środa, 6 sierpnia 2014

Poslowie - Koniec ?

Ostatnie dni lipca : wyszły już nowe odcinki Sword Art Online i Ao Haru Ride, lecz gdy tylko je zobaczyłam, nie było nic do zrobienia. Wprawdzie mogłabym słuchać muzyki, rysować... ale czułam, że o czymś zapomniałam. I rzeczywiście tak było. Przypomniała mi się jedna ważna obietnica. Wstawić rozdział. Jak najszybciej. Z tej obietnicy się nie wywiązałam, za co muszę bardzo przeprosić. Ponownie zapomniałam o blogu, który zdążył się już trochę zakurzyć. Ledwo te mikro-bakterie strzepałam kilka miesięcy temu, tak ponownie powróciła pustka. Zero inspiracji, pomysłów, ba ! – nawet chęci. Ale jako, że to były już tylko ostatnie rozdziały, stwierdziłam, że mogę coś napisać. Coś prostego, krótkiego, ale co Was zadowoli. I tak otwarłam jeden z moich ukochanych programów, Open Office, i zaczęłam myśleć nad prostym początkiem, wpatrzona w białe tło. Na tym białym tle nagle zaczęły się pojawiać czarne znaki. O Anastasi, Anne i Nathan'ie. Następnie o drodze do szkoły i nostalgii – której nigdy nie zaznałam przy końcu roku szkolnego. Opublikowałam dwa ostatnie posty wczesnym początkiem sierpnia, z lekkim bólem głowy, słuchając Ai Kotoba w wersji angielskiej. Tak oto nadszedł koniec.

Niezbyt dobrze pamiętam początki tego opowiadania. Pamiętam tylko, że w pierwszych rozdziałach stwierdzono plagiat. Pamiętam, że komentarze były dość długie, lecz nie pamiętam, co dokładnie mówiły. I przyznam się, że wolę sobie nie przypominać. Wtedy już myślałam o zawieszeniu opowiadania, nawet jego zamknięciu, lecz, jak widzicie, kontynuowałam. Zresztą dziękuję bardzo Keiszy za zmotywowanie mnie w tamtych chwilach.

Planowałam zwykłą kontynuację Inazumy Eleven, dojść do stu rozdziałów, opisać pełno meczy... A zamiast tego wyszła lekka obyczajówka pełna romansu, z minimalnym dodatkiem sportu. Opowiadanie jak przystało na mój wiek i zainteresowania – czytam prawie tylko shoujo/romanse jeśli o mangi chodzi – więc mimo wszystko mi się podoba.

Bardzo podoba mi się mój nowy nagłówek, jestem z siebie dumna ! Ale mam wrażenie, że poprzedni szablon był ogólnie lepszy. Hm, możliwe, że następnym razem zamówię coś u mojej ulubionej szabloniarki z Zaczarowanych Szablonów... Ona nic nie spapra ! Wcześniej była to Anastasia, gdzieś tam siedział Kazemaru, a w oczach głównej bohaterki pojawili się Zoolan Rice i detektyw – było to pod główny wątek tamtego momentu. A później stwierdziłam, że skoro koniec, to można wstawić różne wspólne wspomnienia. Widzimy między innymi wygraną w FFI i przyjaciół z dzieciństwa w dwóch postaciach : w pewnym sensie trójkącik miłosny między Bobbym, Silvią a Erikiem no i Mark'a z Camelią. Tacy słodcy malutcy ! ☆ (ε)


Co planuję na przyszłość ? Kiedy powiedziałam, że będę kontynuować pisanie ? Nie no, będę, będę. Ale muszę sobie zrobić przerwę od tego... Mam już kilka « wspaniałych » pomysłów... Może po ostatniej części czegoś się spodziewacie ? Dam wam podpowiedzi jeśli chcecie ! A jeśli jesteście bystrzy i nie chcecie sobie spoilować, nie patrzcie na to :


  1. Rozdział 30, część 1. Gdy adoratorki Nathan'a go zatrzymują, mówią coś, co nie spodobało się defensorowi.
  2. Rodział 30, część 1. Lista klasy 3-1. Dużo tych imion, czyż nie ? ~
  3. Rozdział 30, część 2. Silvia przegląda się w rzece, stwierdzając, że nie wygląda dobrze. // Erick zastanawia się nad relacjami między Silvią i Mark'iem.
  4. Opisy bohaterów. Emily, przyjaciółka Natha' – już raz spotkaliśmy ją w opowiadaniu – pochodzi z Sun garden... // Akinori – tak, znowu on ! – chodzi do Liceum Raimon'a.



Stwierdziłam też, że mam ochotę pisać inne fanfic'i... Ale nie mam pomysłów ! Więc jeśli lubicie jakąś serię i chcielibyście przeczytać coś z nią związaną, chętnie wysłucham pomysłów – dopóki to nie Naruto, Bleach, One Piece, Fairy Tail... – (;´ω)!


Myślę też nad zmianą pseudonimu... Nie całkowitą, ale ten jest za prosty... (´ω`) Czuję, że muszę coś dodać ! Może coś jak... « Cristal ☆ » ? Albo nawet « Kryształowa ☆ »... Nie uważacie, że z gwiazdką jest bardziej kawaii

No i jeszcze, jak chcecie, znajdziecie mnie na MAL'u, tutaj ☆ 


A podziękowania zostawiłam na koniec.


Dziękuję Keiszy i Linie (Amber) za wszystkie te rozdziały które często doprowadzały mnie do łez i które zainspirowały mnie do prowadzenia tego oto bloga, za wszystkie rozmowy i wspólne dopytywanie się kiedy nowy rozdział, za komentowanie i wspieranie mnie.
Dziękuję Starunnie za te częste komentarze i pytanie co chwila kiedy wstawię u siebie rozdział, za jej blog który w pewnym sensie zmuszał mnie do kontynuacji i który często okazywał się być idealnym zabijaczem (jakie wspaniałe słowo © Kryształowa !) czasu.
Dziękuję Nieokreślonej, Keshi, Celii Oro i Kotkowi za mniej częste, ale jak miłe komentarze.
Dziękuję również wszystkim niewymienionym wyżej czytelnikom za... no, za czytanie ! Nawet nie wiecie jak wszyscy motywujecie mnie do pisania.
No i dziękuję moim obserwatorom, bo to jak liczba ich się nabijała było zaskakujące. Trzynaście to wspaniały numer !


Dziękuję z całego serca ! ☆ ☆

sobota, 2 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 2

- Hej ! Chłopaki ! Czemu stoicie przed domkiem ?! - Sylwia dotarła nareszcie do miejsca ich spotkania. Za nią pędziła reszta członków klubu.
- Drzwi są zamknięte ! - odpowiedział Mark.


Sylwia podeszła do drzwi i chwyciła klamkę. Przekręciła ją i pociągnęła do siebie. Coś kliknęło, a drzwi otworzyły się.


- Zamknięte, co ?- dziewczyna spojrzała na Marka który próbował zrozumieć sytuację.
- Niespodziankaaa ! - krzyknęły osoby w środku gdy reszta tylko przekroczyła próg.


Widząc zdezorientowane miny swoich przyjaciół, Celia natychmiast złapała aparat i zaczęła pstrykać zdjęcia. Uśmiechnięci od ucha do ucha 1-wszo i 2-goklasiści nagle poczuli – wszyscy co do jednego – łzy spływające po ich policzkach. Wiedzieli, że to już koniec ich wspólnej przygody. A gdy starsi zauważyli przezroczysty płyn nawilżający skórę każdej innej osoby, również zaczęli płakać. Wiedzieli, że kiedyś to wszystko się skończy. Ale oczywiście, skończyło się za szybko !


I pomyśleć, że całe te trzy lata mogły się okazać jak najbardziej normalne. Przecież najpierw w klubie nie było zupełnie nikogo ! A jak już siedem graczy było, nie można im było trenować. Kort do tenisa, bieżnia, boisko do rugby, sala do judo : wszystko było zajęte i zarezerwowane. Zostawało tylko boisko przy rzece. To tam Mark poznał Axela, grając z przedszkolakami. To tam Kevin trenował aż do ukończenia swojego Dragon Crash. To tam Axel dołączył do Raimona. To tam zmierzyli się po raz pierwszy z siłą graczy o treningach wirtualnych. To tam Bobby stwierdził, że został zaakceptowany przez kapitana mimo swoje zdrady. To tam spotkali Erik'a. To tam zaczęła się ich historia. Po prostu.


A może zaczęła się wcześniej i gdzie indziej ? Przy wieży Inazumy na przykład. Z treningami Mark'a, i wejściem Nathan'a do drużyny. Albo po wygranej z Królewskimi. A może przy uwolnieniu się z hipnozy tych przerażających graczy – przy których Jim powinien być nieodróżnialny zresztą – albo gdy Jude do nich dołączył ? Trudno powiedzieć. Wszystkie te momenty były bardzo, bardzo ważne... Czy można stwierdzić, że wszystko zaczęło się w dniu narodzin Mark'a ? Od niego przecież się zaczęło. Gdy tylko się urodził, wszystko było napisane. Cały scenariusz. Ich spotkanie, odejście Axel'a i Nathan'a, nawet udawana śmierć Erik'a i ich rozstanie. Ich wygrane i przegrane, wszystko. Cała historia kręciła się wokół ich Kapitana. To on wszystko rozpoczął.


Usiedli przy nakrytym stole, jedząc ciastka i tort. Gdy dowiedzieli się, że Nelly przyniosła kulki ryżowe, od razu odmówili, mówiąc że są najedzeni. Córce dyrektora było trochę szkoda, ale schowała pudełko, stwierdzając że poczęstuje później ojca. Rozmawiali, starając się nie płakać. Nastia ugryzła sobie wargę, by się powstrzymać, wtulona w niebieskowłosego pomocnika ekipy. Niektórzy nawet zmuszali się do uśmiechu, dopóki nie wyszli z sali. Ruszyli w stronę rzeki. Spacer nie powinien im zaszkodzić. Więc wielka grupa ruszyła ulicami miasta, kontynuując różne dyskusje. Nostalgiczne, ale także o ich przyszłości.


Docierając na miejsce, zauważyli znajome twarze przyglądające się swoim odbiciom w krystalicznej wodzie. Było ich około piętnastu, może więcej, wszyscy odwrócili głowy w ich stronę gdy tylko usłyszeli kroki. Hurley uśmiechnął się szeroko, Scott schował coś szybko w kieszeni i zaśmiał cicho, Archer nawet przestał przeczesywać swoje fioletowe włosy. Caleb kopnął piłkę w stronę Jude'a, nawet jeśli strzał stracił siłę przez próbę jej zatrzymania przez Shawn'a.


- Caleb, nie tak z zaskoczenia ! - skarcił go białowłosy.
- Okay, okay, ale trzeba było sprawdzić jego refleksy. Ale widzę, że dalej dobre, nie, Jude ? - kapitan Królewskich spojrzał na kolegę-rywala trzymającego futbolówkę pod prawą stopą.


Austin, stojący obok Thor'a, spojrzał na Axel'a. Ten patrzył w stronę przyjaciela o dredach który teraz był otoczony kolegami z dawnej drużyny. David i Joe gadali niemal jednocześnie podczas gdy Caleb, który zdążył już dobiec do nich, stał trochę na uboczu, uśmiechając się ironicznie. Jordan i Xavier, by nie przeszkadzać Darrenowi który znów ''napadł'' swojego idola – Mark'a – podeszli porozmawiać z Nathan'em, którego dziewczyna podeszła do innych menadżerek śmiejących się w towarzystwie Torii i Sue. Przyglądał im się Willy, podsłuchując ich rozmowy i kiwając głową.


- A tak w ogóle, to co wy tu robicie ? - to ciekawe pytanie zadał Jude, któremu nie podobał się raczej pomysł kolegi o irokezie o podtrzymywaniu jego ręki na swoim ramieniu.
- Jak to co ? Trzeba uczcić koniec naszej gimnazjalnej przygody meczem ! - odpowiedziała Sue która nagle przykleiła się do Erik'a, spotykając mrożące spojrzenie ze strony Silvii. Zielonowłosa dalej pamiętała scenę na dachu w Ameryce, gdy ci dwoje się pocałowali. Odwróciła się i, łapiąc Celię za rękę, oddaliła się od reszty.
- Ej ! - zaprotestowała siostra Jude'a, starając się wyrwać. Jednak widząc minę Silvii przestała. - Co Ci jest ?
- Spójrz tam. - szepnęła, ruchem głowy w tył chciała pokazać Sue. Celia spojrzała we wskazanym kierunku i westchnęła.
- Jesteś aż tak zazdrosna ?
- A jak nie być zazdrosną ? Jesteś chyba jedyną która wie – no, oprócz Sue która raczej to zauważyła – ale nie bez powodu ! Myślałam, że zrozumiesz !
- Nie wiem, jak miałabym rozumieć, skoro nigdy nie byłam zakochana. - wzruszyła ramionami. Wtedy zauważyła łzy zlatujące z policzków Silvii. - Ej, ale żeby aż tak ?!


Dziennikarka przytuliła do siebie przyjaciółkę. ''Już dobrze. Zobaczysz, będzie okej.'' - mówiła. Nagle podszedł do nich Mark z Victorią. Silvia była w prawdzie wystarczająco uspokojona by rozmawiać normalnie, miała wytarte oczy – chusteczką koleżanki – ale jej oczy były czerwone. Wstała i pobiegła w stronę wody, mówiąc że musi sobie przemyć twarz i ręce, bo spadła. I na Celię spadło wymyślenie jakiegoś kłamstwa do tłumaczenia Kapitanowi i córce pierwszego ministra.

+-+-+-+-+-+-+

Silvia klęknęła przy brzegu, patrząc w swoje odbicie w wodzie. Bardzo różniła się od Sue. Nie mogła z nią rywalizować, nie miała żadnych szans. Krótkie, ciemnozielone – jeśli nie koloru wymiocin – włosy spięte różową, grubą spinką i średniej wielkości oczy tego samego koloru. Owalne, jak małe jajka. Głowa jak ziemniak i szpiczasty nos. Okrągłe, duże, szpetne uszy były odsłonięte. Nie była chuda, bardziej nijaka, lecz nie gruba. Jej nogi nie były takie długie jak by chciała. Nie mogła konkurować z opaloną nastolatką o niebieskich, pięknych włosach i oczach o kolorze oceanu. Dotknęła swoich włosów, pogłaskała je, po czym zanurzyła rękę w wodzie. Była dość mała, paznokcie nie było obgryzione, ale za to ucięte. Sue zawsze miała takie wypielęgnowane, długie paznokcie...

- Na co patrzysz ? - usłyszała znajomy głos.
- E... Erik ? Co ty tu robisz ? - Silvia wstała i odskoczyła. Jej lewa stopa stanęła na krańcu brzegu który osunął się pod jej wagą. Nie miała czasu krzyknąć gdyż Erick złapał ją gdy tylko zauważył co się dzieje.
- Powinnaś bardziej uważać ! - powiedział poważnym głosem po czym oddalił od wody i uśmiechnął się. - Co tu robię ? Przyszedłem zobaczyć przyjaciółkę z dzieciństwa, tak mi się wydaje.
- D-Dziękuję... - wymamrotała, siadając na ziemi. Była całą czerwona, więc spuściła głowę.
- Co Ci jest ? Nie wyglądasz najlepiej. Przecież idziesz do tego samego liceum co Mark, nie powinnaś być aż tak smutna ! - odwrócił wzrok, spoglądając na przyjaciela.
- ...Co ? - gdy tylko usłyszała te słowa, podniosła głowę. Czyżby on myślał, że... - I co z tego, że ja i Mark będziemy w tym samym liceum ?! - krzyknęła, tak głośno, że aż Evans odwrócił się, by sprawdzić kto go wołał.
- No bo... będziesz mogła znów grać z nim w piłkę ? - zdziwiony Erick spojrzał na całą czerwoną Silvię, która właśnie zrozumiała, że nie chodziło o to, o czym myślała.
- No tak. Tak, tak. Masz rację, nie powinnam być smutna. Dzięki. - wstała i szybkim krokiem ruszyła w stronę Celii.

Erick wstał i westchnął. Chętnie by ją zatrzymał, może nawet przytulił, ale nie miał tyle siły mentalnej. Nie dałby rady. Szczególnie wiedząc, że ona właśnie chciała uciec. Do Mark'a zapewne. Czy to był tylko rewanż za zdradę na dachu ? A może Silvia na prawdę ko... kochała Mark'a Evans'a ? ''Zresztą, czemu o tym myślę ! Przecież kocham Sue, więc czemu czuję się tak dziwnie, wiedząc że dobra przyjaciółka kogoś kocha ? Powinienem być szczęśliwy, razem z nią, nie ?''. Ruszył w stronę Sue.

+-+-+-+-+-+-+

- Chester ? Co ty tu robisz ?! - zapytała Nelly, widząc komentatora ich najstarszych meczy.
- Gdzie rozgrywa się mecz Raimona, tam jest Chester Horse Junior !
- Ale skąd wiedziałeś, że...
- To nie ważne ! Panie i Panowie, mecz Raimona z ich przyjaciółmi z Inazumy Japan – i nie tylko ! – ! Będą to specjalnie na tą okazję dwie drużyny piętnastoosobowe ! Teraz przedstawię ich skład : w drużynie Raimona znajdą się sławny Mark Evans jako kapitan i bramkarz i Jude Sharp jako gracz prowadzący a u ich boku pojawią się wspaniały defensor i pomocnik Nathan Swift, żyjący mur Jack Wallside, przerażający duch Jim Wraith, Tod Ironside, Steve Grim, Tim Saunders, Sam Kincaid, Maxwell Carson, płomienny napastnik Axel Blaze, Kevin Dragonfly, mroczny Shadow Cimmerian, Victoria Vanguard, znana jako Tori, no i Austin Hobbes ! W drugiej zaś ekipie znajdziemy Joseph'a King'a jako bramkarza wraz ze swym kapitanem Caleb'em Stonewall'em który stanie się graczem prowadzącym. Towarzyszyć im będą Bobby Shearer i jego przyjaciel Erik Eagle, Aphrodi znany również jako Byron Love, wspaniały obrońca i napastnik – Shawn Frost, Suzette Heartland, Scott Banyan, Hurley Kane, Darren Lachance, Archer Hawkins – grający poprzednio w Inazumie Japan –, Thor Stoutberg, David Samford z Akademii Królewskiej i dwaj dawni przeciwnicy, następnie gracze reprezentacji Japonii : Jordan Greenway i Xavier Foster. Nikt nie znajdzie się na ławce co jest bardzo ryzykowne lecz pozwoli każdemu zagrać. A więc zaczynajmy ! - podał gwizdek Nelly. Ta niechętnie przyjęła go, po czym dmuchnęła z całych sił, przez co wszyscy musieli zatkać uszy.


Następnie Axel podał do Kevin'a, który ruszył z piłką w stronę bramki przeciwnika, slalomując między pomocnikami i defensorami tamtych. Nie musiał mierzyć się z Byron'em ani z Xavier'em ponieważ tamci od razu popędzili w stronę Mark'a. Ale Kevin wiedział o co im chodzi. Przewidział to i za nic nie odda piłki defensorom, byłoby to wtedy zbyt łatwe by drużyna Caleb'a strzeliła gola. Więc gdy Thor wykonał jedną ze swoich sumo-technik, smoczy napastnik podał piłkę trochę do tyłu, w lewo. Axel uśmiechnął się lekko, przejmując biało-czarny przedmiot. Gdy i jego dopadł przeciwnik, podał do tyłu w prawo gdzie już czekał Jude. On miał już swój plan. Podał do Nathan'a który użył Fujin no Mai na zbliżającym się Scotty'm, chcącemu wykonać technikę z której był tak dumny, jednak został wyprzedzony. Niebieskowłosy wyraźnie szukał kogoś niedaleko bramki. Przez chwilową nieuwagę nieuwagę dał się do siebie zbliżyć Archer'owi. Ten odebrał piłkę pięknym wślizgiem lecz zanim zdążył ją podać czekającemu surferowi, Nathan wrócił do rzeczywistości i stanął przed nim. Uważnie walcząc o piłkę, nie zauważyli, że tamta zdążyła już zniknąć spod ich nóg zanim Chester nie wykrzyknął, że Axel z Kevinem wykonują razem strzał.


- Kevin Dragonfly używa swojego Dragon Crash a Axel Blaze wybija się w górę i kopie piłkę swoim Ognistym Tornadem. Nikt nie ma wątpliwości ; to jedna z najstarszych technik Raimona, Smocze Tornado ! Futbolówka pędzi w stronę bramki, leci, leci... Joe wykonuje swoją Dorirusumasshā V2 i... I NIE MA GOLA ! Piłka została ledwo zatrzymana, ale King trzyma ją teraz w rękach, słychać sędziego – tu Chester spojrzał na Nelly, dając jej znak by gwizdnąć. – oznajmującego koniec akcji, Joseph rzuca piłkę przed siebie, do Caleb'a, ten wymienia serię podań z kilkoma innymi graczami, jednak tuż pod bramką piłkę przejmuje Tod, on podaje do Sam'a, ten do Shadow'a, on wykonuje Black Tornado, piłka leci z wielką prędkością do bramki przeciwników, ale nim się spostrzegamy, Shawn Frost podbiega do niej i używa Eternal Blizzard bezpośrednio na futbolówce, nie zatrzymanej przez nikogo innego. Podczas gdy piłka leci do Mark'a, Frost upada na ziemię ! Czyżby ten strzał to było dla niego za wiele ? Ależ nie, napastnik wstaje, patrząc jak Evans siłuje się ze zmrożonym narzędziem do piłki nożnej. I GOOOL ! Shawn Frost jako pierwszy strzela w tym meczu, w ostatnich minutach gry !


Następnie tylko kilka podań, ale już nie było czasu na większe akcje. Nelly nie czekała na jakiekolwiek przedłużenie i zagwizdała koniec pierwszej połowy. Gracze usiedli w grupkach złożonych ze swoich drużyn przy brzegu rzeki, mocząc w niej głowy. Niektórzy nie powstrzymali się od łyknięcia tej cieczy, co wiązało się z obrzydzeniem menadżerek. Zaczęły im tłumaczyć, że w rzece są bakterie, może nawet ścieki, i tak czas im zeszedł dopóki Nelly nie stwierdziła, że już wypoczęli. Gwizdnęła. Nic specjalnie interesującego nie działo się przez przynajmniej połowę tych kolejnych czterdziestu pięciu minut. Później Hurley Kane prawie strzelił kolejną bramkę, ale Jim wyskakujący znikąd nagle odebrał mu piłkę. Następnie podał ją Axel'owi który popatrzył porozumiewawczo na Jude'a. Ten skinął głową i dał bramkarzowi znak do pobiegnięcia z nimi. No tak, chcieli wykonać tą technikę. We trójkę przygotowali się do niej, gdy Joe stwierdził, że wystarczy tylko Bariera Energiczna. Wtedy białowłosy sam pobiegł do gracza Królewskich który już zdążył technikę użyć. Axel kopnął futbolówkę która przebiła barierę, lądując w bramce. Chester krzyczał jak szalony gdy Nelly gwizdnęła 1-1. Później nic już się nie działo, tylko nieudane strzały, nijakie wślizgi i dryble no i dużo podań. Byli wyraźnie zmęczeni ponieważ gdy tylko usłyszeli ostatni gwizdek, upadli na ziemię i nie chcieli się już ruszyć.

- Jestem głooodny... - poskarżył się Jack.
- Ah tak ? Wiesz że przyniosłam ze sobą moje kulki ryżowe ? Częstuj się ! - powiedziała Nelly, podając mu otwarte pudełko ze zgrabnymi onigiri. Jack skrzywił się lekko, przypominając sobie ostatni raz kiedy jadł kulki ryżowe brązowowłosej.
- J-Jednak nie, to tylko zmęczenie ! - odpowiedział, załamany tym, że musiał odmówić jedzenia. Nelly tylko spojrzała na niego zdziwiona, po czym schowała pudełko do torby.

+-+-+-+-+-+-+

Stwierdzili, że muszą wracać, dopiero gdy słońce już zaszło. W mieście byłoby całkowicie ciemno, gdyby nie przyuliczne lampy i szyldy różnych sklepów czy restauracji. Niestety, większość przyjaciół powinna dawno być w domu, więc poszli własnymi drogami, długo się przed tym żegnając. Wszyscy sprawdzali po dwieście razy czy mają numery telefonów wszystkich osób.

Nathan, Anastasia, Nelly, Mark, Silvia, Celia, Jude, Axel i Camelia szli uliczkami ich miasta aż dotarli do ich celu : restauracja pana Hillmana.

- Trenerze ! - krzyknął Mark wręcz wskakując do środka i biegnąc do barku. - Trenerze Hillman'ie !
- Mark, nie tak szybko ! Stratujesz mu lokal i wystraszysz klientów ! - skarciła go Nelly.
- Dzieciaki ! Nie powinniście być w domach o tej godzinie ? - zapytał gruby mężczyzna o czarnych okularkach i białej brodzie, stojący za barem.
- Teraz ? Ależ nie, mamy panu tyle do opowiedzenia, trenerze ! - odpowiedział Evans, siadając. Widział, że został tylko jeden klient, a lokal był najwyraźniej już zamknięty.
- Pewnie jesteście głodni, co ? - zapytał Hillman po czym zabrał się za krojenie warzyw.
- Tak ! - potaknął kapitan Raimon'a. Spojrzał na ostatniego klienta schowanego za gazetą, po czym wstał. - Pan detektyw Smith !
- No i zostałem odkryty. - zaśmiał się « ostatni klient », przysiadając do barku. - Chciałem was zobaczyć, zanim całkowicie skończycie gimnazjum.
- Ah właśnie, byłem u Was na rozdaniu dyplomów. Gratulacje wszystkim. - spojrzał na Celię. – Tobie też, za przejście do ostatniej klasy.

A później opowiedzieli o spotkaniu z przyjaciółmi i o meczu który skończył się remisem. Jedli i siorbali, dwaj dorosłych śmiało się, wspominając również starsze przygody jedenastki Raimona. Będzie im tego brakować. Wszystkim. A gdyby tylko mogli, zatrzymali by czas i w tym momencie, by nacieszyć się ostatnim dniem ich gimnazjalnego życia. Tym bardziej, gdyby wiedzieli, co przygotował dla nich los w liceum. Ale nie na to była pora, na razie musieli wrócić do domów i wypocząć przez kolejny miesiąc, zanim na nowo rozpocznie się ich edukacja. Muszą przecież jeszcze zrozumieć, że to już koniec ich trzyletnich gimnazjalnych przygód. Wkraczali na inną drogę życia, a nikt nie dawał sobie z tego sprawy.

END

piątek, 1 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 1

Ostatni dzień nadchodził wielkimi krokami. Nikt nie miał pojęcia że to wszystko wydarzy się tak szybko i że... Że tak szybko opuszczą tą szkołę. Tą samą, w której większość z nich spędziła trzy pełne lata. Tą, z którą wiązało się tyle wspomnień...

+-+-+-+-+-+-+

Nastia otworzyła oczy, słysząc dźwięk budzika. Natychmiast wstała, ubierając szkolny mundurek. Nostalgicznie popatrzyła na kokardę którą właśnie wiązała przy koszuli i na gimnazjalną spódnicę. Przeszukała całą szafę w poszukiwaniu żółtego swetra na tą okazję, rozdawanego na początku roku. Następnie przeczesała różowe włosy, wiążąc je w długi kucyk, zakrywając gumkę wstążką koloru kokardy przy mundurku. Z uśmiechem przeciągnęła się i ruszyła zaparzyć herbatę. 

+-+-+-+-+-+-+

Anne otworzyła drzwi swojego pokoju, przygładzając sukienkę tworzącą mundurek jej gimnazjum muzycznego. Uśmiechnęła się szeroko, prawie wyrywając drzwi swojego brata.

- Nii-san, obudź się wreszcie ! Dzisiaj jest...
- ...mh, zakończenie... ? ...No nie ! Spóźnię się ! - krzyknął, szybko biorąc mundurek i biegnąc do łazienki.

+-+-+-+-+-+-+

Spotkali się po drodze, zresztą jak zwykle. Chwilę gadali, trzymając się za ręce i uśmiechając się radośnie. Dopóki nie doszli przed bramę szkoły. Wyglądała dziś tak smutno i wesoło zarazem. Tak... inaczej. Inaczej... Czy to właśnie była nostalgia ? Niektórzy uczniowie stali już od kilkunastu minut przed wejściem, wpatrując się w budynek. Inni, głównie pierwszo- i drugoklasiści szli przed siebie, wesoło, skacząc, śpiewając, rozmawiając, w stronę wejścia. Czy byli szczęśliwi, że ten rok już się skończył ? No tak, dla nich to nie było nic takiego ; wracali z powrotem za niecały miesiąc, do tego samego, dużego budynku, który tyle przeżył. Dla tych młodszych klas ta szkoła nie była niczym więcej jak tylko miejscem tortur mózgowych (i czasem fizycznych) albo, ewentualnie, okazją na spotykanie się z przyjaciółmi. Tylko tyle. Najśmieszniejsze było to, że dla całego zespołu piłki nożnej Raimona myślała przez pewien czas tak samo... zanim się nie poznali.

- Trzeba...wejść, co nie ? -zapytała cicho Nastia, smutnie wpatrując się w plakat głoszący: "rozdanie dyplomów : 10:30".
- Raczej...Niedługo pora... - odpowiedział Nathan, nie puszczając ręki Anastasii.

Uczniowie powoli ruszali się z miejsc, nie chcąc spóźnić się na ceremonię. Wiedzieli bowiem, że nie mogą tego oddalić. Jednak gdyby mogli zatrzymać czas i móc jeszcze chwilę tu zostać, większość chętnie by to zrobiła. Byleby się nie rozstawać... byleby nie zostać rozłączonym.

- Nath ? - różowowłosa nagle przerwała kolejną, minutową ciszę.
- Tak ? - chłopak odwrócił wzrok od budynku, wpatrując się obecnie w Anę.
- Do... do jakiego liceum zdawałeś ? - zapytała, patrząc mu w oczy. Niepewna, bała się. Nie chciała pytać wcześniej, ale nie wybaczyłaby sobie zdobycia tej informacji dopiero z ust Dyrektora.
- Raimon, a do jakiego innego ? - uśmiechnął się, ściskając jej dłoń jeszcze mocniej.

I postawił pierwszy krok naprzód. I drugi, i trzeci, a następnie zaczął iść, pospiesznym krokiem, w stronę budynku. Anastasia uśmiechnęła się, kamień spadł jej z serca. Zaśmiała się, doganiając go by nie spaść. "No tak ! Do jakiego by innego !".

Przejście zagrodził im szereg młodszych dziewczyn które nie wahały się pokazać swojego zainteresowania obrońcą-pomocnikiem Raimona, nawet przed jego dziewczyną. Uśmiechnięte od ucha do ucha przekrzykiwały się nawzajem. Denerwujące "Nathan", " Nathan !", " Nathaaan !!" i pytania. A właściwie tylko jedno, które samo w sobie zepsuło całkowicie humor niebieskowłosego.

- Więc jak, udało Ci się zdać do Aka-...
- Tak, na pewno przeszedłem do Liceum Raimona. - odpowiedział, nie dając dwóm drugoklasistkom dokończyć ich zdania. Starając się je w pełni zignorować, pociągnął Anastasię w stronę portalu wejściowego.
- Aka ? Zdawałeś do jakiejś Akademii ? - zapytała, nie tyle z wyrzutem lecz raczej smutkiem i ciekawością.
- Pomyliły się ! - zapewnił ją, z szerokim uśmiechem który pojawił się od razu gdy tylko odwrócił twarz w jej stronę. - Zresztą Liceum Raimona i gimnazjum tego samego imienia razem często nazywane są Akademią Raimona !
- W sumie racja.

Ustawili się przed drzwiami wejściowymi do sali gimnastycznej. Niedługo potem do grupki uczniów podszedł dyrektor, przypominając im procedury dyplomacji. Skinęli głowami i weszli do sali na jego znak, ustawiając się przed krzesłami im przeznaczonymi. Zaczekali na kolejne pozwolenie by usiąść, po czym udawali że słuchają dłużących się niezmiernie monologów kilku ważnych osób - w tym nawet Nelly. Po pół godzinie, a może nawet półtorej, nareszcie przyszła kolej na rozdanie dyplomów.

W kolejności z ich klasami i alfabetycznym ułożeniem ich nazwisk, uczniowie pierwszych i drugich klas byli wywoływani by dostać przepustkę do następnego rocznika, co nie trwało krótko, ale nie dłużyło się tak jak przemowa dyrektora. Następnie pora trzecich klas gimnazjum - tych ostatnich, tych, którzy dzisiaj kończyli ich karierę w Gimnazjum Raimona, tych, którzy opuszczali część swych przyjaciół by móc skupić się na własnym szczęściu.

Klasa 3-1

Anderson Lisa
Blaze Axel
Carson Maxwell
Cimmerian Shadow
Dragonfly Kevin
Evans Mark
Fireblow Alice
Glass William
Grim Steve
Harp Amy
Kantoon Lace
Larwell Scarlet
Larwell Levi
Oldynson Emma
Raimon Nelly
Sharp Jude
Swift Nathan
Trevis Camelia
White Anastasia
Wood Silvia


Każda osoba z listy została wywołana, wszyscy po kolei wchodzili na podest, odbierali dyplomy, kłaniając się i słuchając dyrektora. Niektórzy płakali, inni starali się uśmiechać, co nie zawsze im wychodziło. Były osoby neutralnie nastawione do tego dnia ; pośród nich Alice i Levi. Jak zwykle kamienne twarze, nawet na chwilę się nie rozkleili. Ale cóż w tym dziwnego, w każdej klasie musi być przecież przynajmniej jedna taka osoba.Następnie, każdy zasiadał z powrotem na swoim krześle, patrząc gdzieś daleko, myślami we wspomnieniach. Gdy ostatnia osoba z klasy 3-5 przyjęła swój dyplom, wstali. Ukłon, wysłuchanie ostatnich słów dyrektora, ponowny ukłon, po czym wyszli. Szybko, zanim rodzice mogliby ich dogonić, wszyscy piłkarze - i menadżerki - popędzili w stronę domku klubowego.

Z nieznanych powodów, Celia i młodsi członkowie dotarli tam najszybciej. Gdy dziennikarka stwierdziła że wszyscy młodsi weszli, zamknęła domek na klucz i zasłoniła okna tablicą i koszem z piłkami. Następnie wyciągnęła swój notes i założyła okulary. Skoncentrowana, przewinęła kilka kartek, po czym wróciła wzrokiem na graczy.

- Mam nadzieję że pamiętacie, co mamy dziś do zrobienia. - nie dała nikomu odpowiedzieć i kontynuowała. - Przyjęcie pożegnalne dla Mark'a i reszty ! Kto miał się zająć ciastem ? 

Wzrokiem przeanalizowała każdą osobę z małej grupki, lecz nikt nie podniósł ręki.

- Nikt ? Na prawdę ? Byłam pewna że... 
- Ja mam ciastoo... - nagle między Jack'iem a Toddem pojawiła się wysoka postać o długich, jasno-fioletowych włosach zasłaniających prawie całą twarz. Wszyscy aż podskoczyli - niektórzy ze strachu, inni z zaskoczenia - na widok Jim'a, jak zwykle otoczonego tą przerażającą, mroczną aurą. Ten miał podniesioną rękę i najwyraźniej już nie zasmucał się byciem niezauważanym.
- A-Ah taak ! - Celia podrapała się z tyłu głowy, przymykając lekko oczy. Była trochę zawstydzona. - Skończmy przygotowania zanim przyjdą.

+-+-+-+-+-+

Nathan przybiegł pod domek jako pierwszy. Za nim znalazł się Axel z Mark'iem.

- Nie wejdziemy. Drzwi są zamknięte. - oznajmił niebieskowłosy.
- Mark, masz klucz ? - zapytał ognisty napastnik.
- Oddałem go rano Celii... Na pewno są zamknięte ? 
- Próbowałem otworzyć, to niemożliwe chcąc nie stratować tych starych desek. 
- To spróbujmy jeszcze raz ! - odkrzyknął bramkarz. 

Każdy po kolei, później razem, ale dalej nie dawali rady. Nathan westchnął i podszedł do okna, podczas gdy Axel myślał nad rozwiązaniem a Mark dalej walił pięściami w drzwi, wierząc że ktoś mu otworzy. Zbliżając się do szyby, usłyszał znajome głosy. Zaciekawiony spojrzał przez szkło, ale najwyraźniej było zasłonięte.

- "Plan przyjęcia pożegnalnego". - przeczytał ze ścieralnej tablicy i uśmiechnął się pod nosem. Przewidzieli wszystko, oprócz tego.

Ohayou -to nie odpowiednia godzina na Ohayou ale ciiii !- minna-san ! Wiem, że długo mnie nie było, przepraszam za to niezmiernie. >///<
No i jak widać, nawet nie udało mi się poprawić swojego stylu. Ani przedłużyć rozdziałów. Gomennasai minna ! Jeśli się zastanawiacie czemu daję spację przed wykrzyknikami i pytajnikami... przyzwyczajenie. No ale ja tu o nieważnych rzeczach gadam, a tu koniec bloga się zbliża ! Jeszcze druga część tego rozdziału, i koniec. Ach, będzie mi szkoda... Ale zapewne nie rozpocznę drugiej serii w najbliższym czasie.

Ten rodział dedykuję starunnie która była naprawdę... NAPRAWDĘ niecierpliwa ^^' Ale jak widzisz, już jest ! <3

~Kryształowa.
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony