piątek, 7 marca 2014

#029 - Antidotum

W godzinę zdążyli dobiec do wieży, gdzie ON już na nich czekał. Detektyw uwielbiany przez wszystkich po wielkiej pomocy przy złapaniu Ray Dark'a jak i jego szefa - Zoolan Rice'a. Uśmiechnął się na widok Mark'a i Silvii, zdziwiony jednak trochę widząc dwie nieznajome dziewczyny. Przynajmniej nieznajome na pierwszy rzut oka: kto by nie znał Anne, tak popularnej w dzisiejszych czasach piosenkarki i Anastasii, dziewczyny która nie odstępowała na krok od swojego chłopaka, znanego atlety i piłkarza.

Powitał ich ruchem dłoni i krótkim słowem niepotrzebnego przedstawienia; po upewnieniu się co do imion każdego zaproszonego rozpoczął główną część spotkania - to, na co wszyscy czekali, przepis na antidotum.

- Wiem jak Zoolan stworzył tą truciznę po zakupieniu u  niego jednej butelki przez mojego pracownika. Przeanalizowaliśmy skład i myślimy, że znaleźliśmy przepis idealny na antidotum.
- "Myślimy" ? A jeśli to zły pomysł i dając go przyjaciołom zabijemy ich, albo przynajmniej zapadną w głębszą śpiączkę? - Anne była wyraźnie przestraszona na samą myśl nieudanego napoju.
- Dlatego właśnie potrzebuję waszej zgody na to wszystko. Szpital zgodzi się na wszystko, naiwni ludzie, nawet was nie przyłapali na zwiedzaniu sal ostatniej nocy...
- Ale...Skąd Pan to wie? - Nastia aż odskoczyła słysząc słowa detektywa.
- Może kiedyś wam wyjawię. - uśmiechnął się tajemniczo, kontynuując swoje wypociny na temat pozwoleń, naiwności, przepisu, składników, zagrożeń no i samego wroga. - [...] i właśnie dlatego to wy musicie się zgodzić.
- A jeśli...
- Cicho, An', to ostatnia szansa!
- Ale jeśli jednak...
- Cicho! Zgadzamy się, Panie detektywie.
- No to bierzmy się do roboty.

Poprowadził małą grupkę gimnazjalistów do swojego samochody, puszczając trzy dziewczyny przed kapitanem. Anastasia jednak wolała usiąść z przodu, z niewyjawionych powodów.

+-+-+-+-+-+-+

W laboratorium właśnie mieszali ostatnie składniki. Przed laboratorium, nad drzwiami, paliła się czerwona lampa, sygnalizująca zakaz wejścia z powodu prac wykonywanych w środku, niczym w szpitalu. Przed drzwiami, na ławkach, zniecierpliwieni gimnazjaliści wpatrywali się w ową lampę, czekając na zmianę koloru.

Nie musieli jednak czekać już bardzo długo: zaledwie po dziesięciu kolejnych minutach światełko zmieniło kolor na żywą zieleń, niczym nowe listki z wiosny na lato. Natychmiast rzucili się do powoli otwierających się wrót. Wpadli do środka laboratorium szybciej niż światło, prawie przewracając ludzi trzymających małą buteleczkę antidotum.

- Jedna kropla powinna zadziałać, maksimum dwie. Uważajcie. - powiedział najwyższy z nich.
- Teraz wszystko jest w waszych rękach. - dodał detektyw, który trzymał Marka za koszulkę, by tamten nie przewrócił się na pracowników laboratoryjnych, jako że stał w dość niespotykanej pozycji: na jednej nodze, z drugą zgiętą na lewo w powietrzu, tak, że prawie spadał mu but, z jedną ręką przed sobą, drugą zwisającą do ziemi z dłonią starającą się dolecieć do sufitu, pokazując fiolkę dwoma palcami. Jego głowa patrzyła prosto w buteleczkę świecącymi oczami, witając również charakterystyczny uśmiech kapitana, kryjący jednak trochę strachu przed efektem eksperymentu.

Dziewczyny mimowolnie zaśmiały się, popychając lekko Silvię by przejęła antidotum.

- Mamy je... - szepnęły. - Mamy antidotum !

+-+-+-+-+-+-+

Pobiegli do szpitala, a następnie od razu do sal z piłkarzami, nie czekając na zezwolenie od recepcji lub pielęgniarek.Silvię tak wszyscy pospieszali, że prawie wyrzuciła flakonik na ziemię, a później prawie wpadła w zamknięte drzwi od jednej  pierwszych sal. Anne spojrzała trochę wystraszona na plakietkę.

Sala 116
Axel Blaze i Kevin Dragonfly
[ Śpiączka ]

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc że to nie sala jej brata. Dalej bała się eksperymentu, nie chciała stracić członka rodziny, szczególnie jego. Sylvia podeszła do łóżka Axela, podając flakonik Markowi, który zaś złapał dziewczynę za rękę, pociągając w stronę Kevina i oddając jej butelkę.

- Może jednak zaczniemy od Kevin'a? ...
- Mark, to też jest nasz przyjaciel, jest tak samo narażony jak Axel.
- No wiem, ale...

Słychać było dźwięk zbliżających się pielęgniarek: słoniowe, głośne kroki oraz kłótnia i narzekanie.

- Szybko, lej ! - szepnęła dość głośno Anne, rzucając się do drzwi by je przytrzymać.
- J-Już... - odpowiedziała zielonowłosa, wymierzając dokładnie jedną kroplę różowego płynu, wlewając go jakimś cudem do kroplówki agresywnego chłopaka. Ręce dalej jej drżały, a pielęgniarki były coraz bliżej. - Musimy poczekać na efekt...
- Nie mamy czasu, zaraz tu będą! Czas na Axela !

Silvia wykonała polecenie, wprawdzie dość niechętnie, a następnie wręcz wyleciała za drzwi, przechodząc do poprzednich sali, widząc mijające ich pielęgniarki. Czynność powtórzyła we wszystkich salach. Prócz sali 117, gdzie nikogo nie zastali.

Sala 117
Nathan Swift
[ Przeniesiony - Operacja ]

- Co ?! Jak to operacja?! - krzyknęła Anne, czytając tabliczkę przy drzwiach, tuż po sprawdzeniu całego pokoju w każdych zakamarkach.
- O co chodzi, dzieci? Oh, Anne, przykro mi że nie mogliśmy cię powiadomić wcześniej, ale rodzice wyrazili zgodę. Trzeba operować twojego brata, może wtedy uda mu się wyjść ze stanu śpiączki.
- Ale...Nie, nie uda się ! Nie uda, przyprowadźcie go tu, mam rozwiązanie !
- Za późno, operacja zaczęła się trzy minuty temu.
- Ale...
- Przykro mi, ale wierzymy że się uda, więc nie masz się o co martwić !

Po czym pani w białym stroju odeszła w stronę recepcji. Anne wpatrywała się w korytarz, do oczu napływały jej łzy.

- Mieliśmy czas go uratować! Gdybyśmy zaczęli od ostatniej sali, wszystko by się udało! Teraz tylko pogorszą sytuację! - płakała, krzycząc. Przyszło kilka pracowników szpitala, proszących o uspokojenie się, lecz ona nie słuchała - pobiegła w stronę sal operacyjnych ile sił w nogach, wyrywając wcześniej fiolkę z rąk menadżerki Raimona.
- Anne, czekaj !!!
- Nie zatrzyma się. - powiedziała Anastasia, klikając w klawisze telefonu, następnie przykładając go do ucha. - Halo? Pan detektyw Smith? Mamy pewien problem...

+-+-+-+-+-+-+

Anne z trudem dobiegła do odpowiedniej sali. Była zamknięta, lampa nad drzwiami świeciła się na czerwono. Operacja trwała. Piosenkarka starała się wyważyć drzwi, co jednak nie poskutkowało. Lekarze w środku nawet nie usłyszeli hałasu przez nią robionego. 

Przeszukała swoje kieszenie w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby pomóc. W torebce nie miała ani jednej wsuwki, ale znalazła coś innego.

Klucze.

Poprzedniej nocy podniosła je, gdy Anastasia je upuściła, przy opuszczeniu szpitala. Miała je dziś oddać, ale najwyraźniej do czegoś się przydadzą zanim to zrobi.

Między kluczami znajdował się uniwersalny, pasujący do każdej sali w szpitalu. Bez większych problemów wyszukała go między pękiem innych i wsadziła w dziurę w drzwiach. Przekręciła metalowy obiekt i pchnęła stalowe drzwi. Następnie weszła szybkim krokiem do sali, zadziwiając obecnych w środku ludzi. 

Ale to nie było ich zdziwienie które było większe.

Dobiegła do łóżka na kółkach na którym leżał jej brat. Niedaleko niego zobaczyła już prawie pustą kroplówkę, do której natychmiast wlała zawartość fiolki. Kropelkę, tylko jedną kroplę, inaczej będą problemy...- myślała, odmierzając średniej wielkości kroplę, która wleciała do zbiornika, następnie do rurki, by potem zniknąć już z pola widzenia dziewczyny. Odwróciła się, czekając na wyprowadzenie jej z sali, było jej już to obojętne. Teraz, gdy wypełniła misję, wszystko powinno być dobrze. 

Zamiast jednak zdenerwowanych twarzy, zobaczyła zdziwionych lekarzy i detektywa. Stał tuż przed nią, trzymając inny flakonik różowego płynu. Zdziwiła się. Ale raczej bardziej przestraszyła.

- ...użyliście już...antidotum?
- Tak.
- Czyli teraz będzie problem?
- Zależy ile kropel wlałaś.

To prawda, że niecodziennym było widzieć na sali operacyjnej chłopaka, który nie był 'otwarty' w żadnym miejscu. A Nath był tylko przykryty i podłączony do kroplówki, nic więcej. Czy to znaczyło, że zatrzymano operację w ostatnim momencie?

- Jedną.
- To powinno być dobrze. Zapewne obudzi się za minutę, lub dwie.
- Jak to się stało...?
- Powinnaś się cieszyć, że Anastasia ma szybkie refleksy. No i że używa mózgu do myślenia. Logicznego.
- Powiadomiła pana?
- Po tym jak podobno odbiegłaś, zadzwoniła, że macie problem. Lekarze mieli go operować, co?

W tym momencie spojrzał na niebieskowłosego chłopaka. Miał rozpuszczone włosy które wyglądały na niedawno wymyte, mimo że spał przez kilka dni. Zamknięte oczy nie wskazywały na to, żeby miał się obudzić, ale jego twarz była spokojna. Dalej oddychał, a sprzęt na tej sali również pozwalał na ukazanie bicia jego serca.

- Ciekawe co mu się śni... - szepnęła cicho idolka, wpatrując się w starszego brata. 

A w tym samym momencie otworzył oczy. Uśmiechnął się, widząc siostrę, mimo że nie do końca rozumiał co się dzieje.

- Wygląda na to, ze misja wykonana. - powiedział ktoś z daleka. Przy drzwiach stała różowowłosa gimnazjalistka, uśmiechając się lekko do Nathan'a.

+-+-+-+-+-+-+

- No i pomyśleć że udało Ci się wyjść kilka dni przed zakończeniem !
- Zakończeniem?
- No tak, czyżbyś zapomniał? Pod koniec tygodnia rozdanie dyplomów...


No ! Nareszcie coś tam nabazgrałam 8D
Tak, dobrze zrozumieliście, niedługo koniec gimnazjum bo już mi się nudzi bo już dużo wydarzyło się w tym ich roku szkolnym ^^' 
Głupio się złożyło bo wyczytałam że Lin' z Keiszą też niedługo kończą sezon i tak to plagiatem wygląda, ale to nie tak D:
Po prostu taki timing :C
Kocham ♥ Weny innym ~
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony