wtorek, 30 sierpnia 2016

#001 - Każdy koniec jest nowym początkiem

Silvia westchnęła, prawdopodobnie już czterdziesty-piąty raz tego popołudnia. Była ponownie wpatrzona w wodę, ale ledwo co ją widziała, łzy przysłaniając jej oczy i rozmazując widok. Dziewczyna pozwoliła im spływać powoli po jej zmarzniętych policzkach. Wiatr wiosennymi wieczorami bywał często lodowaty, i tak było i tym razem. Ale nastolatce niezbyt to przeszkadzało ; prawdę mówiąc, wyglądała na nieobecną. Tak, jakby nie było jej na tym świecie, ale jednak musiała być - w końcu płakała, w końcu wbijała obgryzione paznokcie w skórę swoich ramion, w końcu wzdychała od czasu do czasu. Jednakże jej telefon dzwonił, a ona nie ruszała się nawet o milimetr by sprawdzić kto próbował się z nią skontaktować. Wiatr był coraz silniejszy, a ona zaczynała lekko drżeć, ubrana w spódnicę i krótki rękaw. Ale nie wstawała, jakby chciała zamarznąć. I, prawdę mówiąc, było to możliwe. Nie miała powodu by okłamywać samą siebie - rozmyślała o różnych rzeczach. Zanurzyć się w rzece przed jej oczami, wbiec w palący się sąsiedni dom, zanurkować w wannie na dłuższy czas, wyciągnąć wszystkie lekarstwa znajdujące się u niej, co do jednego, dać powód do istnienia tej grubej linie którą jej ojciec od lat nie wyciągał z garażu...

Lecz nigdy nie spróbowała dokończyć tych myśli, ani wcielić ich w życie. Niby myślała o śmierci, od czasu do czasu, próbowała wyobrazić sobie reakcję przyjaciół, rodziny... ale nie myślała o tym w tych samych momentach co o wszystkich sposobach na potencjalne zabicie się. W jej myślach, te dwie rzeczy nie chodziły w parach. Westchnęła jeszcze raz, po czym podniosła się. "Wystarczy na dzisiaj," pomyślała, biorąc w dłoń swoją torbę i ruszając w stronę powrotną do domu. Musiała jeszcze dokończyć wypracowanie, przeglądnąć notatki z całego tygodnia, no i zjeść, wykąpać się, i tak dalej... Choć znając siebie -tą siebie od kilku tygodni - nie tknie sztućców i spędzi resztę wieczoru w wannie, do momentu aż rodzice zaczną nerwowo pukać do jej drzwi, zmartwieni. Silvia westchnęła ponownie, zanim stanęła na ścieżce prowadzącą do jej domu.

 
Anastasia wyciągnęła klucze do mieszkania z torebki. Wybrała jeden srebrny klucz z całego pęczka i przekręciła go w zamku. Uśmiechnęła się do Nathana przelotem zanim weszła. Miała wziąć swój laptop i kilka zeszytów - razem z chłopakiem zaplanowała wieczór 'nauki'... Lecz oboje dobrze wiedzieli że więcej czasu poświęcą na inne rzeczy. Pobiegła do swojego pokoju, nie chcąc by niebieskowłosy czekał zbyt długo. Wyjęła z szafy większą torbę i spakowała szybko to, czego było jej potrzeba nim wybiegła z apartamentu na korytarz. Zamknęła drzwi i zaśmiała się wesoło podchodząc do tych na przeciwko - drzwi do apartamentu Nathana.

- Tylko nie zapomnij, że mamy się uczyć !


Celia spojrzała zaniepokojona na ekran swojego telefonu. Czekała tylko aż ten zawibruje, aż Silvia oddzwoni przepraszając milion razy jak to było kiedyś, aż przyjdzie wiadomość że nie może rozmawiać, dosłownie cokolwiek co mogłoby ją uspokoić. Ale od trzech godzin - prościej, odkąd przestała próbować się do niej dodzwonić - jej koleżanka nie dawała żadnego znaku życia. Celia spojrzała na zegarek, jak robiła już co dwie minuty od wszystkich tych godzin. Było późno. Może zielonowłosa spała. Ale młodsza dziewczyna dobrze wiedziała że licealistka nie mogła spać w nocy od ostatnich kilku tygodni. Dobrze wiedziała, że starsza przyjaciółka źle się czuje. Dla kogoś kto znał ją od kilku lat nie było to trudne do odgadnięcia. Co było trudniejsze, to dowiedzieć się co się stało. Silvia nie chciała pisnąć słowa na temat tego co ją dręczyło. Jak można jej pomóc w takiej sytuacji ? Niebieskowłosa martwiła się bardziej niż kiedykolwiek, nie mogła jednak domyślić się o co chodziło. Wstała z krzesła wahając się chwile, nim wyrzuciła połowę szafy szybkim ruchem. Ubrała się ponownie tego dnia i wybiegła z pokoju, krzycząc że wróci niedługo. Westchnęła, zauważając że jej rodzice dalej nie wrócili.


- Ahaha, przesta- Aa, przestań już !! - krzyknęła Anastasia.
- Nie mogę, ustaliliśmy trzy minuty jako karę ! - odpowiedział Nathan, śmiejąc się równie dużo co jego dziewczyna.

Łaskotał ją dopiero od minuty i... spójrzmy, dwudziestu pięciu... dwudziestu sześciu, dwudziestu siedmiu... dwudziestu ośmiu sekund. Oh, teraz już dwudziestu dziewięciu, trzydziestu... Uczyli się właśnie do jutrzejszego testu z matematyki i osoba która popełni pierwszy błąd miała być ukarana trzema minutami łaskotek - wypadło na Anastasię... i nie ukrywajmy tego, Nath' był z tego w pełni zadowolony. Był jednak pewien problem, z którego oczywiście nikt nie zdał sobie sprawy - ich pozycja była trochę... całkowicie dwuznaczna.

- Braciszku, jestem w dom- aA !! Co wy robi- ... Przepraszam, do widzenia, bawcie się dobrze,

Anna wybiegła z pokoju, zamykając za sobą drzwi jedną ręką - ponieważ drugą zasłoniła oczy - równie szybko jak do niego wpadła. Dwie pary oczu patrzyły w stronę zamkniętych teraz drzwi, w ciszy, przez chwilę nie rozumiejąc co właśnie się stało. Sytuacja dotarła do obojga w tym samym momencie, co pokazali siadając prosto całkowicie zsynchronizowani. Ana' zaśmiała się z zażenowania, odwracając głowę w inną stronę a chłopak tylko westchnął, cały czerwony. "Następnym razem pukaj...", powiedział cicho, wstając i łapiąc różowowłosą za rękę. Chcąc wytłumaczyć sytuację i powitać siostrę jak trzeba, podszedł do drzwi by je otworzyć.

- Herbaty ? - zapytała cicho Anastasia podchodząc do piosenkarki która skurczona na kanapie również zasłaniała swoją twarz.
- Poproszę...


Celia stanęła w miejscu po przebiegnięciu przez kolejną ulicę. Kładąc ręce na swoje kolana, schyliła się, oddychając głośno. Była zmęczona i traciła oddech, ale nie mogła pozwolić sobie na dłuższą przerwę, nie kiedy z Silvią mogło dziać się coś złego. Gimnazjalistka na samą myśl o tym co mogło się stać, przestraszyła się wystarczająco by wyruszyć ponownie biegiem w stronę mieszkania licealistki. Ugh, dlaczego musiały mieszkać tak daleko od siebie...


Więc... tak jakby... ponownie powróciłam. Przepraszam po raz setny za tą nieobecność (trwającą dwa lata?? Na prawdę?? O Jezu, przepraszam..). Znów nie mam nic by wam ją wytłumaczyć - prawdą jest, że coraz trudniej mi pisać po polsku, prawdą jest, że przez pewien czas bardzo wstydziłam się tego opowiadania, prawdą jest też, że myślałam, że w sumie i tak nikt go nie pamięta... lecz najwyraźniej, myliłam się. Ten rozdział chciałabym zadedykować Starunnie, która pokazała mi, że ktoś jeszcze tu bywa, że ktoś jeszcze sprawdza czy coś wstawiłam, że ktoś jeszcze mnie pamięta, że kogoś to obchodzi... A także, że autorzy na prawdę mogą płakać od jednego krótkiego komentarza, że jeden czytelnik może tak autora zmotywować, że ten napisze kontynuacje czegoś tak starego, czegoś tak wstydliwego, czegoś co uważało się za przeszłość której nie powinno się odkopywać. Za to jej dziękuję, i mam nadzieję, że chociaż trochę ucieszy się, czytając ten rozdział (mam tą samą nadzieję również wobec innych czytelników), mimo że jest bardzo krótki, o czym dobrze wiem. Moja polska gramatyka na pewno nie jest już zbyt dobra, lista słów które znam coraz krótsza... ale na prawdę postarałam się. No i, na koniec, nie obiecuję pisać co X miesięcy, co X tygodni, czy co X czegokolwiek, ale przyrzekam że pisać będę - jaką sadystką musiałabym być by zostawić to w tym momencie.. ? Całuski っゝω・)っ~☆

 
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony