poniedziałek, 25 lutego 2013

#002 - Strefa Footballu

Następnego dnia, Nastię obudził dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek i zdziwiona stwierdziła, że jest zepsuty.Westchnęła cicho i szybko zaczęła ubierać się w szkolny mundurek. Już miała zakładać podkolanówki, kiedy znów usłyszała dzwonek.
- Już idę! - krzyknęła, biegnąc ubrana na korytarz.
Gdy założyła buty i wzięła plecak, otworzyła drzwi. Jednak jak bardzo się zdziwiła, widząc kto pod nimi stał.
- N-Nathan? - spojrzała na chłopaka. No tak, przecież był jej sąsiadem...
- Ja. - potwierdził niebiesko-włosy śmiejąc się krótko. - Czy to coś dziwnego, lub złego?
- N-Nie... 
- Lepiej już chodźmy, bo spóźnimy się do szkoły.
- Masz r-rację...

 Po jakimś czasie, krótszym niż pół godziny, doszli do gimnazjum. Wchodząc do klasy, zastali Nelly, co bardzo ich zdziwiło; rzadko widziało się ją przy klasie, jako że większość czasu spędzała w biurze swego ojca. Chociaż ona także ma prawo się uczyć, prawda? Jednak nie po to była w klasie. Wyraźnie czekała, aż będzie mogła powiedzieć to, co chciała.

Wszyscy siedli już w ławkach, słychać było tylko jakieś ciche szepty dochodzące z ostatnich miejsc. Brązowowłosa odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Oczy wszystkich uczniów zwrócone były teraz na nią.
- Jak pewnie już wiecie, w tym miesiącu startują kwalifikacje do kolejnej edycji Strefy Footballu. Prosiłabym więc o natychmiastowe stawienie się graczy i menadżerek ekipy Raimona na boisku. 
Oznajmiła, wymieniając spojrzenia z Silvią. Następnie skierowała się do wyjścia, a za nią wyszli wszyscy piłkarze i menadżerki należące do ostatniej klasy. Córka dyrektora zapukała do drzwi młodszej klasy i z poważną miną wyrecytowała to samo zdanie.

Będąc już na boisku, Mark i jego koledzy zaczęli rozgrzewkę, dziewczyny zaś zaczęły o czymś rozmawiać. Hillman i Trevis również dyskutowali. Wreszcie rozgrzewka się skończyła a tamci zaczęli treningowy mecz. Menadżerki i trenerzy dokładnie obserwowali ich grę. Wszystko szło dobrze, nikt nie zwracał uwagi na Marka, który na prawdę nie mógł skupić się na grze. Jednak ojciec Camelii nie wytrzymał zbyt długo - natychmiastowo przerwał trening, zwracając mu uwagę. Kapitan tylko potakiwał głową, nawet nie patrząc na trenera, który tym razem kazał mu zejść z boiska. Członkowie klubu spoglądali na siebie zdezorientowani i zdziwieni. Celia smutnym i zaniepokojonym wzrokiem patrzyła na swojego brata, który również nie wyglądał na zainteresowanego treningiem. Axel zaś chyba 20 raz próbował zrobić Ognistego Koguta z Nathanem. Za każdym razem nie wychodziło, a z białowłosego strumieniami spływał pot, był na prawdę zmęczony.
- Szkoda mi ich. - Szepnęła Celia.
- Nie mogę na to patrzeć. - Mruknęła Nelly, odwracając wzrok.
- Strefa Footballu, tak? Myślicie że dadzą radę? - Zapytała Anastasia.
- Przecież to Raimon! Na pewno im się uda. - Powiedziały Camelia i Silvia, przygotowując ręczniki i bidony.

Usiedli zmęczeni na ławce. Mark wpatrzony w swoje rękawiczki nawet nie spojrzał na ciemnowłosą przyjaciółkę, która chciała podać mu picie. Jude również był zamyślony i tylko jedna osoba, prócz niego samego, wiedziała o co chodzi. Celia przyglądała mu się badawczo i ze smutkiem w oczach. Ani dziewczyny, anie trenerzy, nie wiedzieli o co chodzi.  Nathan rozglądnął się i wstał.
- Co się z Wami dzieje?! - Zapytał, lecz nikt mu nie odpowiedział. Zmartwiony usiadł na ławce, przyglądając się przyjaciołom.
- Koniec treningu, wracajcie do domów. - Oświadczył ojciec fioletowowłosej. 

U Marka
- Dziadku? - Wypowiedział mark do telefonu. Musiał koniecznie z nim pogadać. - Czy TO prawda?

U Axela
Axel leżał w pokoju, również nad czymś rozmyślając. Był tak zamyślony, że za pierwszym razem nie usłyszał dzwoniącej komórki.
- Halo? - Dało się słyszeć znajomy głos w telefonie.
- Coś chciałeś? - Zapytał Axel szeptem.
- Bądź nad rzeką za 5 minut. - Odpowiedział głos bez owijania w bawełnę.
Napastnik Raimona rozłączył się i przygotował do wyjścia.

Usiadł na trawie obok znajomego i zaczął rozmowę. Z daleka można było usłyszeć tylko urywki ich dyskusji.
- Jesteś pewien?
- Podjąłem moją decyzję...
- Chyba.
- Myślę, że będzie dobrze.
I inne takie.

U Nathana
- Nie uważasz synu, że powinniśmy zaprosić tych nowych sąsiadów na kolację?
Niebiesko-włosy tylko przytaknął głową, zapisując coś na karce swojego zeszytu. Nie miał zielonego pojęcia, czemu inni tak zachowywali się na treningu, martwiło go to.
- To pójdź ich zaproś, już nakrywam stół!
Znów przytaknął, tym razem jednak wstając.
- Oh, zapomniałam wcześniej Ci powiedzieć! Jutro przyjeżdża Anne!
Na te słowa Nath zatrzymał się i spojrzał w stronę matki.
- A-Anne...? - Wydusił cicho.
- Tak! Cieszysz się, prawda?
Chłopak niepewnie potaknął głową, szybko wychodząc. Skierował się do drzwi Nastii i zapukał.
- O, cześć. - Serdecznie uśmiechnęła się różowo-włosa, otwierając. - Wszystko dobrze? Wyglądasz nieswojo... - powiedziała zatroskana.  
- Taaak, wszystko dobrze. - Wymuszony uśmiech wpełzł na twarz Swift'a. - Przyszedłem spytać czy ty i twoja rodzina nie przyszlibyście do nas na kolację. - wydusił.
- Z chęcią! Poczekasz tu, czy wolisz wejść? Muszę zawołać rodziców. 
- Poczekam tu.

Siedem osób siedziało przy stole - rodzina Swift i White właśnie się posilali.
- Było przepyszne. - Oznajmiła błękitnooka, gdy już skończyła.
Rodzice dwójki gimnazjalistów zaczęli dyskutować, więc Nathan zaproponował pójście do jego pokoju. Gdy już się tam znajdowali, usiedli na podłodze.
- Nie wiedziałem że masz siostrę. - Brązowooki starał się zacząć rozmowę.
- To teraz już wiesz. - Uśmiechnęła się dziewczyna i rozejrzała się po pokoju. Wzrokiem natrafiła na jakiś kolaż ze zdjęciami, najprawdopodobniej rodzinnymi. Udało jej się rozpoznać matkę i ojca Nathana, no i jego samego, ale była też jedna osoba, której nie znała. - Nathan, kto to?
Nathan podążył za jej wzrokiem. - To... - Przyglądnął się zdjęciu, natrafiając na niebiesko-włosą dziewczynę. - Moja siostra. - Powiedział cicho, jednak nie szepcząc. Swoją drogą, nie wiedział czemu to powiedział, przecież gdyby Ana była tylko sąsiadką, czy tylko koleżanką, nie powiedziałby jej tego. Czy to znaczyło że jest przyjaciółką?
- Siostra? - Zdziwiła się, wstając i podchodząc do zdjęcia. - Racja, jest podobna do Ciebie.
- Anne... - Szepnął. - Dlaczego?
- Co dlaczego? - Anastasia odwróciła się w stronę goszczącego ją chłopaka.
- Ona...Przyjeżdża jutro. - Mruknął.
- Nie powinieneś się z tego cieszyć? - Zdziwiona podeszła do niego.
- Znowu zrujnuje mi całe życie.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Ona nic nie rozumie...Zniszczy wszystko... - mówił, już prawie ze łzami w oczach, a trzeba dodać, że on rzadko płakał.

Różowo-włosa nie wiedziała co ma zrobić w takiej sytuacji. Co się robi kiedy przyjaciel płacze? Gdyby to była przyjaciółka można by było ją przytulić i pocieszać, ale w tym wypadku nawet pocieszanie nic nie da. Chyba nagle przestała myśleć, bo przytuliła go na pocieszenie...

~:~:~:~:~:~:~:~:~:~:~
Oto kolejny - już drugi - rozdział! Tym razem jest (chyba) dłuższy i dowiemy się więcej o rodzinie Nathana oraz Anastii. Do tego wiemy już, że rozpocznie się FF! Jesteście ciekawi co będzie dalej? :D Ja też (xD). W każdym razie trochę mi odbiło z tym tulasowym końcem... Piszcie wasze opinie w komentarzach! Chciałąm was też poinformować, że niedługo będziecie mieli dostęp do bannerów blogowych, więc będziecie mogli zareklamować ten fanfic u siebie! ^^
Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony