sobota, 2 sierpnia 2014

#030 - A gdy wszystko sie konczy... | cz. 2

- Hej ! Chłopaki ! Czemu stoicie przed domkiem ?! - Sylwia dotarła nareszcie do miejsca ich spotkania. Za nią pędziła reszta członków klubu.
- Drzwi są zamknięte ! - odpowiedział Mark.


Sylwia podeszła do drzwi i chwyciła klamkę. Przekręciła ją i pociągnęła do siebie. Coś kliknęło, a drzwi otworzyły się.


- Zamknięte, co ?- dziewczyna spojrzała na Marka który próbował zrozumieć sytuację.
- Niespodziankaaa ! - krzyknęły osoby w środku gdy reszta tylko przekroczyła próg.


Widząc zdezorientowane miny swoich przyjaciół, Celia natychmiast złapała aparat i zaczęła pstrykać zdjęcia. Uśmiechnięci od ucha do ucha 1-wszo i 2-goklasiści nagle poczuli – wszyscy co do jednego – łzy spływające po ich policzkach. Wiedzieli, że to już koniec ich wspólnej przygody. A gdy starsi zauważyli przezroczysty płyn nawilżający skórę każdej innej osoby, również zaczęli płakać. Wiedzieli, że kiedyś to wszystko się skończy. Ale oczywiście, skończyło się za szybko !


I pomyśleć, że całe te trzy lata mogły się okazać jak najbardziej normalne. Przecież najpierw w klubie nie było zupełnie nikogo ! A jak już siedem graczy było, nie można im było trenować. Kort do tenisa, bieżnia, boisko do rugby, sala do judo : wszystko było zajęte i zarezerwowane. Zostawało tylko boisko przy rzece. To tam Mark poznał Axela, grając z przedszkolakami. To tam Kevin trenował aż do ukończenia swojego Dragon Crash. To tam Axel dołączył do Raimona. To tam zmierzyli się po raz pierwszy z siłą graczy o treningach wirtualnych. To tam Bobby stwierdził, że został zaakceptowany przez kapitana mimo swoje zdrady. To tam spotkali Erik'a. To tam zaczęła się ich historia. Po prostu.


A może zaczęła się wcześniej i gdzie indziej ? Przy wieży Inazumy na przykład. Z treningami Mark'a, i wejściem Nathan'a do drużyny. Albo po wygranej z Królewskimi. A może przy uwolnieniu się z hipnozy tych przerażających graczy – przy których Jim powinien być nieodróżnialny zresztą – albo gdy Jude do nich dołączył ? Trudno powiedzieć. Wszystkie te momenty były bardzo, bardzo ważne... Czy można stwierdzić, że wszystko zaczęło się w dniu narodzin Mark'a ? Od niego przecież się zaczęło. Gdy tylko się urodził, wszystko było napisane. Cały scenariusz. Ich spotkanie, odejście Axel'a i Nathan'a, nawet udawana śmierć Erik'a i ich rozstanie. Ich wygrane i przegrane, wszystko. Cała historia kręciła się wokół ich Kapitana. To on wszystko rozpoczął.


Usiedli przy nakrytym stole, jedząc ciastka i tort. Gdy dowiedzieli się, że Nelly przyniosła kulki ryżowe, od razu odmówili, mówiąc że są najedzeni. Córce dyrektora było trochę szkoda, ale schowała pudełko, stwierdzając że poczęstuje później ojca. Rozmawiali, starając się nie płakać. Nastia ugryzła sobie wargę, by się powstrzymać, wtulona w niebieskowłosego pomocnika ekipy. Niektórzy nawet zmuszali się do uśmiechu, dopóki nie wyszli z sali. Ruszyli w stronę rzeki. Spacer nie powinien im zaszkodzić. Więc wielka grupa ruszyła ulicami miasta, kontynuując różne dyskusje. Nostalgiczne, ale także o ich przyszłości.


Docierając na miejsce, zauważyli znajome twarze przyglądające się swoim odbiciom w krystalicznej wodzie. Było ich około piętnastu, może więcej, wszyscy odwrócili głowy w ich stronę gdy tylko usłyszeli kroki. Hurley uśmiechnął się szeroko, Scott schował coś szybko w kieszeni i zaśmiał cicho, Archer nawet przestał przeczesywać swoje fioletowe włosy. Caleb kopnął piłkę w stronę Jude'a, nawet jeśli strzał stracił siłę przez próbę jej zatrzymania przez Shawn'a.


- Caleb, nie tak z zaskoczenia ! - skarcił go białowłosy.
- Okay, okay, ale trzeba było sprawdzić jego refleksy. Ale widzę, że dalej dobre, nie, Jude ? - kapitan Królewskich spojrzał na kolegę-rywala trzymającego futbolówkę pod prawą stopą.


Austin, stojący obok Thor'a, spojrzał na Axel'a. Ten patrzył w stronę przyjaciela o dredach który teraz był otoczony kolegami z dawnej drużyny. David i Joe gadali niemal jednocześnie podczas gdy Caleb, który zdążył już dobiec do nich, stał trochę na uboczu, uśmiechając się ironicznie. Jordan i Xavier, by nie przeszkadzać Darrenowi który znów ''napadł'' swojego idola – Mark'a – podeszli porozmawiać z Nathan'em, którego dziewczyna podeszła do innych menadżerek śmiejących się w towarzystwie Torii i Sue. Przyglądał im się Willy, podsłuchując ich rozmowy i kiwając głową.


- A tak w ogóle, to co wy tu robicie ? - to ciekawe pytanie zadał Jude, któremu nie podobał się raczej pomysł kolegi o irokezie o podtrzymywaniu jego ręki na swoim ramieniu.
- Jak to co ? Trzeba uczcić koniec naszej gimnazjalnej przygody meczem ! - odpowiedziała Sue która nagle przykleiła się do Erik'a, spotykając mrożące spojrzenie ze strony Silvii. Zielonowłosa dalej pamiętała scenę na dachu w Ameryce, gdy ci dwoje się pocałowali. Odwróciła się i, łapiąc Celię za rękę, oddaliła się od reszty.
- Ej ! - zaprotestowała siostra Jude'a, starając się wyrwać. Jednak widząc minę Silvii przestała. - Co Ci jest ?
- Spójrz tam. - szepnęła, ruchem głowy w tył chciała pokazać Sue. Celia spojrzała we wskazanym kierunku i westchnęła.
- Jesteś aż tak zazdrosna ?
- A jak nie być zazdrosną ? Jesteś chyba jedyną która wie – no, oprócz Sue która raczej to zauważyła – ale nie bez powodu ! Myślałam, że zrozumiesz !
- Nie wiem, jak miałabym rozumieć, skoro nigdy nie byłam zakochana. - wzruszyła ramionami. Wtedy zauważyła łzy zlatujące z policzków Silvii. - Ej, ale żeby aż tak ?!


Dziennikarka przytuliła do siebie przyjaciółkę. ''Już dobrze. Zobaczysz, będzie okej.'' - mówiła. Nagle podszedł do nich Mark z Victorią. Silvia była w prawdzie wystarczająco uspokojona by rozmawiać normalnie, miała wytarte oczy – chusteczką koleżanki – ale jej oczy były czerwone. Wstała i pobiegła w stronę wody, mówiąc że musi sobie przemyć twarz i ręce, bo spadła. I na Celię spadło wymyślenie jakiegoś kłamstwa do tłumaczenia Kapitanowi i córce pierwszego ministra.

+-+-+-+-+-+-+

Silvia klęknęła przy brzegu, patrząc w swoje odbicie w wodzie. Bardzo różniła się od Sue. Nie mogła z nią rywalizować, nie miała żadnych szans. Krótkie, ciemnozielone – jeśli nie koloru wymiocin – włosy spięte różową, grubą spinką i średniej wielkości oczy tego samego koloru. Owalne, jak małe jajka. Głowa jak ziemniak i szpiczasty nos. Okrągłe, duże, szpetne uszy były odsłonięte. Nie była chuda, bardziej nijaka, lecz nie gruba. Jej nogi nie były takie długie jak by chciała. Nie mogła konkurować z opaloną nastolatką o niebieskich, pięknych włosach i oczach o kolorze oceanu. Dotknęła swoich włosów, pogłaskała je, po czym zanurzyła rękę w wodzie. Była dość mała, paznokcie nie było obgryzione, ale za to ucięte. Sue zawsze miała takie wypielęgnowane, długie paznokcie...

- Na co patrzysz ? - usłyszała znajomy głos.
- E... Erik ? Co ty tu robisz ? - Silvia wstała i odskoczyła. Jej lewa stopa stanęła na krańcu brzegu który osunął się pod jej wagą. Nie miała czasu krzyknąć gdyż Erick złapał ją gdy tylko zauważył co się dzieje.
- Powinnaś bardziej uważać ! - powiedział poważnym głosem po czym oddalił od wody i uśmiechnął się. - Co tu robię ? Przyszedłem zobaczyć przyjaciółkę z dzieciństwa, tak mi się wydaje.
- D-Dziękuję... - wymamrotała, siadając na ziemi. Była całą czerwona, więc spuściła głowę.
- Co Ci jest ? Nie wyglądasz najlepiej. Przecież idziesz do tego samego liceum co Mark, nie powinnaś być aż tak smutna ! - odwrócił wzrok, spoglądając na przyjaciela.
- ...Co ? - gdy tylko usłyszała te słowa, podniosła głowę. Czyżby on myślał, że... - I co z tego, że ja i Mark będziemy w tym samym liceum ?! - krzyknęła, tak głośno, że aż Evans odwrócił się, by sprawdzić kto go wołał.
- No bo... będziesz mogła znów grać z nim w piłkę ? - zdziwiony Erick spojrzał na całą czerwoną Silvię, która właśnie zrozumiała, że nie chodziło o to, o czym myślała.
- No tak. Tak, tak. Masz rację, nie powinnam być smutna. Dzięki. - wstała i szybkim krokiem ruszyła w stronę Celii.

Erick wstał i westchnął. Chętnie by ją zatrzymał, może nawet przytulił, ale nie miał tyle siły mentalnej. Nie dałby rady. Szczególnie wiedząc, że ona właśnie chciała uciec. Do Mark'a zapewne. Czy to był tylko rewanż za zdradę na dachu ? A może Silvia na prawdę ko... kochała Mark'a Evans'a ? ''Zresztą, czemu o tym myślę ! Przecież kocham Sue, więc czemu czuję się tak dziwnie, wiedząc że dobra przyjaciółka kogoś kocha ? Powinienem być szczęśliwy, razem z nią, nie ?''. Ruszył w stronę Sue.

+-+-+-+-+-+-+

- Chester ? Co ty tu robisz ?! - zapytała Nelly, widząc komentatora ich najstarszych meczy.
- Gdzie rozgrywa się mecz Raimona, tam jest Chester Horse Junior !
- Ale skąd wiedziałeś, że...
- To nie ważne ! Panie i Panowie, mecz Raimona z ich przyjaciółmi z Inazumy Japan – i nie tylko ! – ! Będą to specjalnie na tą okazję dwie drużyny piętnastoosobowe ! Teraz przedstawię ich skład : w drużynie Raimona znajdą się sławny Mark Evans jako kapitan i bramkarz i Jude Sharp jako gracz prowadzący a u ich boku pojawią się wspaniały defensor i pomocnik Nathan Swift, żyjący mur Jack Wallside, przerażający duch Jim Wraith, Tod Ironside, Steve Grim, Tim Saunders, Sam Kincaid, Maxwell Carson, płomienny napastnik Axel Blaze, Kevin Dragonfly, mroczny Shadow Cimmerian, Victoria Vanguard, znana jako Tori, no i Austin Hobbes ! W drugiej zaś ekipie znajdziemy Joseph'a King'a jako bramkarza wraz ze swym kapitanem Caleb'em Stonewall'em który stanie się graczem prowadzącym. Towarzyszyć im będą Bobby Shearer i jego przyjaciel Erik Eagle, Aphrodi znany również jako Byron Love, wspaniały obrońca i napastnik – Shawn Frost, Suzette Heartland, Scott Banyan, Hurley Kane, Darren Lachance, Archer Hawkins – grający poprzednio w Inazumie Japan –, Thor Stoutberg, David Samford z Akademii Królewskiej i dwaj dawni przeciwnicy, następnie gracze reprezentacji Japonii : Jordan Greenway i Xavier Foster. Nikt nie znajdzie się na ławce co jest bardzo ryzykowne lecz pozwoli każdemu zagrać. A więc zaczynajmy ! - podał gwizdek Nelly. Ta niechętnie przyjęła go, po czym dmuchnęła z całych sił, przez co wszyscy musieli zatkać uszy.


Następnie Axel podał do Kevin'a, który ruszył z piłką w stronę bramki przeciwnika, slalomując między pomocnikami i defensorami tamtych. Nie musiał mierzyć się z Byron'em ani z Xavier'em ponieważ tamci od razu popędzili w stronę Mark'a. Ale Kevin wiedział o co im chodzi. Przewidział to i za nic nie odda piłki defensorom, byłoby to wtedy zbyt łatwe by drużyna Caleb'a strzeliła gola. Więc gdy Thor wykonał jedną ze swoich sumo-technik, smoczy napastnik podał piłkę trochę do tyłu, w lewo. Axel uśmiechnął się lekko, przejmując biało-czarny przedmiot. Gdy i jego dopadł przeciwnik, podał do tyłu w prawo gdzie już czekał Jude. On miał już swój plan. Podał do Nathan'a który użył Fujin no Mai na zbliżającym się Scotty'm, chcącemu wykonać technikę z której był tak dumny, jednak został wyprzedzony. Niebieskowłosy wyraźnie szukał kogoś niedaleko bramki. Przez chwilową nieuwagę nieuwagę dał się do siebie zbliżyć Archer'owi. Ten odebrał piłkę pięknym wślizgiem lecz zanim zdążył ją podać czekającemu surferowi, Nathan wrócił do rzeczywistości i stanął przed nim. Uważnie walcząc o piłkę, nie zauważyli, że tamta zdążyła już zniknąć spod ich nóg zanim Chester nie wykrzyknął, że Axel z Kevinem wykonują razem strzał.


- Kevin Dragonfly używa swojego Dragon Crash a Axel Blaze wybija się w górę i kopie piłkę swoim Ognistym Tornadem. Nikt nie ma wątpliwości ; to jedna z najstarszych technik Raimona, Smocze Tornado ! Futbolówka pędzi w stronę bramki, leci, leci... Joe wykonuje swoją Dorirusumasshā V2 i... I NIE MA GOLA ! Piłka została ledwo zatrzymana, ale King trzyma ją teraz w rękach, słychać sędziego – tu Chester spojrzał na Nelly, dając jej znak by gwizdnąć. – oznajmującego koniec akcji, Joseph rzuca piłkę przed siebie, do Caleb'a, ten wymienia serię podań z kilkoma innymi graczami, jednak tuż pod bramką piłkę przejmuje Tod, on podaje do Sam'a, ten do Shadow'a, on wykonuje Black Tornado, piłka leci z wielką prędkością do bramki przeciwników, ale nim się spostrzegamy, Shawn Frost podbiega do niej i używa Eternal Blizzard bezpośrednio na futbolówce, nie zatrzymanej przez nikogo innego. Podczas gdy piłka leci do Mark'a, Frost upada na ziemię ! Czyżby ten strzał to było dla niego za wiele ? Ależ nie, napastnik wstaje, patrząc jak Evans siłuje się ze zmrożonym narzędziem do piłki nożnej. I GOOOL ! Shawn Frost jako pierwszy strzela w tym meczu, w ostatnich minutach gry !


Następnie tylko kilka podań, ale już nie było czasu na większe akcje. Nelly nie czekała na jakiekolwiek przedłużenie i zagwizdała koniec pierwszej połowy. Gracze usiedli w grupkach złożonych ze swoich drużyn przy brzegu rzeki, mocząc w niej głowy. Niektórzy nie powstrzymali się od łyknięcia tej cieczy, co wiązało się z obrzydzeniem menadżerek. Zaczęły im tłumaczyć, że w rzece są bakterie, może nawet ścieki, i tak czas im zeszedł dopóki Nelly nie stwierdziła, że już wypoczęli. Gwizdnęła. Nic specjalnie interesującego nie działo się przez przynajmniej połowę tych kolejnych czterdziestu pięciu minut. Później Hurley Kane prawie strzelił kolejną bramkę, ale Jim wyskakujący znikąd nagle odebrał mu piłkę. Następnie podał ją Axel'owi który popatrzył porozumiewawczo na Jude'a. Ten skinął głową i dał bramkarzowi znak do pobiegnięcia z nimi. No tak, chcieli wykonać tą technikę. We trójkę przygotowali się do niej, gdy Joe stwierdził, że wystarczy tylko Bariera Energiczna. Wtedy białowłosy sam pobiegł do gracza Królewskich który już zdążył technikę użyć. Axel kopnął futbolówkę która przebiła barierę, lądując w bramce. Chester krzyczał jak szalony gdy Nelly gwizdnęła 1-1. Później nic już się nie działo, tylko nieudane strzały, nijakie wślizgi i dryble no i dużo podań. Byli wyraźnie zmęczeni ponieważ gdy tylko usłyszeli ostatni gwizdek, upadli na ziemię i nie chcieli się już ruszyć.

- Jestem głooodny... - poskarżył się Jack.
- Ah tak ? Wiesz że przyniosłam ze sobą moje kulki ryżowe ? Częstuj się ! - powiedziała Nelly, podając mu otwarte pudełko ze zgrabnymi onigiri. Jack skrzywił się lekko, przypominając sobie ostatni raz kiedy jadł kulki ryżowe brązowowłosej.
- J-Jednak nie, to tylko zmęczenie ! - odpowiedział, załamany tym, że musiał odmówić jedzenia. Nelly tylko spojrzała na niego zdziwiona, po czym schowała pudełko do torby.

+-+-+-+-+-+-+

Stwierdzili, że muszą wracać, dopiero gdy słońce już zaszło. W mieście byłoby całkowicie ciemno, gdyby nie przyuliczne lampy i szyldy różnych sklepów czy restauracji. Niestety, większość przyjaciół powinna dawno być w domu, więc poszli własnymi drogami, długo się przed tym żegnając. Wszyscy sprawdzali po dwieście razy czy mają numery telefonów wszystkich osób.

Nathan, Anastasia, Nelly, Mark, Silvia, Celia, Jude, Axel i Camelia szli uliczkami ich miasta aż dotarli do ich celu : restauracja pana Hillmana.

- Trenerze ! - krzyknął Mark wręcz wskakując do środka i biegnąc do barku. - Trenerze Hillman'ie !
- Mark, nie tak szybko ! Stratujesz mu lokal i wystraszysz klientów ! - skarciła go Nelly.
- Dzieciaki ! Nie powinniście być w domach o tej godzinie ? - zapytał gruby mężczyzna o czarnych okularkach i białej brodzie, stojący za barem.
- Teraz ? Ależ nie, mamy panu tyle do opowiedzenia, trenerze ! - odpowiedział Evans, siadając. Widział, że został tylko jeden klient, a lokal był najwyraźniej już zamknięty.
- Pewnie jesteście głodni, co ? - zapytał Hillman po czym zabrał się za krojenie warzyw.
- Tak ! - potaknął kapitan Raimon'a. Spojrzał na ostatniego klienta schowanego za gazetą, po czym wstał. - Pan detektyw Smith !
- No i zostałem odkryty. - zaśmiał się « ostatni klient », przysiadając do barku. - Chciałem was zobaczyć, zanim całkowicie skończycie gimnazjum.
- Ah właśnie, byłem u Was na rozdaniu dyplomów. Gratulacje wszystkim. - spojrzał na Celię. – Tobie też, za przejście do ostatniej klasy.

A później opowiedzieli o spotkaniu z przyjaciółmi i o meczu który skończył się remisem. Jedli i siorbali, dwaj dorosłych śmiało się, wspominając również starsze przygody jedenastki Raimona. Będzie im tego brakować. Wszystkim. A gdyby tylko mogli, zatrzymali by czas i w tym momencie, by nacieszyć się ostatnim dniem ich gimnazjalnego życia. Tym bardziej, gdyby wiedzieli, co przygotował dla nich los w liceum. Ale nie na to była pora, na razie musieli wrócić do domów i wypocząć przez kolejny miesiąc, zanim na nowo rozpocznie się ich edukacja. Muszą przecież jeszcze zrozumieć, że to już koniec ich trzyletnich gimnazjalnych przygód. Wkraczali na inną drogę życia, a nikt nie dawał sobie z tego sprawy.

END

5 komentarzy:

  1. NO NIE! NIE BYŁO MNIE TRZY DNI I MAM TAK WIELE ZALEGŁOŚCI!!!!!!! :'/
    Dziękuję za wspomnienie mnie w poprzednim rozdziale xD
    Cóż... :/ Szybko się to skończyło... Tylko nie rozumiem jednego (hah XP), ale chyba dowiem się w drugiej seri. Prawda? :D
    No nic. Nie zostało mi nic innego jak tylko radować się rozdziałami i czekać na nowy
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ciesz się, że wstawiłam ! D:
      Nie ma za co ♥
      Szybko ? Serio ? xD A czego nie rozumiesz ? >.>
      Haha ^^ Do następnego, i czekam na rozdział u Ciebie !
      <3

      Usuń
    2. Cieszę się, jeszcze nie wiesz jak :D
      Jest za co :*
      No wiesz :D A czego nie rozumiem? zobaczymy xD
      :D No, zobaczymy jak z nim będzie :P
      PS
      Kiedy następny?? XD

      Usuń
    3. Kiedy następny ? Nigdy :c
      Długo się nad tym zastanawiałam, i stwierdzam, że nie nadaję się do bloggowania. Mój styl, moje pomysły... wszystko. Robię za dużo błędów, by...
      nie no, żartuję ! xD
      Zobaczy się, jeszcze muszę coś na koniec napisać ^^' A potem pomyślę o nowym sezonie.

      Usuń
    4. GRRRRR!!!!!! XD Nie strasz! xD
      Piszesz genialnie, i nie wybaczyłabym Ci tego jakbyś bloga zamknęła :)
      ...
      Ai Kotoba pasuje idealnie do końca roku szkolnego. Łza się w oku kręci
      D''x
      *pociągnięcie nosem*

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony