Rozmyślania Sylvii zostały zakłócone przez dzwoniący telefon. Po otworzeniu klapki spojrzała na wyświetlacz, przecierając oczy. Mark. Dzwonił Mark. A teraz powinien czuwać w szpitalu...Czyżby ktoś się obudził? Sylvia zniecierpliwiona odebrała.
- Tak Mark? Kto się obudził? - zapytała szybko.
- O czym ty gadasz, Sylvia? - zdziwił się chłopak. - Nikt się nie obudził, powiadomili by mnie.
- Czyli nie siedzisz w szpitalu? Przecież jeszcze powinieneś tam być... - mina dziewczyny zrzedła.
- Moja "warta" skończyła się już godzinę temu... - zaczął.
- Ahaaa...Więc co się stało? - zapytała już bez entuzjazmu, lecz mimo wszystko z ciekawością.
- Spotkanie u Anastasii za 20 minut. - powiedział krótko, uśmiechając się szeroko, co o dziwo zielonowłosa jakoś wyczuła. Chłopak rozłączył się, wchodząc do średniej wysokości bloku w kolorze szarym.
+-+-+-+-+-+-+
Nastia położyła poduszki na kanapie, ciasteczka na stole przykrytym niebieskim obrusem i poszła otworzyć drzwi, przed którymi stał Mark. Wpuściła go, po czym poszła po Anne mieszkającą obok. Tamta również skierowała się do domu rywalki, ubrana w biało-pomarańczową sukienkę z falbankami. Rozsiadła się na kanapie, wzdychając. Położyła na swoich kolanach biało-niebieski laptop, otwierając jego klapkę. Zanim komputer zdążył się włączyć, do mieszkania weszła Nastia z Silvią. Ta pierwsza wskazała zielonowłosej miejsce na kanapie, a sama zapytała się kto co chce do picia, a po dostaniu "zamówień" ruszyła do kuchni.
- Ten Zozol coś-tam...Myślicie że to jego wina? - zapytała Anne, z rękami na klawiaturze i wzrokiem wtopionym w ekran.
- To musi być jego wina...Powiedział mi to... - zanim zdążył skończyć, niebieskowłosa parsknęła cichym śmiechem.
- Co z niego za złoczyńca jak przyznaje się do popełnionego czynu?! - zapytała, patrząc na Silvię i kapitana z politowaniem.
- On jest zdolny do wszystkiego, w tym najdziwniejszych głupstw. - powiedziała Sylvia, a Mark tylko przytaknął.
- Zet-o-o-el-a-en Er-i-ce-e... - mruknęła pod nosem, powoli wciskając przyciski z literami na białej klawiaturze laptopa. - Dobrze? - zapytała po chwili, jeszcze raz sprawdzając ortografię.
- Mhm. - powiedziała Nastia, stawiając na stole 3 herbaty i szklankę Coca-Coli.
Anne wcisnęła "enter" a każdy w napięciu czytał wyszukane tytuły linków.
- To wszystko to tylko artykuły z tamtego FFI... - zaczęła Nastia, ale zamknęła się gdy tylko zobaczyli to:
"Apteka Zdrowi jak Ryby.
www.zoriapteka.jp
Apteka założona w dniu 14 października 2013, zapewnia najnowszej generacji lekarstwa na wszelkie choroby, bez recepty!"
- Zdrowi jak Ryby...To nie w skrócie ZR? A w adresie jest zo- i ri- jak Zo-olan Ri-ce... - wyszeptała Silvia.
- Myślicie że sprzedał Anonymus jakiś sprej którego nie powinien mieć...? I to przez to...stało się TO? - zapytała Nastia.
- Zapewne... - Mark potaknął głową i westchnął. - Anne, klikaj, chcę znać adres!
+-+-+-+-+-+-+
Jeszcze tego samego dnia cała czwórka stała przed witryną podejrzanej apteki. Hm, to było trochę za łatwe, musiały być jakieś pułapki - przynajmniej tak myśleli przyjaciele. Nastia westchnęła i wyciągnęła portfel z torebki. Ruszyłado sklepu na przeciwko; był to sklep odzieżowy.
- Wy stujcie tu i poczekajcie na mnie! - bardziej rozkazała niż poprosiła, ale każdy wiedział, że ma plan.
Tak naprawdę to żadnego nie miała, ale na pewno zdąży coś wymyślić, przebierając się. Anne pobiegła za Nastią izaczęła grzebać między wieszakami, na półkach, wszędzie.
- Anne, to nie zabawa, ja tu próbuję...
- Wiem że to nie zabawa, szukam czegoś co będzie Ci pasować! - Siostra Nathana trochę się zdenerwowała. Po chwili uśmiechnęła się triumfalnie, biorąc do ręki różową sukienkę i biały sweter.
+-+-+-+-+-+-+
Dziewczyna o różowych włosach weszła do apteki. Stanęła przed ladą, przybierając dość smutny wyraz twarzy. Chwilę potem zza zaplecza wylazł wysoki, dość...kanciasty (?) mężczyzna w bordowym garniturze.
- W czym mogę pomóc? - zapytał.
- Ja...Chciałabym jakieś środki nasenne... - powiedziała dość cicho, gładząc różową sukienkę.
- A cóż się stało, młoda panienko? - Zoolan Rice wykorzystał kolejną okazję. Może znów ktoś kupi gaz anty-przyjaźni?
- Otóż... - dziewczyna, nie wiadomo czemu, zaczęła wszystko opowiadać aptekarzowi. - Moja przyjaciółka odbiła mi chłopaka i jakby o mnie zapomnieli...Chciałam by któreś z nich do mnie wróciło... - odwróciła wzrok, patrząc przy okazji przez okno. Zobaczyła niebieskie kosmyki należące do koleżanki.
- Mam lepszy sposób, nie będziesz musiała nikogo usypiać. - odezwał się złoczyńca, wyciągając zza lady mały flakonik z jakimś płynem w środku. - Popsikaj nim kiedy będą razem, a przestaną się tak do siebie kleić! - powiedział, wymieniając paragon i flakonik na banknot dziewczyny.
- Do widzenia.
+-+-+-+-+-+-+
- Udało się! - Drzwi apteki otworzyły się a zza nich wyszła Nastia.
Pobiegli w stronę restauracji ramen trenera Hillmana. Nastia kurczowo trzymała flakonik, uśmiechając się. Teraz wszystko odkręcą, i zatrzymają ponownie tego złego gościa.
- Trenerze, trenerze! - krzyczał Mark, wbiegając do środka restauracji. - Mamy! Mamy sposób na obudzenie ich wszystkich!
- Taaak? - zapytał zdziwiony i zaciekawiony, starszy i dość gruby mężczyzna.
- Mamy gaz którego użyli Anonymus! To Zoolan Rice go sprzedaje! Trzeba teraz tylko wymyślić antidotum!
- To macie problem, dzieciaki. Ja się na tym nie znam. Chemia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem w szkole. Twojego dziadka zresztą też, Mark.
- Czyli robiliśmy to wszystko po nic? Co pan sobie myśli?! Na pewno po prostu nie chce pan wybudzić mojego brata! - krzyknęła Anne, wybiegając z restauracji. Nastia pobiegła za nią, udało jej się ją złapać przy najbliższej latarni.
- Akurat od tego płynu zależy wszystko, oprócz wybudzenia Nathana. - powiedziała cicho, patrząc na kostkę brukową, równie położoną jako chodnik, na którym właśnie stały. Po woli się ściemniało. - Odprowadzić Cię, Anne? Bo my dziś śpimy u Marka. Będziemy myśleć nad antidotum.
- Nie. - odpowiedziała. - Chcę jechać do Nii-sana.
- O tej porze nie wpuszczą nas do szpitala... - zaczęła Anastasia, ale Anne była uparta jak osioł, pobiegła w stronę głównego szpitala dzielnicy. - Anne! - dziewczyna wyciągnęła telefon i wybrała numer Sylvii, biegnąc za piosenkarką. - Silvia? Będę trochę spóźniona, mam mały...problem! - wypowiedziała do słuchawki, by następnie przyspieszyć, rozłączając się.
Kocham, kocham, kooo-ocham was <3
Jest spóźniony o dwa dni, ale jest. Cieszcie się <3 *głucha cisza* Dzięki, dzięki. -.-"
Nocowałam u koleżanki *.*
MUAHAHAHAHA! ZOOLAN RICE I APTEKA! @_@
Yyyy, nie zwracajcie uwagi, po prostu nie wiem co napisać. Wszyscy mają szybciutko wstawiać nowe rozdziły, tyle wam powiem. Runnuś, dłuższe na przyszłość, dobrze? <3 I więcej Natha *.*