poniedziałek, 14 października 2013

#025 - Strefe Football'u czas rozpoczac!

- Szybciej, nie mamy czasu! - pospieszała chłopaków zza drzwi Sylvia. Chwilę wcześniej weszła bez pukania, i dalej była cała czerwona ze wstydu.
- Zaraz się zacznie, już słyszę głos komentatorów! - do koleżanki dołączyła Anastia.
- Witamy Państwa na otwarciu kolejnej edycji Football Frontier! Zanim zaczniemy przedstawiać drużyny, opowiemy trochę o zasadach, poprzednich FF oraz przedstawimy się! Ja jestem...
- Gotowi! - Mark otworzył szeroko drzwi, dość szybkim ruchem. Sylvia została przez nie uderzona i popchnięta na ścianę. - Yyy...Sylvia? Ups, sorki!
- Idziemy, zaraz nas wywołają!
- Zapomniałeś flagi, Maaaark! - krzyknął Todd, biegnąc w stronę kapitana, ale jako że właśnie wychodził z flagą z szatni, przewrócił się, ponieważ drążek flagi był za długi i nie zmieścił się w drzwiach.
- Co się dzisiaj z wami dzieje...? - pomyślał Axel, po czym wpadł na ścianę obok wyjścia na stadion. - Au!



+-+-+-+-+-+-+



Gdy to wszystko na chwilę ucichło, trenerzy ustawili odpowiednio drużynę, z Markiem i za dużą flagą na czele. Menadżerki uśmiechnięte pomachały chłopakom, gdy zaczęto o nich opowiadać. Gdy tylko weszli na boisko, gdzie było już kilka innych drużyn, rozległy się głośniejsze krzyki i oklaski.



- Raimon! Raimon! Raimon!
- Łaaał! - Markowi dosłownie błyszczały oczy. Był wyraźnie zadowolony. Zresztą inni też, na swoje sposoby...
- Jej, patrzcie ile fanów! - Jack właśnie odzyskał mowę.
- Widzę, że mamy dla kogo grać!
- Tak, dajmy z siebie wszystko na jutrzejszym meczu!
- Gimnazjum Raimona! Tak, Ci sami którzy wygrali poprzednią Strefę Footballu i Ci sami którzy pokonali kosmitów!
- Fałszywych kosmitów... - poprawił Sam.
- Duża część członków właśnie tego zespołu dostała się do reprezentacji Japonii, która wygrała FFI!
- Hehe... - Kevin podrapał się po głowie, uśmiechnięty od ucha do ucha. - Zawstydzacie mnie.
- Chciałem Ci przypomnieć, że prawie w tym nie uczestniczyłeś... - Steve natychmiast zepsuł humor napastnika.
- A ja chciałem Ci przypomnieć, że Ciebie w ogóle nie wybrali na kandydata do reprezentacji! - odpowiedział.
- A ja... - Steve miał już coś powiedzieć, ale między chłopakami pojawił się Nathan.
- ...Chciałem Wam przypomnieć, że ogląda nas kilka setek fanów a wy patrzycie na siebie jakbyście zaraz mieli się bić. - dokończył rozpoczęte przez Steve'a zdanie, patrząc z politowaniem na kolegów i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Westchnął.



Kevin tylko warknął, czy może mruknął coś cicho, po czym ustawił się porządnie za Jackiem, przed Shadow'em i jednocześnie obok Axel'a.



- I ostatnie już uczestniczące drużyny... - Mark, słysząc głos komentatora momentalnie przestał gadać z Davidem, który stał w rzędzie Akademii Królewskiej, tuż obok Raimon'a. - Drużyna ze szkoły Anonymus i Akademia Galaxy. Na czele Anonymus widzimy J.W. a kapitanem równie tajemniczej Akademii powitamy Sun'a i ich głównego napastnika, Saturn'a.



Kapitan Raimona z miną wyglądającą mniej-więcej tak: 0o0, dla niego była normalną reakcją poprzedzającą mający za chwilę nastąpić nagły wybuch radości i krzyków dodających otuchy i siły do gry. I tak też było tym razem. Dwie ostatnie ekipy ledwo zdążyły wejść na świeżo skoszoną trawę, a on już wyskakiwał w powietrze, z pięściami zaciśniętymi nad głową i wielkim uśmiechem. Flaga spadła na ziemię a Mark zaczął krzyczeć: "Dalej, wygramy, a teraz chodźmy na trening!" i tym podobne. Teraz to ekipa miała szeroko otwarte oczy. Niektórzy wyglądali na trochę zmęczonych po dwudziestu minutach krzyków kapitana. Pierwszy "obudził się" Jude, który podszedł do kapitana, podniósł flagę ze znakiem Raimona i położył koledze rękę na ramieniu.

- Tak, dajmy z siebie wszystko. - powiedział, wiedząc, że chyba tylko to może pomóc.
- Jude...Dziękuję! - Mark wyraźnie się ucieszył na reakcję kolegi.
- Ale najpierw musimy spokojnie udać się na wieczór otwarcia.
- Mhm! - odruchowo kiwnął głową i, biorąc flagę w ręce, ruszył za resztą drużyn do wyjścia.



Axel cicho zachichotał, więc musiało go to na prawdę rozbawić. Kilka sekund później, w połowie drogi do wyjścia, cofnął się, tyłem do kolegów, kilka kroków.



- Zaraz, ale co to ten wieczór otwarcia? - teraz już wszyscy, bez najmniejszego wyjątku, roześmiali się na całe gardło, tak głośno, że wszyscy wychodzący i nawet Ci co byli kilka metrów dalej, odwrócili się, patrząc w ich stronę. Niektórzy zawodnicy musieli nawet wycierać łzy. - Ej, o co chodzi? Powiedziałem coś śmiesznego?



- To jest... - Axel również ledwo dawał radę przemówić. - Chodzi o... - kolejny atak śmiechu mu przerwał. Zrobił kilka wdechów i wydechów po czym spróbował jeszcze raz. - Jude mówi o tym bankiecie co jest za... - w tym momencie połowa ekipy popatrzyła na wielką tablicę zawieszoną na słupie między trybunami, gdzie aktualnie wyświetlała się tylko godzina. - ...20 minut?! - po tych słowach już wszyscy gapili się z niedowierzaniem na zegar, po czym sprintem pobiegli w strony domów, przecież nie pójdą w strojach piłkarskich...
+-+-+-+-+-+-+



- Nii-san, gdzie idziesz? - Dziewczyna o niebieskich kucykach, ubrana w białe dżinso-podobne spodnie i czarną koszulkę z nadrukiem Coca-Coli właśnie zakładała jasną bluzę.
- Na bankiet z okazji otwarcia FF. - Nathan odpowiedział dość krótko. Jednak widząc że przygląda się dokładnie swojemu odbiciu w lustrze postanowił ją spytać o to samo. - A ty?
- Will odprowadza mnie na próbę. - uśmiechnęła się, na chwilę odwracając się twarzą do brata. - Swoją drogą...Dziękuję wam. - powiedziała ciszej. - Wiesz, za sprawę z Will'em. 
- Zmieniłaś się... - szepnął Nath, bardziej do siebie. Właśnie wiązał włosy.
- Hm? - Anne udała że nie dosłyszała. Miała zbyt dobry słuch by na prawdę nie usłyszeć tego co mówił.
- Nie, nic. Mówiłem tylko że nie ma za co... - skłamał, poprawiając krawat.



+-+-+-+-+-+-+



- Wychodzę. - oznajmił Axel po niecałej minucie pobytu w domu.
- Już wychodzisz, onii-chan? - Julka nie wyglądała na zadowoloną z tego powodu.
- Muszę. Wrócę jak tylko będę mógł. - odpowiedział, po czym wyszedł.



+-+-+-+-+-+-+



- Mark, jak chcesz kopać, to idź na boisko, bo zaraz mi doni... - mama kapitana nie zdążyła dokończyć, bo właśnie to, czego się obawiała, stało się.
- Ups... - Mark cicho jęknął, widząc rozbitą doniczkę. Poczuł wibracje w spodniach. Zastanowił się, co to może być, a po chwili dopiero sobie przypomniał, że w kieszeni ma telefon. Wyjął go szybko, a ten prawie mu wypadł. W ostatniej chwili złapał komórkę i odebrał połączenie od Axel'a.
- Mark, gdzie ty jesteś? Czekamy na ciebie od pięciu minut przed wejściem! Czyżbyś... - odezwał się wyraźnie zdenerwowany głos. - Axel, myślisz, że zapomniał? - Jude spojrzał na przyjaciela, który kiwnął głową, czego Mark nie mógł zobaczyć.
- O nie, kompletnie zapomniałem! - krzyknął, biegnąc już do domu. Rozłączył się, zanim koledzy zdążyli coś powiedzieć. - Mamo, gdzie mój garnitur?! - krzyknął.
- Tam gdzie go położyłeś, synu! - odpowiedziała kobieta po 30 o brązowych, kręconych włosach.



Mark przeszukał całą szafę, następnie cały kosz na brudne rzeczy, otworzył pralkę, która na nieszczęście była włączona i właśnie prała rzeczy, po tym sprawdził między ciuchami taty i mamy. Nigdzie nie było tego stroju. Rozglądnął się dookoła, po czym wszedł do pokoju i wczołgał się pod łóżko, gdzie znalazł zwinięty w kulkę cały zestaw. Musiał go tak wcisnąć po przymierzaniu...Założył niewyprasowaną koszulę, byle jak zapinając guziki, na to niedbale włożył marynarkę, przez przypadek odrywając guzik, który szybko schował do kieszeni, a następnie starał się zapiąć spodnie w których zaciął się zamek. Wybiegł z domu zgięty na pół, próbując jednocześnie zawiązać buty. W połowie drogi zorientował się, że zapomniał telefonu. Stuknął się w głowę, ale nie wrócił się. Na miejsce dobiegł z godzinnym spóźnieniem.



- Patrzcie, idzie Mark! - krzyknął Jack do kolegów, stojących niedaleko.
- Cześć... - Mark podrapał się po głowie.
- Witamy spóźnialskiego... - zaśmiał się Sun, który zaszedł chłopaka od tyłu, tym samym wywołując u niego strach.
- Ładnie to tak, spóźniać się godzinę na drugi już w życiu bankiet...? - z lewej strony podszedł ktoś bardzo podobny do Nathana, tylko trochę wyższy, z rozpuszczonymi włosami i w białym garniturze.
- Nathan? - Mark spojrzał to na wysokiego, to na niskiego Nathana. - Jak ty to zrobiłeś? Kiedy nauczyłeś się rozdwajać? To jakaś nowa technika? - zapytał zdziwiony. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę.
- Nie poznajesz mnie? To ja, Edgar! - oznajmił wysoki Nath.
- To ty?! A, jak o tym tak pomyśleć to rzeczywiście! Ale co ty tu robisz?!



 +-+-+-+-+-+-+



Był kolejny dzień, wszyscy już stali przy drzwiach do domu Marka. Właśnie wychodzili od kolegi, na ostatni przed meczem trening. Na ulicy pojawił się szkolny autobus, Celia z innymi weszła jako pierwsza, tylko Nelly podała Anastasii listę zawodników, zostawiając ją samą z chłopakami, którzy po usłyszeniu swoich imion wchodzili do transportu, zajmując wybrane przez siebie miejsca. Bus ruszył. W drodze było spokojnie, wszyscy gadali, lecz Silvia poczuła coś niepokojącego.



- Co jest, Silv? - Zapytała Anastasia, spoglądając na przyjaciółkę.
- Nie, nic. Nic... - uśmiechnęła się jakby zakłopotana, machając rękami, przez przypadek uderzając dłonią śpiącą Nelly. - Ups...

To nie było normalne. W drodze Nelly nigdy, przenigdy nie spała. Trzeba było przyznać, że trasa trwała i będzie trwać jeszcze długo, ale Raimon ani razu nie przysypiała. Do tego po uderzeniu nie obudziła się. Sylvi w dodatku przypomniało się, że Nelly mówiła jej, że to dla niej za trudne zasnąć w czymś, co się porusza. Może coś się zmieniło? Nie, to nie możliwe, nie minął nawet tydzień od wypowiedzenia przez nią tych słów. Spojrzała na przyjaciółkę. Nie wyglądała jakby się nie wyspała, poza tym dziś była w dość dobrym humorze i w głosie słychać było, na jej sposób, energię. Do tego ani nie kaszlała, ani nie miała gorączki - choroba wykluczona. Sylvia spojrzała na Chłopaków gadających z tyłu. Westchnęła cicho. Wyczuwała coś złego w powietrzu. Czyżby coś było nie tak? A może...Przełknęła ślinę na samą myśl o tym co mogło się stać. Zatrzymali się, przed boiskiem Anonymus.



+-+-+-+-+-+-+




Pierwsza połowa skończyła się dość neutralnie, nikt nie strzelił gola, jednak była jedna zła wiadomość: zawodnicy Raimona, w przeciwieństwie do przeciwników, byli zbyt zmęczeni. Szybko oddychali, wycierając pot z twarzy. Ledwo doszli do ławki rezerwowych by się napić. Silvia podała bidon Markowi, który stracił nawet swój uśmiech. Reszta nie wyglądała lepiej. Ten stadion nie był chyba przyjazny uśmiechom. Sylvia spojrzała na przeciwników w szarych, ledwo nie widocznych w tym dość ciemnym miejscu strojach.

- Udało się...słabi...światło...ciemność...uśmiech...zło...niemiła przeszłość... - Te urywki rozmowy ledwo dosłyszała, lecz nie zdążyła nad nimi pomyśleć: gwizdek sędziego rozpoczął drugą połowę.


Na dziś tyle *.* Hue hue
Kocham was
Runnuś, wspaniały masz nowy rozdział. Ale pisz kolejny <3
Kie, Lin, ile mam czekać? -.-" (xp)

Mwhahahaha. zuoooooo
Nie pytajcie czemu akurat Silvia >.>

Nie ważne. jutro może zacznę pisać drugi bo tylko 4 lekcje mam xD I w środę powinnam dodać, bo w środę wolne *.*

<333
;*****

7 komentarzy:

  1. Jujku!!
    Czadowy ten rozdzial... Hahahahahahahahahahahahaha nadal nie moge z Marka! Za to go kocham!! Hahahahahahahaha o boże on jest MEGA <3
    Super rozdział, naprawde genialny!! *.* yey im szybciej dodasz kolejny tym lepiej! ;* nie moge sie doczekac!
    A może Nelly dali jakies środki nasenne? O.o yeyku, strach sie bać (•_///)
    Weeeeeeeny kochana!! Czekam na kolejny!!!!!!!! ;*
    Ps. Kocham twoje rozdziały!! *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !
      Dzięki <3 xD Racja, racja!
      Hihi, na początku chciałam żeby cały był bardziej śmieszny, po ostatnich (i przyszłych) wydarzeniach ;p Ale później zmieniłam plany i tylko początek jest...jakby to powiedzieć...debilny? o.o"
      Sorki, dziś nie mogłam dodać bo...w sumie nie wiem czemu p.p
      Mooożliweee~ o.O
      Nawzajem, jeszcze bardziej kochanaaaaaaaaaaaa Keiszuś! Ja u was też <3

      P.S. Ja wasze bardziej <3

      Usuń
  2. Mark jest najmocniejszy XD
    Jest poprostu jedyny w swoim rodzaju! XD
    Hahahaha XP
    O, kończy się bardzo tajemniczo i mam nadzieję, że będziesz mieć... no.... te... ech, no... NO! Kurcze, to co zawsze piszę na końcu koma... Zapomniałam "-"
    Piszaj szybciutko :D

    Ps
    U mnie pojawi się nie szybko ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xDD
      Zgadzam się xD !
      Mhihihi. Ale myślę że znów badziewnie zakończę sprawę.
      Lol xD Spoko
      Powinno być niedługo skończone

      Czemu? ;_;

      Usuń
    2. Czemu? Bo doszłam do jednego, dwóch, i trzech wniosków, które sprawiają że ciężko mi się piszę :(

      Usuń
    3. Buuu :c Szkoda. Ale czekam, mimo wszystko <3

      Usuń
    4. Starunna pisz bo ja czekam!!! :( chce wiedziec co dalej!! ;(

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony