś do jedzenia, bowiem nie jadł od rana...Nie ważne czemu. Nathan rozmawiał z Nastią, coraz bardziej oddalając się od grupy, jednak zauważył odchodzącą Anne.

  • Gdzie idziesz?
  • Na koncert, oczywiście!
  • Ale on zaczyna się za dwie godziny...
  • Mamy jeszcze ćwiczenia!

Krzyknęła cała czerwona, odbiegając w przeciwnym kierunku niż znajdowała się scena.

+-+-+-+-+-+-+

  • Ichi, ni, san!
  • Yon, go, roku...
  • Nana, hachi...

A potem cisza.

  • Anne, twoja kolej, zapomniałaś?!

Krzyknęła zdenerwowana trenerka.

  • Ale jej tu nie ma!
  • Jak to nie ma?
  • A gdzie jest Will?
  • I wszystko się wyjaśniło...Mam nadzieję że przynajmniej pamiętają wszystko co mają pamiętać i się nie spóźnią...Szczególnie że to Anne zaczyna.

+-+-+-+-+-+-+

  • Myślisz, że już się zorientowali?
  • Na pewno. W końcu musieli usłyszeć że nikt nie kontynuuje piosenki.
  • Spóźnimy się.
  • Chcesz biec? Niepotrzebnie zmęczysz się przed koncertem. Nie możesz być zdyszana już na początku...
  • Nie zmęczę się!
  • A zakład?

Zapytał cicho, zanim ją pocałował. Pocałunek był krótki, ale wystarczający na ten moment. Niebieskowłosa dziewczyna pobiegła przodem, by być na miejscu jeszcze przed czasem.

+-+-+-+-+-+-+

  • Nie było Cię na próbie.
  • To już trzeci raz w tym tygodniu, nie przesadzaj!
  • Nagisa, Alice, spokojnie. Wszytko pójdzie dobrze!

Anne uśmiechnęła się, gładząc białą sukienkę. Nagisa właśnie nakładała pasujące wstążki, a Alice nakładała jej makijaż.

  • Ali, mogłabym to zrobić sama, wiesz?
  • Ciiii! Tak wyjdzie lepiej.
  • Anne, na scenę!
  • Już idę! Arigatô.

Wszystkie światła w okolicy zostały pogaszone, tak, że ludzi można było rozpoznawać tylko po ich ''konturach''. Anne zamknęła nawet oczy, by nimi nie ''świecić''.

  • Minna, hajimemashou nee!


Tworzyła oczy, zaczynając śpiewać...

+-+-+-+-+-+-+

Nelly, słuchając kolejnej śpiewanej przez Alex piosenki, wspominała Wigilię. Niby nie powinni jej obchodzić, nie było to zbyt w ich religii, ale skoro niektórzy to robili, Mark też bardzo chciał, więc spędziła wigilię w towarzystwie całego klubu piłkarskiego, przynajmniej nie musiała znosić swojej siostry i jej chłopaka.

Wigilię urządzili u Jude'a, ponieważ miał on największy dom...Mimo, że i tak korzystali z samego salonu (plus sypialni...).

[FLASHBACK-POCZĄTEK]

Dziewczyny gotowały, dzieląc się rolami. Nelly tylko wyciągała i chowała składniki, żeby nic nie zepsuć, choć tego powodu nikt jej nie podał. Przyrządziły tradycyjne 12 potraw, trochę zmodyfikowanych na gusta Japończyków, a oprócz tego kilkanaście innych dań i deserów. W tym samym czasie, chłopcy albo siedzieli i gadali (lub oglądali jakieś nieciekawe kanały na telewizorze plazmowym) albo ubierali choinkę.


  • Nakryliście przynajmniej stół?

Z kuchni wyjrzała Silvia, wpatrzona w pięknie nakryty, długi stół.

  • Dziewczyny, możecie wnosić!

Kolejka złożona ze wszystkich menadżerek wyszła z pola pracy, niosąc różne potrawy, które aromatem przyciągnęły wszystkich do stołu. Prezenty już leżały pod choinką (każdy miał przynieść przynajmniej jeden) a wszyscy zajadali...raczej obżerali się dostępnym jedzeniem. Nie wiedząc kiedy mają się podzielić opłatkiem, który jakimś cudem dostał się do Japonii, zrobili to po obiedzie. Życzenia dość przeciętne : dużo szczęścia, pieniędzy, przyjaciół, dobrych ocen i tak dalej. Warto tu jednak wspomnieć o nietypowych życzeniach wypowiadanych przez kapitana...do każdego tym samym tonem, te same słowa : ''Sakka Yarouze !''

Potem cała grupa prawie zrujnowała świąteczne drzewko, chcąc dostać się do paczek. Żeby zielona roślina przetrwała tamtą noc, do akcji wkroczyła Panna Raimon, która przepchnęła się do samego przodu.

  • Aż tak Ci zależy na tych prezentach, nawet Tobie?

Powiedział ktoś, ale brązowowłosa nic nie odpowiedziała. Odepchnęła, jakimś niewytłumaczalnym cudem, wszystkich, po czym zaczęła rozdawać paczuszki, po przeczytaniu nazwisk adresatów. Było też kilkanaście niezaadresowanych paczek, przez co Ci, którzy dostali najmniej prezentów, mieli losować. Wszyscy wyszli, Nelly pomieszała paczki, które przykryła prześcieradłem, po czym wpuściła wszystkich z powrotem.

W rezultacie niektórzy byli szczęśliwi, a niektórzy nie bardzo...Tod dostał czerwoną pomadkę do ust a Steve komplet biżuterii.

Po losowaniu była już 23 godzina, a nikt nie chciał się narażać na niebezpieczeństwo, wracając o tej godzinie. Szczególnie Nathan z Nastią, którzy mieszkali w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic stolicy. Posprzątali więc a Jude zaprowadził wszystkich do dwóch największych sypialni. Piłkarze mieli spać w jednej, a dziewczyny w drugiej. Obie sale były na przeciwko siebie i były identyczne, a jednak, gdy już wszyscy mieli iść spać, różniły się nie do poznania: sypialnia żeńska idealnie posprzątana, cienkie materace równo ułożone obok siebie, dziewczyny przestawały rozmawiać i, wymyte i przebrane (jakim cudem przewidziały ubrania na noc?), zasypiały, zaś sypialnia męska...cóż tu mówić...większość chłopaków spała w śpiworach, lub po prostu kładła się na ziemi, wszyscy jeszcze rozmawiali, Jack jadł czipsy, Mark i Tod grali na swoich 3DS'ach a Sam i Jim się im przyglądali. Tak, była zdecydowanie wielka różnica...

[FLASHBACK-KONIEC]

To był piękny dzień...

+-+-+-+-+-+-+

Koncert powoli dobiegał końca, wskazówki zegarów wskazywały 23:56. VOCALOID mieli teraz śpiewać ostatnią piosenkę.

Anne szukała wzrokiem swojego brata (i przy okazji Anastasię), lecz nie zdążyła ich znaleźć przed początkiem piosenki. Niebieskie paznokcie, włosy związane w coś na styl kucyka z tyłu głowy. Miała na sobie jasno-niebiesko-szarą, krótką spódniczkę, plisowaną, różowe tenisówki do białych rajstop, białą koszulę. Na to założony różowy sweter, zza którego widać było granatowo-różowy krawat. Do tego, Anne miała na szyi różowe słuchawki.




  • Nath'...
  • Hm?
  • Jak wspominasz...ten rok?

Przytuleni, byli wpatrzeni w gwiazdy. Czekali na moment, kiedy niebo zostanie pokolorowane na wszelkie możliwe kolory. Słyszeli cicho energiczną piosenkę z koncertu, zapewne ostatnią jaką w tym roku usłyszą.

  • Dobrze.
  • Hnn?
  • Dobrze wspominam ten rok. Szkoda że tak szybko minął...Tyle się wydarzyło...Powrót Anne, mecz z przyjaciółmi zza granicy, chwilowe odejście Jude'a...No i spisek Zoolan Rice'a.
  • Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
  • Mhm. I poznałem Ciebie.


W tym momencie niebo rozświetliło się, przykryte warstwą fajerwerków o różnych kształtach i kolorach. Tak wiele się wydarzyło tego roku, a to przecież nie był koniec ich przygód...Mimo, że już w kwietniu staną się licealistami.

Ostatni post w tym roku. Wiecie, jak się cieszę, że z wami jestem ? Bo w pewnym sensie jestem, prawda... ? W każdym razie, dziękuję wam za wszystko. Trochę mnie zmieniliście, raczej na dobre. No i w końcu mogłam komuś pokazać mój brak talentu ^^' Zawiesiłam tego bloga dwa razy, za każdym z nich bardzo tęskniłam. Za wami wszystkimi. I to wam, moim stałym czytelnikom, dedykuję ten rozdział. Chyba mogę powiedzieć że to co do was czuję to coś więcej niż po prostu znajomość, czy że po prostu was lubię. Nie, ja was kocham i tego jestem pewna.

Macie jakieś postanowienia noworoczne ? Ja mam ich kilka, i chciałabym by udało mi się ich dotrzymać. Czy wam też ten rok minął tak szybko ? No i co wam się w tym roku spodobało, a co nie ? Ja do swojej kolekcji obrazków dorzuciłam z kilkaset, do ulubionych filmów trafiło kilka AMV'ek, które są po prostu boskie. Zdążyłam obejrzeć Suzumiya Haruhi no Yuutsu i no Shoushitsu jeszcze przed końcem tego roku, cieszę się z tego powodu ^^. Na mojej półce leży już 51 mang i 3 figurki z Puella Magi Madoka Magica, razem z trzema plakatami zakupionymi na Japan Expo z tego roku ^w^. Mam jedno zdjęcie z tamtego wydarzenia, które może wam się spodobać - i które właśnie usunęłam przy edicie 8D -.

Dziś oglądnęłam (znowu) Dirty Dancing, zajadając się czipsami i cukierkami malinowymi (a później narzekam że jestem gruba). Chyba na tym zakończę moje wypociny, piszcie w komentarzach wrażenia z tego roku, jak i zdanie o rozdziale (który pisałam na ostatnią chwilę, jak zwykle, gomen!). PS. Specjalnie wstawiłam minutę przed północą ^w^ Wesołego Nowego Roku! >w<

Arigatou i Sayonara, widzimy się w roku 2014 ! ♥

sobota, 21 grudnia 2013

#028 - Przygoda Noca

Nastia zdążyła ją złapać tuż przed drzwiami szpitala. Anne próbowała za wszelką cenę je otworzyć, co nie za bardzo jej wychodziło. Niebieskowłosa wiedziała tak samo dobrze jak jej rywalka, że Nathan znajduje się na trzecim piętrze po prawej.

Drzwi szpitala były szklane, w korytarzu było ciemno, a kamer, o dziwo, nie było. Anne zamachnęła się ręką, ale tuż przed szybą coś ją zatrzymało. Jej pięść była unieruchomiona przez dłoń Anastasii.

- Nie rób niczego głupiego, Nathan by się później martwił i obwiniał... - mruknęła, grzebiąc drugą ręką w torebce, z której wyjęła pęk kluczy. Wsadziła jeden z nich do zamka i weszła do środka, ciągnąc za sobą siostrę ukochanego.
- S-Skąd to masz?! - zapytała An, wyraźnie zszokowana.
- Czasem pomagałam i zapomniałam oddać przyjaciółce mojej mamy kluczy... - wzruszyła ramionami dziewczyna, wchodząc już po schodach, jako że nie chciała używać windy nocą.

Chwilę później stały przed zamkniętymi drzwiami pokoju numer 117. Anastasia miała otworzyć drzwi, ale Anne ją wyprzedziła, przyciskając szybko klamkę i wpadając do pokoju brata, który spał. Albo raczej był w śpiączce, co jednak wyglądało tak samo i w sumie było tym samym, w pewnym sensie.

- Nii-san? - An podeszła do szpitalnego łóżka na którym leżał niebieskowłosy chłopak, podczas gdy Nastia wyszła na korytarz, rozmawiając z kimś przez telefon.
- Jesteśmy w szpitalu miejskim, Anne chciała zobaczyć Nathana...Mhm...Mh...Nie, jak mówię że w to znaczy że w a nie przed...
- Z kim rozmawiasz~? - zapytała piosenkarka, wychodząc z pokoju.
- Zaraz tam pójdę, w takim razie...No, do zobaczenia... - Nastia rozłączyła się. - Z Mark'iem, skończyłaś już?
- Mhm, możemy wracać...
- Nie możemy, musimy tu coś jeszcze sprawdzić... - powiedziała cicho, upewniając się że nigdzie na horyzoncie nie ma kamer.
- Sprawdzić co?
- Nie gadaj, tylko choć!

Nastia wyraźnie znała szpitalne korytarze, nie zgubiła się ani razu, w trzy minuty dotarły do celu: główny komputer szpitala musiał znajdować się za żelaznymi, małymi drzwiami które wydawały się tak niepozorne...

- Masz igłę? -  zapytała Nastia.
- Nie.
- A spinacz?
- Nie.
- Agrafkę?
- Nie.
- Scyzoryk?
- Nie...
- Nóż?
- Nie!
- To daj mi szybko wsuwkę...
- Ale to jest...
- Pomyśl że to dla dobra Nathana...

Anne niechętnie wyjęła czarną wsuwkę z włosów, podając ją rywalce, które włożyła spinkę w zamek, zapewne i tak lepiej zabezpieczony.

- Wpro-wadź koood! - zabrzmiał mechaniczny, sztuczny głos.
- Jaki znowu kod?! - zdziwiła się niebieskowłosa.
- Cholera, czemu Willy jest w śpiączce?! - Nastia próbowała coś wymyślić. Nagle podskoczyła, słysząc jakiś dźwięk. Chwilę potem zrozumiała, że to jej telefon. - Halo? Nie zbyt. Mamy wprowadzić jakiś kod..."Sprawdźcie gdzieś"?! Łatwo powiedzieć, nie ma gdzie! Mh, spróbuję, ale wiesz że się na tym nie znam... - dziewczyna wzięła spinkę i postarała się jakoś odkręcić śrubki doprowadzające do mechanizmu małego urządzenia domagającego się o kod. - I co teraz? Jak to nie wiesz?! To po co kazałeś mi to robić...? - Anastia zaczęła przyglądać się kablom. Zacisnęła zęby i pociągnęła za jeden kabelek. Nastała cisza. - Udało się! - krzyknęła, po czym dało się usłyszeć głośną syrenę alarmową, zapaliły się również czerwone światła, kilka kamer wyszło zza ścian i z sufitu. - Albo jednak nie!

Złapała siostrę swojego chłopaka za rękę, wbiegając do jednej z najbliższych sal: drzwi przy których majstrowały znajdowały się w ślepym zaułku, nie było tam schodów na niższe piętro. W sali leżała mała dziewczynka, za pewne chodząca do pierwszej klasy podstawówki. Miała jasne, różowe włosy i otwarte złote oczy.

- To wy przywołałyście alarm? - zapytała cichym, słodkim głosem.
- Eee... - Anne podstawiła swoją twarz pod ucho rywalki. - Co robimy? - szepnęła.
- Tak, to my. - przyznała się, przygryzając wargę.
- A wczoraj, to też wy? - dziewczynka była najwyraźniej dość dociekliwa.
- Wczoraj? Nie, wczoraj nas tu nie było!
- Aha. Jeśli chcecie wyjść, musicie poczekać jeszcze minutę. Strażnik raczej śpi i wyłączy alarm, myśląc że to budzik. Już trzy noce pod rząd tak było. - powiedziała mała, zamykając oczy i przytulając swojego białego kota. Prawdziwego.
- Można trzymać koty w szpitalu?
- Mi pozwolili. - odpowiedziała zasypiająca już złotooka.
- Dziękujemy... - powiedziała Nastia kłaniając się lekko i zmuszając Anne do tej samej czynności ruchem ręki.
- Nie ma... za...co...Zzzzzz...

Tak jak mówiła młodsza, alarm zgasł po około minucie, a dziewczyny wydostały się ze szpitala, biegnąc w stronę domu Marka.

- Daleko jeszcze?! - pytała Anne.
- Nie, jeszcze chwilę...

+-+-+-+-+-+-+

- I co? - zapytał kapitan, wpuszczając je do swojego domu. Jego rodzice najwyraźniej już spali.
- Nie udało się. Włączyłyśmy alarm a potem wolałam już nie ryzykować. Dobrze że strażnik zasnął.
- Wchodźcie. - powiedział, palcem wskazując schody, po czym poprowadził je do swojego pokoju, wcześniej zamykając drzwi. - Mamy pomysł. - powiedział, gdy już wszyscy usiedli w pokoju Mark'a. 
- Tak? Jaki?
- Co byście powiedzieli... - zaczął Mark.
- ...na małą wizytę u detektywa? - dokończyła Silvia.
- Genialnie. Kiedy?
- W drogę! Teraz, natychmiast! - kapitan był bardzo zmotywowany, ale cóż w tym dziwnego, skoro wszyscy jego koledzy i większość koleżanek leżeli teraz w szpitalu?
- Wiesz gdzie go znaleźć?
- Dzwonił do mnie niedawno, spotykamy się z nim pod wieżą!
- Czyli to nie wy mieliście pomysł... - podsumowała Anne.

Zaczęli biec, chcąc jak najszybciej się z nim spotkać...


Miał być dłuższy. GOMENNASAIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII T________T

Ale cieszcie się, że jest 8D
Oh nie, czuję że ktoś przejmuje kontrolę mojego ciała...NIEEEEEEEEEEEE!

Hoł Hoł Hoł! Widzę że przez cały rok byliście grzeczni, a jako że jestem Świętym Mikołajem, poczułem potrzebę zrobienia wam prezentu! Mam mało czasu, bo przemawiam przez ciało autorki tego bloga, a ona dobrze się broni przed przejęciem nad nią kontroli, więc streszczę się: podajcie swoje pomysły na prezent (wolałbym coś co da się wam dać bez kupowania i wysyłania >.>) w dopisku do komentarza, poprzedzając i kończąc propozycję słowami "Tajemny List do Mikołaja!". Oh, powinienem już zmykać! Hoł Hoł, Sayonara! (Japońsko Języczny Mikołaj)

Cóż to było? *cisza* No, skoro nikt nie wie, to musiało mi się wydawać. Przejdźmy więc do podziękowania Linie za miłe rozmowy <3

A teraz, na co czekacie? Wy też macie pisać, lenieee! ♥
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony