wtorek, 30 sierpnia 2016

#001 - Każdy koniec jest nowym początkiem

Silvia westchnęła, prawdopodobnie już czterdziesty-piąty raz tego popołudnia. Była ponownie wpatrzona w wodę, ale ledwo co ją widziała, łzy przysłaniając jej oczy i rozmazując widok. Dziewczyna pozwoliła im spływać powoli po jej zmarzniętych policzkach. Wiatr wiosennymi wieczorami bywał często lodowaty, i tak było i tym razem. Ale nastolatce niezbyt to przeszkadzało ; prawdę mówiąc, wyglądała na nieobecną. Tak, jakby nie było jej na tym świecie, ale jednak musiała być - w końcu płakała, w końcu wbijała obgryzione paznokcie w skórę swoich ramion, w końcu wzdychała od czasu do czasu. Jednakże jej telefon dzwonił, a ona nie ruszała się nawet o milimetr by sprawdzić kto próbował się z nią skontaktować. Wiatr był coraz silniejszy, a ona zaczynała lekko drżeć, ubrana w spódnicę i krótki rękaw. Ale nie wstawała, jakby chciała zamarznąć. I, prawdę mówiąc, było to możliwe. Nie miała powodu by okłamywać samą siebie - rozmyślała o różnych rzeczach. Zanurzyć się w rzece przed jej oczami, wbiec w palący się sąsiedni dom, zanurkować w wannie na dłuższy czas, wyciągnąć wszystkie lekarstwa znajdujące się u niej, co do jednego, dać powód do istnienia tej grubej linie którą jej ojciec od lat nie wyciągał z garażu...

Lecz nigdy nie spróbowała dokończyć tych myśli, ani wcielić ich w życie. Niby myślała o śmierci, od czasu do czasu, próbowała wyobrazić sobie reakcję przyjaciół, rodziny... ale nie myślała o tym w tych samych momentach co o wszystkich sposobach na potencjalne zabicie się. W jej myślach, te dwie rzeczy nie chodziły w parach. Westchnęła jeszcze raz, po czym podniosła się. "Wystarczy na dzisiaj," pomyślała, biorąc w dłoń swoją torbę i ruszając w stronę powrotną do domu. Musiała jeszcze dokończyć wypracowanie, przeglądnąć notatki z całego tygodnia, no i zjeść, wykąpać się, i tak dalej... Choć znając siebie -tą siebie od kilku tygodni - nie tknie sztućców i spędzi resztę wieczoru w wannie, do momentu aż rodzice zaczną nerwowo pukać do jej drzwi, zmartwieni. Silvia westchnęła ponownie, zanim stanęła na ścieżce prowadzącą do jej domu.

 
Anastasia wyciągnęła klucze do mieszkania z torebki. Wybrała jeden srebrny klucz z całego pęczka i przekręciła go w zamku. Uśmiechnęła się do Nathana przelotem zanim weszła. Miała wziąć swój laptop i kilka zeszytów - razem z chłopakiem zaplanowała wieczór 'nauki'... Lecz oboje dobrze wiedzieli że więcej czasu poświęcą na inne rzeczy. Pobiegła do swojego pokoju, nie chcąc by niebieskowłosy czekał zbyt długo. Wyjęła z szafy większą torbę i spakowała szybko to, czego było jej potrzeba nim wybiegła z apartamentu na korytarz. Zamknęła drzwi i zaśmiała się wesoło podchodząc do tych na przeciwko - drzwi do apartamentu Nathana.

- Tylko nie zapomnij, że mamy się uczyć !


Celia spojrzała zaniepokojona na ekran swojego telefonu. Czekała tylko aż ten zawibruje, aż Silvia oddzwoni przepraszając milion razy jak to było kiedyś, aż przyjdzie wiadomość że nie może rozmawiać, dosłownie cokolwiek co mogłoby ją uspokoić. Ale od trzech godzin - prościej, odkąd przestała próbować się do niej dodzwonić - jej koleżanka nie dawała żadnego znaku życia. Celia spojrzała na zegarek, jak robiła już co dwie minuty od wszystkich tych godzin. Było późno. Może zielonowłosa spała. Ale młodsza dziewczyna dobrze wiedziała że licealistka nie mogła spać w nocy od ostatnich kilku tygodni. Dobrze wiedziała, że starsza przyjaciółka źle się czuje. Dla kogoś kto znał ją od kilku lat nie było to trudne do odgadnięcia. Co było trudniejsze, to dowiedzieć się co się stało. Silvia nie chciała pisnąć słowa na temat tego co ją dręczyło. Jak można jej pomóc w takiej sytuacji ? Niebieskowłosa martwiła się bardziej niż kiedykolwiek, nie mogła jednak domyślić się o co chodziło. Wstała z krzesła wahając się chwile, nim wyrzuciła połowę szafy szybkim ruchem. Ubrała się ponownie tego dnia i wybiegła z pokoju, krzycząc że wróci niedługo. Westchnęła, zauważając że jej rodzice dalej nie wrócili.


- Ahaha, przesta- Aa, przestań już !! - krzyknęła Anastasia.
- Nie mogę, ustaliliśmy trzy minuty jako karę ! - odpowiedział Nathan, śmiejąc się równie dużo co jego dziewczyna.

Łaskotał ją dopiero od minuty i... spójrzmy, dwudziestu pięciu... dwudziestu sześciu, dwudziestu siedmiu... dwudziestu ośmiu sekund. Oh, teraz już dwudziestu dziewięciu, trzydziestu... Uczyli się właśnie do jutrzejszego testu z matematyki i osoba która popełni pierwszy błąd miała być ukarana trzema minutami łaskotek - wypadło na Anastasię... i nie ukrywajmy tego, Nath' był z tego w pełni zadowolony. Był jednak pewien problem, z którego oczywiście nikt nie zdał sobie sprawy - ich pozycja była trochę... całkowicie dwuznaczna.

- Braciszku, jestem w dom- aA !! Co wy robi- ... Przepraszam, do widzenia, bawcie się dobrze,

Anna wybiegła z pokoju, zamykając za sobą drzwi jedną ręką - ponieważ drugą zasłoniła oczy - równie szybko jak do niego wpadła. Dwie pary oczu patrzyły w stronę zamkniętych teraz drzwi, w ciszy, przez chwilę nie rozumiejąc co właśnie się stało. Sytuacja dotarła do obojga w tym samym momencie, co pokazali siadając prosto całkowicie zsynchronizowani. Ana' zaśmiała się z zażenowania, odwracając głowę w inną stronę a chłopak tylko westchnął, cały czerwony. "Następnym razem pukaj...", powiedział cicho, wstając i łapiąc różowowłosą za rękę. Chcąc wytłumaczyć sytuację i powitać siostrę jak trzeba, podszedł do drzwi by je otworzyć.

- Herbaty ? - zapytała cicho Anastasia podchodząc do piosenkarki która skurczona na kanapie również zasłaniała swoją twarz.
- Poproszę...


Celia stanęła w miejscu po przebiegnięciu przez kolejną ulicę. Kładąc ręce na swoje kolana, schyliła się, oddychając głośno. Była zmęczona i traciła oddech, ale nie mogła pozwolić sobie na dłuższą przerwę, nie kiedy z Silvią mogło dziać się coś złego. Gimnazjalistka na samą myśl o tym co mogło się stać, przestraszyła się wystarczająco by wyruszyć ponownie biegiem w stronę mieszkania licealistki. Ugh, dlaczego musiały mieszkać tak daleko od siebie...


Więc... tak jakby... ponownie powróciłam. Przepraszam po raz setny za tą nieobecność (trwającą dwa lata?? Na prawdę?? O Jezu, przepraszam..). Znów nie mam nic by wam ją wytłumaczyć - prawdą jest, że coraz trudniej mi pisać po polsku, prawdą jest, że przez pewien czas bardzo wstydziłam się tego opowiadania, prawdą jest też, że myślałam, że w sumie i tak nikt go nie pamięta... lecz najwyraźniej, myliłam się. Ten rozdział chciałabym zadedykować Starunnie, która pokazała mi, że ktoś jeszcze tu bywa, że ktoś jeszcze sprawdza czy coś wstawiłam, że ktoś jeszcze mnie pamięta, że kogoś to obchodzi... A także, że autorzy na prawdę mogą płakać od jednego krótkiego komentarza, że jeden czytelnik może tak autora zmotywować, że ten napisze kontynuacje czegoś tak starego, czegoś tak wstydliwego, czegoś co uważało się za przeszłość której nie powinno się odkopywać. Za to jej dziękuję, i mam nadzieję, że chociaż trochę ucieszy się, czytając ten rozdział (mam tą samą nadzieję również wobec innych czytelników), mimo że jest bardzo krótki, o czym dobrze wiem. Moja polska gramatyka na pewno nie jest już zbyt dobra, lista słów które znam coraz krótsza... ale na prawdę postarałam się. No i, na koniec, nie obiecuję pisać co X miesięcy, co X tygodni, czy co X czegokolwiek, ale przyrzekam że pisać będę - jaką sadystką musiałabym być by zostawić to w tym momencie.. ? Całuski っゝω・)っ~☆

 

środa, 6 sierpnia 2014

Poslowie - Koniec ?

Ostatnie dni lipca : wyszły już nowe odcinki Sword Art Online i Ao Haru Ride, lecz gdy tylko je zobaczyłam, nie było nic do zrobienia. Wprawdzie mogłabym słuchać muzyki, rysować... ale czułam, że o czymś zapomniałam. I rzeczywiście tak było. Przypomniała mi się jedna ważna obietnica. Wstawić rozdział. Jak najszybciej. Z tej obietnicy się nie wywiązałam, za co muszę bardzo przeprosić. Ponownie zapomniałam o blogu, który zdążył się już trochę zakurzyć. Ledwo te mikro-bakterie strzepałam kilka miesięcy temu, tak ponownie powróciła pustka. Zero inspiracji, pomysłów, ba ! – nawet chęci. Ale jako, że to były już tylko ostatnie rozdziały, stwierdziłam, że mogę coś napisać. Coś prostego, krótkiego, ale co Was zadowoli. I tak otwarłam jeden z moich ukochanych programów, Open Office, i zaczęłam myśleć nad prostym początkiem, wpatrzona w białe tło. Na tym białym tle nagle zaczęły się pojawiać czarne znaki. O Anastasi, Anne i Nathan'ie. Następnie o drodze do szkoły i nostalgii – której nigdy nie zaznałam przy końcu roku szkolnego. Opublikowałam dwa ostatnie posty wczesnym początkiem sierpnia, z lekkim bólem głowy, słuchając Ai Kotoba w wersji angielskiej. Tak oto nadszedł koniec.

Niezbyt dobrze pamiętam początki tego opowiadania. Pamiętam tylko, że w pierwszych rozdziałach stwierdzono plagiat. Pamiętam, że komentarze były dość długie, lecz nie pamiętam, co dokładnie mówiły. I przyznam się, że wolę sobie nie przypominać. Wtedy już myślałam o zawieszeniu opowiadania, nawet jego zamknięciu, lecz, jak widzicie, kontynuowałam. Zresztą dziękuję bardzo Keiszy za zmotywowanie mnie w tamtych chwilach.

Planowałam zwykłą kontynuację Inazumy Eleven, dojść do stu rozdziałów, opisać pełno meczy... A zamiast tego wyszła lekka obyczajówka pełna romansu, z minimalnym dodatkiem sportu. Opowiadanie jak przystało na mój wiek i zainteresowania – czytam prawie tylko shoujo/romanse jeśli o mangi chodzi – więc mimo wszystko mi się podoba.

Bardzo podoba mi się mój nowy nagłówek, jestem z siebie dumna ! Ale mam wrażenie, że poprzedni szablon był ogólnie lepszy. Hm, możliwe, że następnym razem zamówię coś u mojej ulubionej szabloniarki z Zaczarowanych Szablonów... Ona nic nie spapra ! Wcześniej była to Anastasia, gdzieś tam siedział Kazemaru, a w oczach głównej bohaterki pojawili się Zoolan Rice i detektyw – było to pod główny wątek tamtego momentu. A później stwierdziłam, że skoro koniec, to można wstawić różne wspólne wspomnienia. Widzimy między innymi wygraną w FFI i przyjaciół z dzieciństwa w dwóch postaciach : w pewnym sensie trójkącik miłosny między Bobbym, Silvią a Erikiem no i Mark'a z Camelią. Tacy słodcy malutcy ! ☆ (ε)


Co planuję na przyszłość ? Kiedy powiedziałam, że będę kontynuować pisanie ? Nie no, będę, będę. Ale muszę sobie zrobić przerwę od tego... Mam już kilka « wspaniałych » pomysłów... Może po ostatniej części czegoś się spodziewacie ? Dam wam podpowiedzi jeśli chcecie ! A jeśli jesteście bystrzy i nie chcecie sobie spoilować, nie patrzcie na to :


  1. Rozdział 30, część 1. Gdy adoratorki Nathan'a go zatrzymują, mówią coś, co nie spodobało się defensorowi.
  2. Rodział 30, część 1. Lista klasy 3-1. Dużo tych imion, czyż nie ? ~
  3. Rozdział 30, część 2. Silvia przegląda się w rzece, stwierdzając, że nie wygląda dobrze. // Erick zastanawia się nad relacjami między Silvią i Mark'iem.
  4. Opisy bohaterów. Emily, przyjaciółka Natha' – już raz spotkaliśmy ją w opowiadaniu – pochodzi z Sun garden... // Akinori – tak, znowu on ! – chodzi do Liceum Raimon'a.



Stwierdziłam też, że mam ochotę pisać inne fanfic'i... Ale nie mam pomysłów ! Więc jeśli lubicie jakąś serię i chcielibyście przeczytać coś z nią związaną, chętnie wysłucham pomysłów – dopóki to nie Naruto, Bleach, One Piece, Fairy Tail... – (;´ω)!


Myślę też nad zmianą pseudonimu... Nie całkowitą, ale ten jest za prosty... (´ω`) Czuję, że muszę coś dodać ! Może coś jak... « Cristal ☆ » ? Albo nawet « Kryształowa ☆ »... Nie uważacie, że z gwiazdką jest bardziej kawaii

No i jeszcze, jak chcecie, znajdziecie mnie na MAL'u, tutaj ☆ 


A podziękowania zostawiłam na koniec.


Dziękuję Keiszy i Linie (Amber) za wszystkie te rozdziały które często doprowadzały mnie do łez i które zainspirowały mnie do prowadzenia tego oto bloga, za wszystkie rozmowy i wspólne dopytywanie się kiedy nowy rozdział, za komentowanie i wspieranie mnie.
Dziękuję Starunnie za te częste komentarze i pytanie co chwila kiedy wstawię u siebie rozdział, za jej blog który w pewnym sensie zmuszał mnie do kontynuacji i który często okazywał się być idealnym zabijaczem (jakie wspaniałe słowo © Kryształowa !) czasu.
Dziękuję Nieokreślonej, Keshi, Celii Oro i Kotkowi za mniej częste, ale jak miłe komentarze.
Dziękuję również wszystkim niewymienionym wyżej czytelnikom za... no, za czytanie ! Nawet nie wiecie jak wszyscy motywujecie mnie do pisania.
No i dziękuję moim obserwatorom, bo to jak liczba ich się nabijała było zaskakujące. Trzynaście to wspaniały numer !


Dziękuję z całego serca ! ☆ ☆

sobota, 2 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 2

- Hej ! Chłopaki ! Czemu stoicie przed domkiem ?! - Sylwia dotarła nareszcie do miejsca ich spotkania. Za nią pędziła reszta członków klubu.
- Drzwi są zamknięte ! - odpowiedział Mark.


Sylwia podeszła do drzwi i chwyciła klamkę. Przekręciła ją i pociągnęła do siebie. Coś kliknęło, a drzwi otworzyły się.


- Zamknięte, co ?- dziewczyna spojrzała na Marka który próbował zrozumieć sytuację.
- Niespodziankaaa ! - krzyknęły osoby w środku gdy reszta tylko przekroczyła próg.


Widząc zdezorientowane miny swoich przyjaciół, Celia natychmiast złapała aparat i zaczęła pstrykać zdjęcia. Uśmiechnięci od ucha do ucha 1-wszo i 2-goklasiści nagle poczuli – wszyscy co do jednego – łzy spływające po ich policzkach. Wiedzieli, że to już koniec ich wspólnej przygody. A gdy starsi zauważyli przezroczysty płyn nawilżający skórę każdej innej osoby, również zaczęli płakać. Wiedzieli, że kiedyś to wszystko się skończy. Ale oczywiście, skończyło się za szybko !


I pomyśleć, że całe te trzy lata mogły się okazać jak najbardziej normalne. Przecież najpierw w klubie nie było zupełnie nikogo ! A jak już siedem graczy było, nie można im było trenować. Kort do tenisa, bieżnia, boisko do rugby, sala do judo : wszystko było zajęte i zarezerwowane. Zostawało tylko boisko przy rzece. To tam Mark poznał Axela, grając z przedszkolakami. To tam Kevin trenował aż do ukończenia swojego Dragon Crash. To tam Axel dołączył do Raimona. To tam zmierzyli się po raz pierwszy z siłą graczy o treningach wirtualnych. To tam Bobby stwierdził, że został zaakceptowany przez kapitana mimo swoje zdrady. To tam spotkali Erik'a. To tam zaczęła się ich historia. Po prostu.


A może zaczęła się wcześniej i gdzie indziej ? Przy wieży Inazumy na przykład. Z treningami Mark'a, i wejściem Nathan'a do drużyny. Albo po wygranej z Królewskimi. A może przy uwolnieniu się z hipnozy tych przerażających graczy – przy których Jim powinien być nieodróżnialny zresztą – albo gdy Jude do nich dołączył ? Trudno powiedzieć. Wszystkie te momenty były bardzo, bardzo ważne... Czy można stwierdzić, że wszystko zaczęło się w dniu narodzin Mark'a ? Od niego przecież się zaczęło. Gdy tylko się urodził, wszystko było napisane. Cały scenariusz. Ich spotkanie, odejście Axel'a i Nathan'a, nawet udawana śmierć Erik'a i ich rozstanie. Ich wygrane i przegrane, wszystko. Cała historia kręciła się wokół ich Kapitana. To on wszystko rozpoczął.


Usiedli przy nakrytym stole, jedząc ciastka i tort. Gdy dowiedzieli się, że Nelly przyniosła kulki ryżowe, od razu odmówili, mówiąc że są najedzeni. Córce dyrektora było trochę szkoda, ale schowała pudełko, stwierdzając że poczęstuje później ojca. Rozmawiali, starając się nie płakać. Nastia ugryzła sobie wargę, by się powstrzymać, wtulona w niebieskowłosego pomocnika ekipy. Niektórzy nawet zmuszali się do uśmiechu, dopóki nie wyszli z sali. Ruszyli w stronę rzeki. Spacer nie powinien im zaszkodzić. Więc wielka grupa ruszyła ulicami miasta, kontynuując różne dyskusje. Nostalgiczne, ale także o ich przyszłości.


Docierając na miejsce, zauważyli znajome twarze przyglądające się swoim odbiciom w krystalicznej wodzie. Było ich około piętnastu, może więcej, wszyscy odwrócili głowy w ich stronę gdy tylko usłyszeli kroki. Hurley uśmiechnął się szeroko, Scott schował coś szybko w kieszeni i zaśmiał cicho, Archer nawet przestał przeczesywać swoje fioletowe włosy. Caleb kopnął piłkę w stronę Jude'a, nawet jeśli strzał stracił siłę przez próbę jej zatrzymania przez Shawn'a.


- Caleb, nie tak z zaskoczenia ! - skarcił go białowłosy.
- Okay, okay, ale trzeba było sprawdzić jego refleksy. Ale widzę, że dalej dobre, nie, Jude ? - kapitan Królewskich spojrzał na kolegę-rywala trzymającego futbolówkę pod prawą stopą.


Austin, stojący obok Thor'a, spojrzał na Axel'a. Ten patrzył w stronę przyjaciela o dredach który teraz był otoczony kolegami z dawnej drużyny. David i Joe gadali niemal jednocześnie podczas gdy Caleb, który zdążył już dobiec do nich, stał trochę na uboczu, uśmiechając się ironicznie. Jordan i Xavier, by nie przeszkadzać Darrenowi który znów ''napadł'' swojego idola – Mark'a – podeszli porozmawiać z Nathan'em, którego dziewczyna podeszła do innych menadżerek śmiejących się w towarzystwie Torii i Sue. Przyglądał im się Willy, podsłuchując ich rozmowy i kiwając głową.


- A tak w ogóle, to co wy tu robicie ? - to ciekawe pytanie zadał Jude, któremu nie podobał się raczej pomysł kolegi o irokezie o podtrzymywaniu jego ręki na swoim ramieniu.
- Jak to co ? Trzeba uczcić koniec naszej gimnazjalnej przygody meczem ! - odpowiedziała Sue która nagle przykleiła się do Erik'a, spotykając mrożące spojrzenie ze strony Silvii. Zielonowłosa dalej pamiętała scenę na dachu w Ameryce, gdy ci dwoje się pocałowali. Odwróciła się i, łapiąc Celię za rękę, oddaliła się od reszty.
- Ej ! - zaprotestowała siostra Jude'a, starając się wyrwać. Jednak widząc minę Silvii przestała. - Co Ci jest ?
- Spójrz tam. - szepnęła, ruchem głowy w tył chciała pokazać Sue. Celia spojrzała we wskazanym kierunku i westchnęła.
- Jesteś aż tak zazdrosna ?
- A jak nie być zazdrosną ? Jesteś chyba jedyną która wie – no, oprócz Sue która raczej to zauważyła – ale nie bez powodu ! Myślałam, że zrozumiesz !
- Nie wiem, jak miałabym rozumieć, skoro nigdy nie byłam zakochana. - wzruszyła ramionami. Wtedy zauważyła łzy zlatujące z policzków Silvii. - Ej, ale żeby aż tak ?!


Dziennikarka przytuliła do siebie przyjaciółkę. ''Już dobrze. Zobaczysz, będzie okej.'' - mówiła. Nagle podszedł do nich Mark z Victorią. Silvia była w prawdzie wystarczająco uspokojona by rozmawiać normalnie, miała wytarte oczy – chusteczką koleżanki – ale jej oczy były czerwone. Wstała i pobiegła w stronę wody, mówiąc że musi sobie przemyć twarz i ręce, bo spadła. I na Celię spadło wymyślenie jakiegoś kłamstwa do tłumaczenia Kapitanowi i córce pierwszego ministra.

+-+-+-+-+-+-+

Silvia klęknęła przy brzegu, patrząc w swoje odbicie w wodzie. Bardzo różniła się od Sue. Nie mogła z nią rywalizować, nie miała żadnych szans. Krótkie, ciemnozielone – jeśli nie koloru wymiocin – włosy spięte różową, grubą spinką i średniej wielkości oczy tego samego koloru. Owalne, jak małe jajka. Głowa jak ziemniak i szpiczasty nos. Okrągłe, duże, szpetne uszy były odsłonięte. Nie była chuda, bardziej nijaka, lecz nie gruba. Jej nogi nie były takie długie jak by chciała. Nie mogła konkurować z opaloną nastolatką o niebieskich, pięknych włosach i oczach o kolorze oceanu. Dotknęła swoich włosów, pogłaskała je, po czym zanurzyła rękę w wodzie. Była dość mała, paznokcie nie było obgryzione, ale za to ucięte. Sue zawsze miała takie wypielęgnowane, długie paznokcie...

- Na co patrzysz ? - usłyszała znajomy głos.
- E... Erik ? Co ty tu robisz ? - Silvia wstała i odskoczyła. Jej lewa stopa stanęła na krańcu brzegu który osunął się pod jej wagą. Nie miała czasu krzyknąć gdyż Erick złapał ją gdy tylko zauważył co się dzieje.
- Powinnaś bardziej uważać ! - powiedział poważnym głosem po czym oddalił od wody i uśmiechnął się. - Co tu robię ? Przyszedłem zobaczyć przyjaciółkę z dzieciństwa, tak mi się wydaje.
- D-Dziękuję... - wymamrotała, siadając na ziemi. Była całą czerwona, więc spuściła głowę.
- Co Ci jest ? Nie wyglądasz najlepiej. Przecież idziesz do tego samego liceum co Mark, nie powinnaś być aż tak smutna ! - odwrócił wzrok, spoglądając na przyjaciela.
- ...Co ? - gdy tylko usłyszała te słowa, podniosła głowę. Czyżby on myślał, że... - I co z tego, że ja i Mark będziemy w tym samym liceum ?! - krzyknęła, tak głośno, że aż Evans odwrócił się, by sprawdzić kto go wołał.
- No bo... będziesz mogła znów grać z nim w piłkę ? - zdziwiony Erick spojrzał na całą czerwoną Silvię, która właśnie zrozumiała, że nie chodziło o to, o czym myślała.
- No tak. Tak, tak. Masz rację, nie powinnam być smutna. Dzięki. - wstała i szybkim krokiem ruszyła w stronę Celii.

Erick wstał i westchnął. Chętnie by ją zatrzymał, może nawet przytulił, ale nie miał tyle siły mentalnej. Nie dałby rady. Szczególnie wiedząc, że ona właśnie chciała uciec. Do Mark'a zapewne. Czy to był tylko rewanż za zdradę na dachu ? A może Silvia na prawdę ko... kochała Mark'a Evans'a ? ''Zresztą, czemu o tym myślę ! Przecież kocham Sue, więc czemu czuję się tak dziwnie, wiedząc że dobra przyjaciółka kogoś kocha ? Powinienem być szczęśliwy, razem z nią, nie ?''. Ruszył w stronę Sue.

+-+-+-+-+-+-+

- Chester ? Co ty tu robisz ?! - zapytała Nelly, widząc komentatora ich najstarszych meczy.
- Gdzie rozgrywa się mecz Raimona, tam jest Chester Horse Junior !
- Ale skąd wiedziałeś, że...
- To nie ważne ! Panie i Panowie, mecz Raimona z ich przyjaciółmi z Inazumy Japan – i nie tylko ! – ! Będą to specjalnie na tą okazję dwie drużyny piętnastoosobowe ! Teraz przedstawię ich skład : w drużynie Raimona znajdą się sławny Mark Evans jako kapitan i bramkarz i Jude Sharp jako gracz prowadzący a u ich boku pojawią się wspaniały defensor i pomocnik Nathan Swift, żyjący mur Jack Wallside, przerażający duch Jim Wraith, Tod Ironside, Steve Grim, Tim Saunders, Sam Kincaid, Maxwell Carson, płomienny napastnik Axel Blaze, Kevin Dragonfly, mroczny Shadow Cimmerian, Victoria Vanguard, znana jako Tori, no i Austin Hobbes ! W drugiej zaś ekipie znajdziemy Joseph'a King'a jako bramkarza wraz ze swym kapitanem Caleb'em Stonewall'em który stanie się graczem prowadzącym. Towarzyszyć im będą Bobby Shearer i jego przyjaciel Erik Eagle, Aphrodi znany również jako Byron Love, wspaniały obrońca i napastnik – Shawn Frost, Suzette Heartland, Scott Banyan, Hurley Kane, Darren Lachance, Archer Hawkins – grający poprzednio w Inazumie Japan –, Thor Stoutberg, David Samford z Akademii Królewskiej i dwaj dawni przeciwnicy, następnie gracze reprezentacji Japonii : Jordan Greenway i Xavier Foster. Nikt nie znajdzie się na ławce co jest bardzo ryzykowne lecz pozwoli każdemu zagrać. A więc zaczynajmy ! - podał gwizdek Nelly. Ta niechętnie przyjęła go, po czym dmuchnęła z całych sił, przez co wszyscy musieli zatkać uszy.


Następnie Axel podał do Kevin'a, który ruszył z piłką w stronę bramki przeciwnika, slalomując między pomocnikami i defensorami tamtych. Nie musiał mierzyć się z Byron'em ani z Xavier'em ponieważ tamci od razu popędzili w stronę Mark'a. Ale Kevin wiedział o co im chodzi. Przewidział to i za nic nie odda piłki defensorom, byłoby to wtedy zbyt łatwe by drużyna Caleb'a strzeliła gola. Więc gdy Thor wykonał jedną ze swoich sumo-technik, smoczy napastnik podał piłkę trochę do tyłu, w lewo. Axel uśmiechnął się lekko, przejmując biało-czarny przedmiot. Gdy i jego dopadł przeciwnik, podał do tyłu w prawo gdzie już czekał Jude. On miał już swój plan. Podał do Nathan'a który użył Fujin no Mai na zbliżającym się Scotty'm, chcącemu wykonać technikę z której był tak dumny, jednak został wyprzedzony. Niebieskowłosy wyraźnie szukał kogoś niedaleko bramki. Przez chwilową nieuwagę nieuwagę dał się do siebie zbliżyć Archer'owi. Ten odebrał piłkę pięknym wślizgiem lecz zanim zdążył ją podać czekającemu surferowi, Nathan wrócił do rzeczywistości i stanął przed nim. Uważnie walcząc o piłkę, nie zauważyli, że tamta zdążyła już zniknąć spod ich nóg zanim Chester nie wykrzyknął, że Axel z Kevinem wykonują razem strzał.


- Kevin Dragonfly używa swojego Dragon Crash a Axel Blaze wybija się w górę i kopie piłkę swoim Ognistym Tornadem. Nikt nie ma wątpliwości ; to jedna z najstarszych technik Raimona, Smocze Tornado ! Futbolówka pędzi w stronę bramki, leci, leci... Joe wykonuje swoją Dorirusumasshā V2 i... I NIE MA GOLA ! Piłka została ledwo zatrzymana, ale King trzyma ją teraz w rękach, słychać sędziego – tu Chester spojrzał na Nelly, dając jej znak by gwizdnąć. – oznajmującego koniec akcji, Joseph rzuca piłkę przed siebie, do Caleb'a, ten wymienia serię podań z kilkoma innymi graczami, jednak tuż pod bramką piłkę przejmuje Tod, on podaje do Sam'a, ten do Shadow'a, on wykonuje Black Tornado, piłka leci z wielką prędkością do bramki przeciwników, ale nim się spostrzegamy, Shawn Frost podbiega do niej i używa Eternal Blizzard bezpośrednio na futbolówce, nie zatrzymanej przez nikogo innego. Podczas gdy piłka leci do Mark'a, Frost upada na ziemię ! Czyżby ten strzał to było dla niego za wiele ? Ależ nie, napastnik wstaje, patrząc jak Evans siłuje się ze zmrożonym narzędziem do piłki nożnej. I GOOOL ! Shawn Frost jako pierwszy strzela w tym meczu, w ostatnich minutach gry !


Następnie tylko kilka podań, ale już nie było czasu na większe akcje. Nelly nie czekała na jakiekolwiek przedłużenie i zagwizdała koniec pierwszej połowy. Gracze usiedli w grupkach złożonych ze swoich drużyn przy brzegu rzeki, mocząc w niej głowy. Niektórzy nie powstrzymali się od łyknięcia tej cieczy, co wiązało się z obrzydzeniem menadżerek. Zaczęły im tłumaczyć, że w rzece są bakterie, może nawet ścieki, i tak czas im zeszedł dopóki Nelly nie stwierdziła, że już wypoczęli. Gwizdnęła. Nic specjalnie interesującego nie działo się przez przynajmniej połowę tych kolejnych czterdziestu pięciu minut. Później Hurley Kane prawie strzelił kolejną bramkę, ale Jim wyskakujący znikąd nagle odebrał mu piłkę. Następnie podał ją Axel'owi który popatrzył porozumiewawczo na Jude'a. Ten skinął głową i dał bramkarzowi znak do pobiegnięcia z nimi. No tak, chcieli wykonać tą technikę. We trójkę przygotowali się do niej, gdy Joe stwierdził, że wystarczy tylko Bariera Energiczna. Wtedy białowłosy sam pobiegł do gracza Królewskich który już zdążył technikę użyć. Axel kopnął futbolówkę która przebiła barierę, lądując w bramce. Chester krzyczał jak szalony gdy Nelly gwizdnęła 1-1. Później nic już się nie działo, tylko nieudane strzały, nijakie wślizgi i dryble no i dużo podań. Byli wyraźnie zmęczeni ponieważ gdy tylko usłyszeli ostatni gwizdek, upadli na ziemię i nie chcieli się już ruszyć.

- Jestem głooodny... - poskarżył się Jack.
- Ah tak ? Wiesz że przyniosłam ze sobą moje kulki ryżowe ? Częstuj się ! - powiedziała Nelly, podając mu otwarte pudełko ze zgrabnymi onigiri. Jack skrzywił się lekko, przypominając sobie ostatni raz kiedy jadł kulki ryżowe brązowowłosej.
- J-Jednak nie, to tylko zmęczenie ! - odpowiedział, załamany tym, że musiał odmówić jedzenia. Nelly tylko spojrzała na niego zdziwiona, po czym schowała pudełko do torby.

+-+-+-+-+-+-+

Stwierdzili, że muszą wracać, dopiero gdy słońce już zaszło. W mieście byłoby całkowicie ciemno, gdyby nie przyuliczne lampy i szyldy różnych sklepów czy restauracji. Niestety, większość przyjaciół powinna dawno być w domu, więc poszli własnymi drogami, długo się przed tym żegnając. Wszyscy sprawdzali po dwieście razy czy mają numery telefonów wszystkich osób.

Nathan, Anastasia, Nelly, Mark, Silvia, Celia, Jude, Axel i Camelia szli uliczkami ich miasta aż dotarli do ich celu : restauracja pana Hillmana.

- Trenerze ! - krzyknął Mark wręcz wskakując do środka i biegnąc do barku. - Trenerze Hillman'ie !
- Mark, nie tak szybko ! Stratujesz mu lokal i wystraszysz klientów ! - skarciła go Nelly.
- Dzieciaki ! Nie powinniście być w domach o tej godzinie ? - zapytał gruby mężczyzna o czarnych okularkach i białej brodzie, stojący za barem.
- Teraz ? Ależ nie, mamy panu tyle do opowiedzenia, trenerze ! - odpowiedział Evans, siadając. Widział, że został tylko jeden klient, a lokal był najwyraźniej już zamknięty.
- Pewnie jesteście głodni, co ? - zapytał Hillman po czym zabrał się za krojenie warzyw.
- Tak ! - potaknął kapitan Raimon'a. Spojrzał na ostatniego klienta schowanego za gazetą, po czym wstał. - Pan detektyw Smith !
- No i zostałem odkryty. - zaśmiał się « ostatni klient », przysiadając do barku. - Chciałem was zobaczyć, zanim całkowicie skończycie gimnazjum.
- Ah właśnie, byłem u Was na rozdaniu dyplomów. Gratulacje wszystkim. - spojrzał na Celię. – Tobie też, za przejście do ostatniej klasy.

A później opowiedzieli o spotkaniu z przyjaciółmi i o meczu który skończył się remisem. Jedli i siorbali, dwaj dorosłych śmiało się, wspominając również starsze przygody jedenastki Raimona. Będzie im tego brakować. Wszystkim. A gdyby tylko mogli, zatrzymali by czas i w tym momencie, by nacieszyć się ostatnim dniem ich gimnazjalnego życia. Tym bardziej, gdyby wiedzieli, co przygotował dla nich los w liceum. Ale nie na to była pora, na razie musieli wrócić do domów i wypocząć przez kolejny miesiąc, zanim na nowo rozpocznie się ich edukacja. Muszą przecież jeszcze zrozumieć, że to już koniec ich trzyletnich gimnazjalnych przygód. Wkraczali na inną drogę życia, a nikt nie dawał sobie z tego sprawy.

END

piątek, 1 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 1

Ostatni dzień nadchodził wielkimi krokami. Nikt nie miał pojęcia że to wszystko wydarzy się tak szybko i że... Że tak szybko opuszczą tą szkołę. Tą samą, w której większość z nich spędziła trzy pełne lata. Tą, z którą wiązało się tyle wspomnień...

+-+-+-+-+-+-+

Nastia otworzyła oczy, słysząc dźwięk budzika. Natychmiast wstała, ubierając szkolny mundurek. Nostalgicznie popatrzyła na kokardę którą właśnie wiązała przy koszuli i na gimnazjalną spódnicę. Przeszukała całą szafę w poszukiwaniu żółtego swetra na tą okazję, rozdawanego na początku roku. Następnie przeczesała różowe włosy, wiążąc je w długi kucyk, zakrywając gumkę wstążką koloru kokardy przy mundurku. Z uśmiechem przeciągnęła się i ruszyła zaparzyć herbatę. 

+-+-+-+-+-+-+

Anne otworzyła drzwi swojego pokoju, przygładzając sukienkę tworzącą mundurek jej gimnazjum muzycznego. Uśmiechnęła się szeroko, prawie wyrywając drzwi swojego brata.

- Nii-san, obudź się wreszcie ! Dzisiaj jest...
- ...mh, zakończenie... ? ...No nie ! Spóźnię się ! - krzyknął, szybko biorąc mundurek i biegnąc do łazienki.

+-+-+-+-+-+-+

Spotkali się po drodze, zresztą jak zwykle. Chwilę gadali, trzymając się za ręce i uśmiechając się radośnie. Dopóki nie doszli przed bramę szkoły. Wyglądała dziś tak smutno i wesoło zarazem. Tak... inaczej. Inaczej... Czy to właśnie była nostalgia ? Niektórzy uczniowie stali już od kilkunastu minut przed wejściem, wpatrując się w budynek. Inni, głównie pierwszo- i drugoklasiści szli przed siebie, wesoło, skacząc, śpiewając, rozmawiając, w stronę wejścia. Czy byli szczęśliwi, że ten rok już się skończył ? No tak, dla nich to nie było nic takiego ; wracali z powrotem za niecały miesiąc, do tego samego, dużego budynku, który tyle przeżył. Dla tych młodszych klas ta szkoła nie była niczym więcej jak tylko miejscem tortur mózgowych (i czasem fizycznych) albo, ewentualnie, okazją na spotykanie się z przyjaciółmi. Tylko tyle. Najśmieszniejsze było to, że dla całego zespołu piłki nożnej Raimona myślała przez pewien czas tak samo... zanim się nie poznali.

- Trzeba...wejść, co nie ? -zapytała cicho Nastia, smutnie wpatrując się w plakat głoszący: "rozdanie dyplomów : 10:30".
- Raczej...Niedługo pora... - odpowiedział Nathan, nie puszczając ręki Anastasii.

Uczniowie powoli ruszali się z miejsc, nie chcąc spóźnić się na ceremonię. Wiedzieli bowiem, że nie mogą tego oddalić. Jednak gdyby mogli zatrzymać czas i móc jeszcze chwilę tu zostać, większość chętnie by to zrobiła. Byleby się nie rozstawać... byleby nie zostać rozłączonym.

- Nath ? - różowowłosa nagle przerwała kolejną, minutową ciszę.
- Tak ? - chłopak odwrócił wzrok od budynku, wpatrując się obecnie w Anę.
- Do... do jakiego liceum zdawałeś ? - zapytała, patrząc mu w oczy. Niepewna, bała się. Nie chciała pytać wcześniej, ale nie wybaczyłaby sobie zdobycia tej informacji dopiero z ust Dyrektora.
- Raimon, a do jakiego innego ? - uśmiechnął się, ściskając jej dłoń jeszcze mocniej.

I postawił pierwszy krok naprzód. I drugi, i trzeci, a następnie zaczął iść, pospiesznym krokiem, w stronę budynku. Anastasia uśmiechnęła się, kamień spadł jej z serca. Zaśmiała się, doganiając go by nie spaść. "No tak ! Do jakiego by innego !".

Przejście zagrodził im szereg młodszych dziewczyn które nie wahały się pokazać swojego zainteresowania obrońcą-pomocnikiem Raimona, nawet przed jego dziewczyną. Uśmiechnięte od ucha do ucha przekrzykiwały się nawzajem. Denerwujące "Nathan", " Nathan !", " Nathaaan !!" i pytania. A właściwie tylko jedno, które samo w sobie zepsuło całkowicie humor niebieskowłosego.

- Więc jak, udało Ci się zdać do Aka-...
- Tak, na pewno przeszedłem do Liceum Raimona. - odpowiedział, nie dając dwóm drugoklasistkom dokończyć ich zdania. Starając się je w pełni zignorować, pociągnął Anastasię w stronę portalu wejściowego.
- Aka ? Zdawałeś do jakiejś Akademii ? - zapytała, nie tyle z wyrzutem lecz raczej smutkiem i ciekawością.
- Pomyliły się ! - zapewnił ją, z szerokim uśmiechem który pojawił się od razu gdy tylko odwrócił twarz w jej stronę. - Zresztą Liceum Raimona i gimnazjum tego samego imienia razem często nazywane są Akademią Raimona !
- W sumie racja.

Ustawili się przed drzwiami wejściowymi do sali gimnastycznej. Niedługo potem do grupki uczniów podszedł dyrektor, przypominając im procedury dyplomacji. Skinęli głowami i weszli do sali na jego znak, ustawiając się przed krzesłami im przeznaczonymi. Zaczekali na kolejne pozwolenie by usiąść, po czym udawali że słuchają dłużących się niezmiernie monologów kilku ważnych osób - w tym nawet Nelly. Po pół godzinie, a może nawet półtorej, nareszcie przyszła kolej na rozdanie dyplomów.

W kolejności z ich klasami i alfabetycznym ułożeniem ich nazwisk, uczniowie pierwszych i drugich klas byli wywoływani by dostać przepustkę do następnego rocznika, co nie trwało krótko, ale nie dłużyło się tak jak przemowa dyrektora. Następnie pora trzecich klas gimnazjum - tych ostatnich, tych, którzy dzisiaj kończyli ich karierę w Gimnazjum Raimona, tych, którzy opuszczali część swych przyjaciół by móc skupić się na własnym szczęściu.

Klasa 3-1

Anderson Lisa
Blaze Axel
Carson Maxwell
Cimmerian Shadow
Dragonfly Kevin
Evans Mark
Fireblow Alice
Glass William
Grim Steve
Harp Amy
Kantoon Lace
Larwell Scarlet
Larwell Levi
Oldynson Emma
Raimon Nelly
Sharp Jude
Swift Nathan
Trevis Camelia
White Anastasia
Wood Silvia


Każda osoba z listy została wywołana, wszyscy po kolei wchodzili na podest, odbierali dyplomy, kłaniając się i słuchając dyrektora. Niektórzy płakali, inni starali się uśmiechać, co nie zawsze im wychodziło. Były osoby neutralnie nastawione do tego dnia ; pośród nich Alice i Levi. Jak zwykle kamienne twarze, nawet na chwilę się nie rozkleili. Ale cóż w tym dziwnego, w każdej klasie musi być przecież przynajmniej jedna taka osoba.Następnie, każdy zasiadał z powrotem na swoim krześle, patrząc gdzieś daleko, myślami we wspomnieniach. Gdy ostatnia osoba z klasy 3-5 przyjęła swój dyplom, wstali. Ukłon, wysłuchanie ostatnich słów dyrektora, ponowny ukłon, po czym wyszli. Szybko, zanim rodzice mogliby ich dogonić, wszyscy piłkarze - i menadżerki - popędzili w stronę domku klubowego.

Z nieznanych powodów, Celia i młodsi członkowie dotarli tam najszybciej. Gdy dziennikarka stwierdziła że wszyscy młodsi weszli, zamknęła domek na klucz i zasłoniła okna tablicą i koszem z piłkami. Następnie wyciągnęła swój notes i założyła okulary. Skoncentrowana, przewinęła kilka kartek, po czym wróciła wzrokiem na graczy.

- Mam nadzieję że pamiętacie, co mamy dziś do zrobienia. - nie dała nikomu odpowiedzieć i kontynuowała. - Przyjęcie pożegnalne dla Mark'a i reszty ! Kto miał się zająć ciastem ? 

Wzrokiem przeanalizowała każdą osobę z małej grupki, lecz nikt nie podniósł ręki.

- Nikt ? Na prawdę ? Byłam pewna że... 
- Ja mam ciastoo... - nagle między Jack'iem a Toddem pojawiła się wysoka postać o długich, jasno-fioletowych włosach zasłaniających prawie całą twarz. Wszyscy aż podskoczyli - niektórzy ze strachu, inni z zaskoczenia - na widok Jim'a, jak zwykle otoczonego tą przerażającą, mroczną aurą. Ten miał podniesioną rękę i najwyraźniej już nie zasmucał się byciem niezauważanym.
- A-Ah taak ! - Celia podrapała się z tyłu głowy, przymykając lekko oczy. Była trochę zawstydzona. - Skończmy przygotowania zanim przyjdą.

+-+-+-+-+-+

Nathan przybiegł pod domek jako pierwszy. Za nim znalazł się Axel z Mark'iem.

- Nie wejdziemy. Drzwi są zamknięte. - oznajmił niebieskowłosy.
- Mark, masz klucz ? - zapytał ognisty napastnik.
- Oddałem go rano Celii... Na pewno są zamknięte ? 
- Próbowałem otworzyć, to niemożliwe chcąc nie stratować tych starych desek. 
- To spróbujmy jeszcze raz ! - odkrzyknął bramkarz. 

Każdy po kolei, później razem, ale dalej nie dawali rady. Nathan westchnął i podszedł do okna, podczas gdy Axel myślał nad rozwiązaniem a Mark dalej walił pięściami w drzwi, wierząc że ktoś mu otworzy. Zbliżając się do szyby, usłyszał znajome głosy. Zaciekawiony spojrzał przez szkło, ale najwyraźniej było zasłonięte.

- "Plan przyjęcia pożegnalnego". - przeczytał ze ścieralnej tablicy i uśmiechnął się pod nosem. Przewidzieli wszystko, oprócz tego.

Ohayou -to nie odpowiednia godzina na Ohayou ale ciiii !- minna-san ! Wiem, że długo mnie nie było, przepraszam za to niezmiernie. >///<
No i jak widać, nawet nie udało mi się poprawić swojego stylu. Ani przedłużyć rozdziałów. Gomennasai minna ! Jeśli się zastanawiacie czemu daję spację przed wykrzyknikami i pytajnikami... przyzwyczajenie. No ale ja tu o nieważnych rzeczach gadam, a tu koniec bloga się zbliża ! Jeszcze druga część tego rozdziału, i koniec. Ach, będzie mi szkoda... Ale zapewne nie rozpocznę drugiej serii w najbliższym czasie.

Ten rodział dedykuję starunnie która była naprawdę... NAPRAWDĘ niecierpliwa ^^' Ale jak widzisz, już jest ! <3

~Kryształowa.

piątek, 7 marca 2014

#029 - Antidotum

W godzinę zdążyli dobiec do wieży, gdzie ON już na nich czekał. Detektyw uwielbiany przez wszystkich po wielkiej pomocy przy złapaniu Ray Dark'a jak i jego szefa - Zoolan Rice'a. Uśmiechnął się na widok Mark'a i Silvii, zdziwiony jednak trochę widząc dwie nieznajome dziewczyny. Przynajmniej nieznajome na pierwszy rzut oka: kto by nie znał Anne, tak popularnej w dzisiejszych czasach piosenkarki i Anastasii, dziewczyny która nie odstępowała na krok od swojego chłopaka, znanego atlety i piłkarza.

Powitał ich ruchem dłoni i krótkim słowem niepotrzebnego przedstawienia; po upewnieniu się co do imion każdego zaproszonego rozpoczął główną część spotkania - to, na co wszyscy czekali, przepis na antidotum.

- Wiem jak Zoolan stworzył tą truciznę po zakupieniu u  niego jednej butelki przez mojego pracownika. Przeanalizowaliśmy skład i myślimy, że znaleźliśmy przepis idealny na antidotum.
- "Myślimy" ? A jeśli to zły pomysł i dając go przyjaciołom zabijemy ich, albo przynajmniej zapadną w głębszą śpiączkę? - Anne była wyraźnie przestraszona na samą myśl nieudanego napoju.
- Dlatego właśnie potrzebuję waszej zgody na to wszystko. Szpital zgodzi się na wszystko, naiwni ludzie, nawet was nie przyłapali na zwiedzaniu sal ostatniej nocy...
- Ale...Skąd Pan to wie? - Nastia aż odskoczyła słysząc słowa detektywa.
- Może kiedyś wam wyjawię. - uśmiechnął się tajemniczo, kontynuując swoje wypociny na temat pozwoleń, naiwności, przepisu, składników, zagrożeń no i samego wroga. - [...] i właśnie dlatego to wy musicie się zgodzić.
- A jeśli...
- Cicho, An', to ostatnia szansa!
- Ale jeśli jednak...
- Cicho! Zgadzamy się, Panie detektywie.
- No to bierzmy się do roboty.

Poprowadził małą grupkę gimnazjalistów do swojego samochody, puszczając trzy dziewczyny przed kapitanem. Anastasia jednak wolała usiąść z przodu, z niewyjawionych powodów.

+-+-+-+-+-+-+

W laboratorium właśnie mieszali ostatnie składniki. Przed laboratorium, nad drzwiami, paliła się czerwona lampa, sygnalizująca zakaz wejścia z powodu prac wykonywanych w środku, niczym w szpitalu. Przed drzwiami, na ławkach, zniecierpliwieni gimnazjaliści wpatrywali się w ową lampę, czekając na zmianę koloru.

Nie musieli jednak czekać już bardzo długo: zaledwie po dziesięciu kolejnych minutach światełko zmieniło kolor na żywą zieleń, niczym nowe listki z wiosny na lato. Natychmiast rzucili się do powoli otwierających się wrót. Wpadli do środka laboratorium szybciej niż światło, prawie przewracając ludzi trzymających małą buteleczkę antidotum.

- Jedna kropla powinna zadziałać, maksimum dwie. Uważajcie. - powiedział najwyższy z nich.
- Teraz wszystko jest w waszych rękach. - dodał detektyw, który trzymał Marka za koszulkę, by tamten nie przewrócił się na pracowników laboratoryjnych, jako że stał w dość niespotykanej pozycji: na jednej nodze, z drugą zgiętą na lewo w powietrzu, tak, że prawie spadał mu but, z jedną ręką przed sobą, drugą zwisającą do ziemi z dłonią starającą się dolecieć do sufitu, pokazując fiolkę dwoma palcami. Jego głowa patrzyła prosto w buteleczkę świecącymi oczami, witając również charakterystyczny uśmiech kapitana, kryjący jednak trochę strachu przed efektem eksperymentu.

Dziewczyny mimowolnie zaśmiały się, popychając lekko Silvię by przejęła antidotum.

- Mamy je... - szepnęły. - Mamy antidotum !

+-+-+-+-+-+-+

Pobiegli do szpitala, a następnie od razu do sal z piłkarzami, nie czekając na zezwolenie od recepcji lub pielęgniarek.Silvię tak wszyscy pospieszali, że prawie wyrzuciła flakonik na ziemię, a później prawie wpadła w zamknięte drzwi od jednej  pierwszych sal. Anne spojrzała trochę wystraszona na plakietkę.

Sala 116
Axel Blaze i Kevin Dragonfly
[ Śpiączka ]

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc że to nie sala jej brata. Dalej bała się eksperymentu, nie chciała stracić członka rodziny, szczególnie jego. Sylvia podeszła do łóżka Axela, podając flakonik Markowi, który zaś złapał dziewczynę za rękę, pociągając w stronę Kevina i oddając jej butelkę.

- Może jednak zaczniemy od Kevin'a? ...
- Mark, to też jest nasz przyjaciel, jest tak samo narażony jak Axel.
- No wiem, ale...

Słychać było dźwięk zbliżających się pielęgniarek: słoniowe, głośne kroki oraz kłótnia i narzekanie.

- Szybko, lej ! - szepnęła dość głośno Anne, rzucając się do drzwi by je przytrzymać.
- J-Już... - odpowiedziała zielonowłosa, wymierzając dokładnie jedną kroplę różowego płynu, wlewając go jakimś cudem do kroplówki agresywnego chłopaka. Ręce dalej jej drżały, a pielęgniarki były coraz bliżej. - Musimy poczekać na efekt...
- Nie mamy czasu, zaraz tu będą! Czas na Axela !

Silvia wykonała polecenie, wprawdzie dość niechętnie, a następnie wręcz wyleciała za drzwi, przechodząc do poprzednich sali, widząc mijające ich pielęgniarki. Czynność powtórzyła we wszystkich salach. Prócz sali 117, gdzie nikogo nie zastali.

Sala 117
Nathan Swift
[ Przeniesiony - Operacja ]

- Co ?! Jak to operacja?! - krzyknęła Anne, czytając tabliczkę przy drzwiach, tuż po sprawdzeniu całego pokoju w każdych zakamarkach.
- O co chodzi, dzieci? Oh, Anne, przykro mi że nie mogliśmy cię powiadomić wcześniej, ale rodzice wyrazili zgodę. Trzeba operować twojego brata, może wtedy uda mu się wyjść ze stanu śpiączki.
- Ale...Nie, nie uda się ! Nie uda, przyprowadźcie go tu, mam rozwiązanie !
- Za późno, operacja zaczęła się trzy minuty temu.
- Ale...
- Przykro mi, ale wierzymy że się uda, więc nie masz się o co martwić !

Po czym pani w białym stroju odeszła w stronę recepcji. Anne wpatrywała się w korytarz, do oczu napływały jej łzy.

- Mieliśmy czas go uratować! Gdybyśmy zaczęli od ostatniej sali, wszystko by się udało! Teraz tylko pogorszą sytuację! - płakała, krzycząc. Przyszło kilka pracowników szpitala, proszących o uspokojenie się, lecz ona nie słuchała - pobiegła w stronę sal operacyjnych ile sił w nogach, wyrywając wcześniej fiolkę z rąk menadżerki Raimona.
- Anne, czekaj !!!
- Nie zatrzyma się. - powiedziała Anastasia, klikając w klawisze telefonu, następnie przykładając go do ucha. - Halo? Pan detektyw Smith? Mamy pewien problem...

+-+-+-+-+-+-+

Anne z trudem dobiegła do odpowiedniej sali. Była zamknięta, lampa nad drzwiami świeciła się na czerwono. Operacja trwała. Piosenkarka starała się wyważyć drzwi, co jednak nie poskutkowało. Lekarze w środku nawet nie usłyszeli hałasu przez nią robionego. 

Przeszukała swoje kieszenie w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby pomóc. W torebce nie miała ani jednej wsuwki, ale znalazła coś innego.

Klucze.

Poprzedniej nocy podniosła je, gdy Anastasia je upuściła, przy opuszczeniu szpitala. Miała je dziś oddać, ale najwyraźniej do czegoś się przydadzą zanim to zrobi.

Między kluczami znajdował się uniwersalny, pasujący do każdej sali w szpitalu. Bez większych problemów wyszukała go między pękiem innych i wsadziła w dziurę w drzwiach. Przekręciła metalowy obiekt i pchnęła stalowe drzwi. Następnie weszła szybkim krokiem do sali, zadziwiając obecnych w środku ludzi. 

Ale to nie było ich zdziwienie które było większe.

Dobiegła do łóżka na kółkach na którym leżał jej brat. Niedaleko niego zobaczyła już prawie pustą kroplówkę, do której natychmiast wlała zawartość fiolki. Kropelkę, tylko jedną kroplę, inaczej będą problemy...- myślała, odmierzając średniej wielkości kroplę, która wleciała do zbiornika, następnie do rurki, by potem zniknąć już z pola widzenia dziewczyny. Odwróciła się, czekając na wyprowadzenie jej z sali, było jej już to obojętne. Teraz, gdy wypełniła misję, wszystko powinno być dobrze. 

Zamiast jednak zdenerwowanych twarzy, zobaczyła zdziwionych lekarzy i detektywa. Stał tuż przed nią, trzymając inny flakonik różowego płynu. Zdziwiła się. Ale raczej bardziej przestraszyła.

- ...użyliście już...antidotum?
- Tak.
- Czyli teraz będzie problem?
- Zależy ile kropel wlałaś.

To prawda, że niecodziennym było widzieć na sali operacyjnej chłopaka, który nie był 'otwarty' w żadnym miejscu. A Nath był tylko przykryty i podłączony do kroplówki, nic więcej. Czy to znaczyło, że zatrzymano operację w ostatnim momencie?

- Jedną.
- To powinno być dobrze. Zapewne obudzi się za minutę, lub dwie.
- Jak to się stało...?
- Powinnaś się cieszyć, że Anastasia ma szybkie refleksy. No i że używa mózgu do myślenia. Logicznego.
- Powiadomiła pana?
- Po tym jak podobno odbiegłaś, zadzwoniła, że macie problem. Lekarze mieli go operować, co?

W tym momencie spojrzał na niebieskowłosego chłopaka. Miał rozpuszczone włosy które wyglądały na niedawno wymyte, mimo że spał przez kilka dni. Zamknięte oczy nie wskazywały na to, żeby miał się obudzić, ale jego twarz była spokojna. Dalej oddychał, a sprzęt na tej sali również pozwalał na ukazanie bicia jego serca.

- Ciekawe co mu się śni... - szepnęła cicho idolka, wpatrując się w starszego brata. 

A w tym samym momencie otworzył oczy. Uśmiechnął się, widząc siostrę, mimo że nie do końca rozumiał co się dzieje.

- Wygląda na to, ze misja wykonana. - powiedział ktoś z daleka. Przy drzwiach stała różowowłosa gimnazjalistka, uśmiechając się lekko do Nathan'a.

+-+-+-+-+-+-+

- No i pomyśleć że udało Ci się wyjść kilka dni przed zakończeniem !
- Zakończeniem?
- No tak, czyżbyś zapomniał? Pod koniec tygodnia rozdanie dyplomów...


No ! Nareszcie coś tam nabazgrałam 8D
Tak, dobrze zrozumieliście, niedługo koniec gimnazjum bo już mi się nudzi bo już dużo wydarzyło się w tym ich roku szkolnym ^^' 
Głupio się złożyło bo wyczytałam że Lin' z Keiszą też niedługo kończą sezon i tak to plagiatem wygląda, ale to nie tak D:
Po prostu taki timing :C
Kocham ♥ Weny innym ~

wtorek, 31 grudnia 2013

#028,5 - Sylwester

Uśmiechnęłam się. Był to najweselszy uśmiech, jaki kiedykolwiek pokazałam światu, a teraz i tak tylko jedna osoba mogła go zauważyć. On również był uśmiechnięty. Lżej, ale był. Do tego, ten uśmiech tak dobrze mu pasował...


+-+-+-+-+-+-+



  • Spóźnimy się przez twoją sukienkę, Anne!
  • Cicho, lepiej biec niż gadać!
  • I co to za pomysł żeby zakładać sukienkę zamiast kimona, i to dzisiaj?!
  • Szybciej!!!

Po ulicach Tokyo biegło stado dzikich dziewczyn...A nie, to były tylko uczennice gimnazjum Raimona! Nastia, w różowej yukacie, Silvia w zielonej, Celia w niebieskiej, Camelia w fioletowym kimonie, Nelly zaś założyła biało-czarne z różowym obi. Tylko Anne wyróżniała się z grupy: miała na sobie białą sukienkę, podobną do stroju baletnicy.

  • Na koncert się spóźnię przez te wasze pomysły z kupieniem sobie nowych kimon.
  • Tak? A kto tu z dwie godziny przymierzał różne sukienki bo nie mógł się zdecydować?!

+-+-+-+-+-+-+

  • Nathan, nie tak szybko!
  • Ale ja biegnę wolno...
  • Hej, a może zagramy w piłkę przez chwilę? Mamy jeszcze czas a jesteśmy już w połowie drogi...
  • Mark, żartujesz sobie z nas, prawda?
  • No...Ja...Hehe...Em...Czyli że nie zagramy...?
  • Oczywiście że nie!

Kapitanowi odpowiedział głośny i poważny chórek, złożony z całego klubu piłkarskiego Raimona, ubranych w tradycyjne japońskie stroje.

  • Eeeeeh? Dlaczego?

+-+-+-+-+-+-+

  • I jak wyglądam?
  • Olśniewająco!
  • Onii-san...Nie patrz na nią takim wzrokiem!

Nelly zaśmiała się, po czym usiadła na jakiejś ławce, wpatrzona w Mark'a który już pobiegł łapać złote rybki. Celia podeszła do Jude'a i zaciągnęła go do oglądania sprzedawanych masek, Axel zaś poszedł kupić coś do jedzenia, bowiem nie jadł od rana...Nie ważne czemu. Nathan rozmawiał z Nastią, coraz bardziej oddalając się od grupy, jednak zauważył odchodzącą Anne.

  • Gdzie idziesz?
  • Na koncert, oczywiście!
  • Ale on zaczyna się za dwie godziny...
  • Mamy jeszcze ćwiczenia!

Krzyknęła cała czerwona, odbiegając w przeciwnym kierunku niż znajdowała się scena.

+-+-+-+-+-+-+

  • Ichi, ni, san!
  • Yon, go, roku...
  • Nana, hachi...

A potem cisza.

  • Anne, twoja kolej, zapomniałaś?!

Krzyknęła zdenerwowana trenerka.

  • Ale jej tu nie ma!
  • Jak to nie ma?
  • A gdzie jest Will?
  • I wszystko się wyjaśniło...Mam nadzieję że przynajmniej pamiętają wszystko co mają pamiętać i się nie spóźnią...Szczególnie że to Anne zaczyna.

+-+-+-+-+-+-+

  • Myślisz, że już się zorientowali?
  • Na pewno. W końcu musieli usłyszeć że nikt nie kontynuuje piosenki.
  • Spóźnimy się.
  • Chcesz biec? Niepotrzebnie zmęczysz się przed koncertem. Nie możesz być zdyszana już na początku...
  • Nie zmęczę się!
  • A zakład?

Zapytał cicho, zanim ją pocałował. Pocałunek był krótki, ale wystarczający na ten moment. Niebieskowłosa dziewczyna pobiegła przodem, by być na miejscu jeszcze przed czasem.

+-+-+-+-+-+-+

  • Nie było Cię na próbie.
  • To już trzeci raz w tym tygodniu, nie przesadzaj!
  • Nagisa, Alice, spokojnie. Wszytko pójdzie dobrze!

Anne uśmiechnęła się, gładząc białą sukienkę. Nagisa właśnie nakładała pasujące wstążki, a Alice nakładała jej makijaż.

  • Ali, mogłabym to zrobić sama, wiesz?
  • Ciiii! Tak wyjdzie lepiej.
  • Anne, na scenę!
  • Już idę! Arigatô.

Wszystkie światła w okolicy zostały pogaszone, tak, że ludzi można było rozpoznawać tylko po ich ''konturach''. Anne zamknęła nawet oczy, by nimi nie ''świecić''.

  • Minna, hajimemashou nee!


Tworzyła oczy, zaczynając śpiewać...

+-+-+-+-+-+-+

Nelly, słuchając kolejnej śpiewanej przez Alex piosenki, wspominała Wigilię. Niby nie powinni jej obchodzić, nie było to zbyt w ich religii, ale skoro niektórzy to robili, Mark też bardzo chciał, więc spędziła wigilię w towarzystwie całego klubu piłkarskiego, przynajmniej nie musiała znosić swojej siostry i jej chłopaka.

Wigilię urządzili u Jude'a, ponieważ miał on największy dom...Mimo, że i tak korzystali z samego salonu (plus sypialni...).

[FLASHBACK-POCZĄTEK]

Dziewczyny gotowały, dzieląc się rolami. Nelly tylko wyciągała i chowała składniki, żeby nic nie zepsuć, choć tego powodu nikt jej nie podał. Przyrządziły tradycyjne 12 potraw, trochę zmodyfikowanych na gusta Japończyków, a oprócz tego kilkanaście innych dań i deserów. W tym samym czasie, chłopcy albo siedzieli i gadali (lub oglądali jakieś nieciekawe kanały na telewizorze plazmowym) albo ubierali choinkę.


  • Nakryliście przynajmniej stół?

Z kuchni wyjrzała Silvia, wpatrzona w pięknie nakryty, długi stół.

  • Dziewczyny, możecie wnosić!

Kolejka złożona ze wszystkich menadżerek wyszła z pola pracy, niosąc różne potrawy, które aromatem przyciągnęły wszystkich do stołu. Prezenty już leżały pod choinką (każdy miał przynieść przynajmniej jeden) a wszyscy zajadali...raczej obżerali się dostępnym jedzeniem. Nie wiedząc kiedy mają się podzielić opłatkiem, który jakimś cudem dostał się do Japonii, zrobili to po obiedzie. Życzenia dość przeciętne : dużo szczęścia, pieniędzy, przyjaciół, dobrych ocen i tak dalej. Warto tu jednak wspomnieć o nietypowych życzeniach wypowiadanych przez kapitana...do każdego tym samym tonem, te same słowa : ''Sakka Yarouze !''

Potem cała grupa prawie zrujnowała świąteczne drzewko, chcąc dostać się do paczek. Żeby zielona roślina przetrwała tamtą noc, do akcji wkroczyła Panna Raimon, która przepchnęła się do samego przodu.

  • Aż tak Ci zależy na tych prezentach, nawet Tobie?

Powiedział ktoś, ale brązowowłosa nic nie odpowiedziała. Odepchnęła, jakimś niewytłumaczalnym cudem, wszystkich, po czym zaczęła rozdawać paczuszki, po przeczytaniu nazwisk adresatów. Było też kilkanaście niezaadresowanych paczek, przez co Ci, którzy dostali najmniej prezentów, mieli losować. Wszyscy wyszli, Nelly pomieszała paczki, które przykryła prześcieradłem, po czym wpuściła wszystkich z powrotem.

W rezultacie niektórzy byli szczęśliwi, a niektórzy nie bardzo...Tod dostał czerwoną pomadkę do ust a Steve komplet biżuterii.

Po losowaniu była już 23 godzina, a nikt nie chciał się narażać na niebezpieczeństwo, wracając o tej godzinie. Szczególnie Nathan z Nastią, którzy mieszkali w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic stolicy. Posprzątali więc a Jude zaprowadził wszystkich do dwóch największych sypialni. Piłkarze mieli spać w jednej, a dziewczyny w drugiej. Obie sale były na przeciwko siebie i były identyczne, a jednak, gdy już wszyscy mieli iść spać, różniły się nie do poznania: sypialnia żeńska idealnie posprzątana, cienkie materace równo ułożone obok siebie, dziewczyny przestawały rozmawiać i, wymyte i przebrane (jakim cudem przewidziały ubrania na noc?), zasypiały, zaś sypialnia męska...cóż tu mówić...większość chłopaków spała w śpiworach, lub po prostu kładła się na ziemi, wszyscy jeszcze rozmawiali, Jack jadł czipsy, Mark i Tod grali na swoich 3DS'ach a Sam i Jim się im przyglądali. Tak, była zdecydowanie wielka różnica...

[FLASHBACK-KONIEC]

To był piękny dzień...

+-+-+-+-+-+-+

Koncert powoli dobiegał końca, wskazówki zegarów wskazywały 23:56. VOCALOID mieli teraz śpiewać ostatnią piosenkę.

Anne szukała wzrokiem swojego brata (i przy okazji Anastasię), lecz nie zdążyła ich znaleźć przed początkiem piosenki. Niebieskie paznokcie, włosy związane w coś na styl kucyka z tyłu głowy. Miała na sobie jasno-niebiesko-szarą, krótką spódniczkę, plisowaną, różowe tenisówki do białych rajstop, białą koszulę. Na to założony różowy sweter, zza którego widać było granatowo-różowy krawat. Do tego, Anne miała na szyi różowe słuchawki.




  • Nath'...
  • Hm?
  • Jak wspominasz...ten rok?

Przytuleni, byli wpatrzeni w gwiazdy. Czekali na moment, kiedy niebo zostanie pokolorowane na wszelkie możliwe kolory. Słyszeli cicho energiczną piosenkę z koncertu, zapewne ostatnią jaką w tym roku usłyszą.

  • Dobrze.
  • Hnn?
  • Dobrze wspominam ten rok. Szkoda że tak szybko minął...Tyle się wydarzyło...Powrót Anne, mecz z przyjaciółmi zza granicy, chwilowe odejście Jude'a...No i spisek Zoolan Rice'a.
  • Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
  • Mhm. I poznałem Ciebie.


W tym momencie niebo rozświetliło się, przykryte warstwą fajerwerków o różnych kształtach i kolorach. Tak wiele się wydarzyło tego roku, a to przecież nie był koniec ich przygód...Mimo, że już w kwietniu staną się licealistami.

Ostatni post w tym roku. Wiecie, jak się cieszę, że z wami jestem ? Bo w pewnym sensie jestem, prawda... ? W każdym razie, dziękuję wam za wszystko. Trochę mnie zmieniliście, raczej na dobre. No i w końcu mogłam komuś pokazać mój brak talentu ^^' Zawiesiłam tego bloga dwa razy, za każdym z nich bardzo tęskniłam. Za wami wszystkimi. I to wam, moim stałym czytelnikom, dedykuję ten rozdział. Chyba mogę powiedzieć że to co do was czuję to coś więcej niż po prostu znajomość, czy że po prostu was lubię. Nie, ja was kocham i tego jestem pewna.

Macie jakieś postanowienia noworoczne ? Ja mam ich kilka, i chciałabym by udało mi się ich dotrzymać. Czy wam też ten rok minął tak szybko ? No i co wam się w tym roku spodobało, a co nie ? Ja do swojej kolekcji obrazków dorzuciłam z kilkaset, do ulubionych filmów trafiło kilka AMV'ek, które są po prostu boskie. Zdążyłam obejrzeć Suzumiya Haruhi no Yuutsu i no Shoushitsu jeszcze przed końcem tego roku, cieszę się z tego powodu ^^. Na mojej półce leży już 51 mang i 3 figurki z Puella Magi Madoka Magica, razem z trzema plakatami zakupionymi na Japan Expo z tego roku ^w^. Mam jedno zdjęcie z tamtego wydarzenia, które może wam się spodobać - i które właśnie usunęłam przy edicie 8D -.

Dziś oglądnęłam (znowu) Dirty Dancing, zajadając się czipsami i cukierkami malinowymi (a później narzekam że jestem gruba). Chyba na tym zakończę moje wypociny, piszcie w komentarzach wrażenia z tego roku, jak i zdanie o rozdziale (który pisałam na ostatnią chwilę, jak zwykle, gomen!). PS. Specjalnie wstawiłam minutę przed północą ^w^ Wesołego Nowego Roku! >w<

Arigatou i Sayonara, widzimy się w roku 2014 ! ♥

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony