piątek, 1 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 1

Ostatni dzień nadchodził wielkimi krokami. Nikt nie miał pojęcia że to wszystko wydarzy się tak szybko i że... Że tak szybko opuszczą tą szkołę. Tą samą, w której większość z nich spędziła trzy pełne lata. Tą, z którą wiązało się tyle wspomnień...

+-+-+-+-+-+-+

Nastia otworzyła oczy, słysząc dźwięk budzika. Natychmiast wstała, ubierając szkolny mundurek. Nostalgicznie popatrzyła na kokardę którą właśnie wiązała przy koszuli i na gimnazjalną spódnicę. Przeszukała całą szafę w poszukiwaniu żółtego swetra na tą okazję, rozdawanego na początku roku. Następnie przeczesała różowe włosy, wiążąc je w długi kucyk, zakrywając gumkę wstążką koloru kokardy przy mundurku. Z uśmiechem przeciągnęła się i ruszyła zaparzyć herbatę. 

+-+-+-+-+-+-+

Anne otworzyła drzwi swojego pokoju, przygładzając sukienkę tworzącą mundurek jej gimnazjum muzycznego. Uśmiechnęła się szeroko, prawie wyrywając drzwi swojego brata.

- Nii-san, obudź się wreszcie ! Dzisiaj jest...
- ...mh, zakończenie... ? ...No nie ! Spóźnię się ! - krzyknął, szybko biorąc mundurek i biegnąc do łazienki.

+-+-+-+-+-+-+

Spotkali się po drodze, zresztą jak zwykle. Chwilę gadali, trzymając się za ręce i uśmiechając się radośnie. Dopóki nie doszli przed bramę szkoły. Wyglądała dziś tak smutno i wesoło zarazem. Tak... inaczej. Inaczej... Czy to właśnie była nostalgia ? Niektórzy uczniowie stali już od kilkunastu minut przed wejściem, wpatrując się w budynek. Inni, głównie pierwszo- i drugoklasiści szli przed siebie, wesoło, skacząc, śpiewając, rozmawiając, w stronę wejścia. Czy byli szczęśliwi, że ten rok już się skończył ? No tak, dla nich to nie było nic takiego ; wracali z powrotem za niecały miesiąc, do tego samego, dużego budynku, który tyle przeżył. Dla tych młodszych klas ta szkoła nie była niczym więcej jak tylko miejscem tortur mózgowych (i czasem fizycznych) albo, ewentualnie, okazją na spotykanie się z przyjaciółmi. Tylko tyle. Najśmieszniejsze było to, że dla całego zespołu piłki nożnej Raimona myślała przez pewien czas tak samo... zanim się nie poznali.

- Trzeba...wejść, co nie ? -zapytała cicho Nastia, smutnie wpatrując się w plakat głoszący: "rozdanie dyplomów : 10:30".
- Raczej...Niedługo pora... - odpowiedział Nathan, nie puszczając ręki Anastasii.

Uczniowie powoli ruszali się z miejsc, nie chcąc spóźnić się na ceremonię. Wiedzieli bowiem, że nie mogą tego oddalić. Jednak gdyby mogli zatrzymać czas i móc jeszcze chwilę tu zostać, większość chętnie by to zrobiła. Byleby się nie rozstawać... byleby nie zostać rozłączonym.

- Nath ? - różowowłosa nagle przerwała kolejną, minutową ciszę.
- Tak ? - chłopak odwrócił wzrok od budynku, wpatrując się obecnie w Anę.
- Do... do jakiego liceum zdawałeś ? - zapytała, patrząc mu w oczy. Niepewna, bała się. Nie chciała pytać wcześniej, ale nie wybaczyłaby sobie zdobycia tej informacji dopiero z ust Dyrektora.
- Raimon, a do jakiego innego ? - uśmiechnął się, ściskając jej dłoń jeszcze mocniej.

I postawił pierwszy krok naprzód. I drugi, i trzeci, a następnie zaczął iść, pospiesznym krokiem, w stronę budynku. Anastasia uśmiechnęła się, kamień spadł jej z serca. Zaśmiała się, doganiając go by nie spaść. "No tak ! Do jakiego by innego !".

Przejście zagrodził im szereg młodszych dziewczyn które nie wahały się pokazać swojego zainteresowania obrońcą-pomocnikiem Raimona, nawet przed jego dziewczyną. Uśmiechnięte od ucha do ucha przekrzykiwały się nawzajem. Denerwujące "Nathan", " Nathan !", " Nathaaan !!" i pytania. A właściwie tylko jedno, które samo w sobie zepsuło całkowicie humor niebieskowłosego.

- Więc jak, udało Ci się zdać do Aka-...
- Tak, na pewno przeszedłem do Liceum Raimona. - odpowiedział, nie dając dwóm drugoklasistkom dokończyć ich zdania. Starając się je w pełni zignorować, pociągnął Anastasię w stronę portalu wejściowego.
- Aka ? Zdawałeś do jakiejś Akademii ? - zapytała, nie tyle z wyrzutem lecz raczej smutkiem i ciekawością.
- Pomyliły się ! - zapewnił ją, z szerokim uśmiechem który pojawił się od razu gdy tylko odwrócił twarz w jej stronę. - Zresztą Liceum Raimona i gimnazjum tego samego imienia razem często nazywane są Akademią Raimona !
- W sumie racja.

Ustawili się przed drzwiami wejściowymi do sali gimnastycznej. Niedługo potem do grupki uczniów podszedł dyrektor, przypominając im procedury dyplomacji. Skinęli głowami i weszli do sali na jego znak, ustawiając się przed krzesłami im przeznaczonymi. Zaczekali na kolejne pozwolenie by usiąść, po czym udawali że słuchają dłużących się niezmiernie monologów kilku ważnych osób - w tym nawet Nelly. Po pół godzinie, a może nawet półtorej, nareszcie przyszła kolej na rozdanie dyplomów.

W kolejności z ich klasami i alfabetycznym ułożeniem ich nazwisk, uczniowie pierwszych i drugich klas byli wywoływani by dostać przepustkę do następnego rocznika, co nie trwało krótko, ale nie dłużyło się tak jak przemowa dyrektora. Następnie pora trzecich klas gimnazjum - tych ostatnich, tych, którzy dzisiaj kończyli ich karierę w Gimnazjum Raimona, tych, którzy opuszczali część swych przyjaciół by móc skupić się na własnym szczęściu.

Klasa 3-1

Anderson Lisa
Blaze Axel
Carson Maxwell
Cimmerian Shadow
Dragonfly Kevin
Evans Mark
Fireblow Alice
Glass William
Grim Steve
Harp Amy
Kantoon Lace
Larwell Scarlet
Larwell Levi
Oldynson Emma
Raimon Nelly
Sharp Jude
Swift Nathan
Trevis Camelia
White Anastasia
Wood Silvia


Każda osoba z listy została wywołana, wszyscy po kolei wchodzili na podest, odbierali dyplomy, kłaniając się i słuchając dyrektora. Niektórzy płakali, inni starali się uśmiechać, co nie zawsze im wychodziło. Były osoby neutralnie nastawione do tego dnia ; pośród nich Alice i Levi. Jak zwykle kamienne twarze, nawet na chwilę się nie rozkleili. Ale cóż w tym dziwnego, w każdej klasie musi być przecież przynajmniej jedna taka osoba.Następnie, każdy zasiadał z powrotem na swoim krześle, patrząc gdzieś daleko, myślami we wspomnieniach. Gdy ostatnia osoba z klasy 3-5 przyjęła swój dyplom, wstali. Ukłon, wysłuchanie ostatnich słów dyrektora, ponowny ukłon, po czym wyszli. Szybko, zanim rodzice mogliby ich dogonić, wszyscy piłkarze - i menadżerki - popędzili w stronę domku klubowego.

Z nieznanych powodów, Celia i młodsi członkowie dotarli tam najszybciej. Gdy dziennikarka stwierdziła że wszyscy młodsi weszli, zamknęła domek na klucz i zasłoniła okna tablicą i koszem z piłkami. Następnie wyciągnęła swój notes i założyła okulary. Skoncentrowana, przewinęła kilka kartek, po czym wróciła wzrokiem na graczy.

- Mam nadzieję że pamiętacie, co mamy dziś do zrobienia. - nie dała nikomu odpowiedzieć i kontynuowała. - Przyjęcie pożegnalne dla Mark'a i reszty ! Kto miał się zająć ciastem ? 

Wzrokiem przeanalizowała każdą osobę z małej grupki, lecz nikt nie podniósł ręki.

- Nikt ? Na prawdę ? Byłam pewna że... 
- Ja mam ciastoo... - nagle między Jack'iem a Toddem pojawiła się wysoka postać o długich, jasno-fioletowych włosach zasłaniających prawie całą twarz. Wszyscy aż podskoczyli - niektórzy ze strachu, inni z zaskoczenia - na widok Jim'a, jak zwykle otoczonego tą przerażającą, mroczną aurą. Ten miał podniesioną rękę i najwyraźniej już nie zasmucał się byciem niezauważanym.
- A-Ah taak ! - Celia podrapała się z tyłu głowy, przymykając lekko oczy. Była trochę zawstydzona. - Skończmy przygotowania zanim przyjdą.

+-+-+-+-+-+

Nathan przybiegł pod domek jako pierwszy. Za nim znalazł się Axel z Mark'iem.

- Nie wejdziemy. Drzwi są zamknięte. - oznajmił niebieskowłosy.
- Mark, masz klucz ? - zapytał ognisty napastnik.
- Oddałem go rano Celii... Na pewno są zamknięte ? 
- Próbowałem otworzyć, to niemożliwe chcąc nie stratować tych starych desek. 
- To spróbujmy jeszcze raz ! - odkrzyknął bramkarz. 

Każdy po kolei, później razem, ale dalej nie dawali rady. Nathan westchnął i podszedł do okna, podczas gdy Axel myślał nad rozwiązaniem a Mark dalej walił pięściami w drzwi, wierząc że ktoś mu otworzy. Zbliżając się do szyby, usłyszał znajome głosy. Zaciekawiony spojrzał przez szkło, ale najwyraźniej było zasłonięte.

- "Plan przyjęcia pożegnalnego". - przeczytał ze ścieralnej tablicy i uśmiechnął się pod nosem. Przewidzieli wszystko, oprócz tego.

Ohayou -to nie odpowiednia godzina na Ohayou ale ciiii !- minna-san ! Wiem, że długo mnie nie było, przepraszam za to niezmiernie. >///<
No i jak widać, nawet nie udało mi się poprawić swojego stylu. Ani przedłużyć rozdziałów. Gomennasai minna ! Jeśli się zastanawiacie czemu daję spację przed wykrzyknikami i pytajnikami... przyzwyczajenie. No ale ja tu o nieważnych rzeczach gadam, a tu koniec bloga się zbliża ! Jeszcze druga część tego rozdziału, i koniec. Ach, będzie mi szkoda... Ale zapewne nie rozpocznę drugiej serii w najbliższym czasie.

Ten rodział dedykuję starunnie która była naprawdę... NAPRAWDĘ niecierpliwa ^^' Ale jak widzisz, już jest ! <3

~Kryształowa.

2 komentarze:

  1. Prawie się poryczałam, a wszystko przez tą piosenkę Anastasii- Ai Kotoba. Rozdział piękny! I warto było na niego czekać tak długo ;* Weny! I oby tym razem poszło Ci szybciej Kris-chan ^//^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz, Rin-chan D"":
      Ale ta piosenka jest tak piękna ;w; Lizz ma piękny głos. (polecam zresztą, robi świetne covery)
      Ah tak ? Na prawdę ? ** Dziękuję ♥

      Arigatou i obiecuję, że tym razem wstawię na prawdę szybko ! ^^

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony