sobota, 30 marca 2013

#003 - Anne i Plan Marka

Jej głos zagłuszały ogłoszenia z głośników i hałasy nadlatujących samolotów. Niecierpliwiła się, bo nie dość, że przyleciała z godziną opóźnienia, to jeszcze nikt po nią nie przyjechał. Na szczęście nie była jedną z tych biednych, małych dziewczynek nie mających pieniędzy, więc zamówiła taksówkę. Wsiadła do samochodu, przygładzając białą sukienkę i podała kierowcy adres domu Swift 'ów.

Trening miał się zaczynać, ale dalej kogoś brakowało. A nawet kilku ktosiów.
- Gdzie Mark? - Zastanawiała się Silvia.
- A Nathan? - Dodał pytająco Jack.
- Nastii też brakuje... - Stwierdziła Nelly.
Postanowili jeszcze trochę poczekać...

Zapukała do odpowiednich drzwi a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech - pułapka, której uniknąć potrafi tylko jej brat. Drzwi powoli otworzyły się, a niebiesko-włosy chłopak prawie wpadł na przybyłą, wychodząc. Dziewczyna w białej sukience rzuciła mu się na szyję.
- Cześć, braciszku! - Powiedziała słodko.
Tak, to była Anne. Chłopak szybko się odsunął, wyrywając się. Przyglądnął się dziewczynie: miała niebieskie włosy i tego samego koloru oczy. Ale kiedy ostatnio ją widział miała brązowe. Musiała więc założyć szkła kontaktowe. Dziewczyna zrobiła smutną minę, spoglądając pytająco na brata.
- Wychodzę. - Mruknął, kierując się w stronę drzwi sąsiadki.
- A gdzie, braciszku? - Dalej miała słodki głos.
- Na trening. - Odpowiedział, dzwoniąc do drzwi Anastasii.
- Cześć, Nath. - Uśmiechnęła się różowo-włosa, otwierając drzwi. Nie zauważyła siostry chłopaka. - Idziemy? I tak jesteśmy już spóźnieni...
- Braciszku, mogę iść pobiegać z Tobą? - Zapytała niebiesko-włosa. Było już wiadomo, że nie interesowała się poczynaniami brata przez te lata - nie wiedziała nawet że gra w piłkę. 
- P-Pobiegać? - Spytał szeptem. - Nie dzisiaj.
 Ruszył do windy, a menadżerka za nim. Anne zaś patrzyła jak tamci znikali za zamykającymi się, metalowymi drzwiami.



- Przepraszamy za spóźnienie! - Przeprosiła Ana, podbiegając do grupki czekających.
- Mieliśmy mały problem po drodze. - Stwierdził Nathan, wyraźnie przybity. Nastia spojrzała na niego współczująco.
- W każdym razie, możemy już zaczynać. - Rzekł Mark, który przyszedł niekrótko przed nimi. - Nie zgadniecie kto nas odwiedzi!
Miał racje - nikt nie zgadł. Musiał więc wyjawić im odpowiedź i powoli ujawniać swój plan.
- Paolo, Hector, Tiago... - Wyliczał. - Dylan, Kruger, Edgar, Robingo.
Reszta nie mogła nic powiedzieć wybałuszając tylko oczy.
- Chcę ich powitać najlepiej jak tylko się da! - Powiedział. - Urządzimy przyjęcie, mecz...
- Kapitanie, ale jak to mecz, skoro wymieniłeś tylko siedmiu? - Zapytał Tod.
- Odwiedzi nas również Byron, Xavier, Fox, Torch, Jordan i Dave... Spodziewamy się też Shawna, Darrena, Scotty'ego... - Nie zdążył dokończyć, ponieważ Kevin mu przerwał.
- Dobra, rozumiemy! 
Menadżerki zajęły się planowaniem przyjęcia, a członkowie klubu trenowaniem. Musieli być w jak najlepszej formie.
- Właściwie...Kiedy to będzie? - Zapytała Silvia.
- Juto, rzecz jasna! - Wyszczerzył się kapitan drużyny.

________________________
Tak oto, nowym rozdziałem odwieszam bloga. Nie będę już się przejmować oskarżeniami o plagiat (bo nie plagiatuję~), a nawet jeśli wy sądzicie że tak robię, to przypomnę jedno zdanie z 3 sezonu Inazumy: "Każdy przechodzi przez periodę, kiedy stara się kogoś naśladować [...]" (lub coś takiego, nie będę cytować dokładnie).

Mam nadzieję, że ktoś się cieszy z nowego rozdziału.
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony